Polska Marynarka w II Wojnie Światowej

Jerzy Świrski – kontrowersyjny admirał

Ostatnia aktualizacja: 26.06.2017 06:00
Do dziś pozostaje jednym z najbardziej niejednoznacznych polskich dowódców II wojny światowej. Człowiek, który dowodził marynarką w chwilach najcięższej próby, nie cieszył się szacunkiem podwładnych.
Jerzy Świrski
Jerzy ŚwirskiFoto: Wikipedia/domena publiczna

Świrski przyszedł na świat 5 kwietnia 1882 roku. Po ukończeniu Morskiego Korpusu Kadetów w Petersburgu służył w carskiej flocie. Powoli piął się po szczeblach drabiny dowodzenia, obejmując głównie stanowiska związane z nawigacją. W tym charakterze służył w I wojnie światowej we Flocie Czarnomorskiej.

Po odzyskaniu przez Polskę niepodległości stał się jedną z najważniejszych osób w rodzącej się Polskiej Marynarce Wojennej. W 1922 roku został dowódcą floty. Po "aferze minowej", która związana była z zakupem po zawyżonych cenach przestarzałych min, Kazimierz Porębski został odwołany ze stanowiska szefa Kierownictwa Marynarki Wojennej. Jego miejsce zajął właśnie Świrski.

Jego marzeniem była nowoczesna flota

Oficer działał w bardziej komfortowych warunkach niż jego poprzednik. Chwilowe zażegnanie zagrożenia ze strony ZSRR i rozwój portu w Gdyni były ważnymi argumentami, dzięki którym Świrski mógł przekonywać władze o potrzebie rozbudowy floty. Jego ideą było stworzenie marynarki, która choć niewielka liczebnie, byłaby możliwie jak najnowocześniejsza.

Koncepcja Świrskiego zakładała, że przyszłą wojnę Polska będzie toczyć z ZSRR. Gdy okazało się, że przeciwnikiem będą Niemcy, stało się zrozumiałe, że prezentujące największą wartość bojową niszczyciele utkną w Bałtyku jak w pułapce i będą zdane na łaskę lub niełaskę niemieckiego lotnictwa. Tak powstał plan operacji "Peking" – ewakuacji trzech najcenniejszych niszczycieli na Zachód w przededniu wojny.

Tragiczne skutki konfliktu

Świrskiemu nigdy do końca nie zapomniano tego, że już 6 września 1939 przekroczył rumuńską granicę. Dla jego podwładnych, którzy walczyli na Bałtyku był to akt tchórzostwa. Dowódcy okrętów dali dobitny dowód tego, co sądzą o swoim przełożonym, gdy nie chcieli podać mu ręki podczas oficjalnej wizytacji.

Konflikt nie mógł umknąć uwadze Naczelnego Wodza, gen. Władysława Sikorskiego. Czarę goryczy przelała samobójcza śmierć komandora Bogusława Krawczyka. Dowódca ORP "Wilk" popadł w spór z własną załogą, która chciała się przenieść na nowocześniejszy okręt. "Wilk", weteran walk na Bałtyku, był bardzo awaryjny, ale dla dowódcy był kawałkiem ojczyzny. Istotniejszym w kontekście historii wiceadmirała był konflikt Krawczyka ze Świrskim, który obarczył komandora odpowiedzialnością za niepowodzenie misji wydobycia z internowania w Szwecji polskich okrętów podwodnych i strofował podwładnego.

Protegowany Brytyjczyków

Sikorski odwołał Świrskiego ze stanowiska, jego miejsce zajął Tadeusz Morgenstern-Podjazd. Świrski zdobył się wtedy na niebagatelny manewr: poprosił o interwencję Brytyjczyków. Sikorski musiał ulec naciskom aliantów, ale zdołał przeforsować pozostanie Podjazda w charakterze zastępcy Świrskiego.

Jerzy Świrski pozostał dowódcą Polskiej Marynarki Wojennej na Zachodzie do jej rozformowania w 1947 roku. Po wojnie pozostał na emigracji. Zmarł w 1959 roku w Londynie.

Z jednej strony autor nadambitnych planów rozbudowy floty, z drugiej – człowiek, który dzięki akcji "Peking" uratował przed niechybnym zniszczeniem najważniejsze polskie jednostki. Z jednej strony człowiek, który dowodził flotą w godzinach najcięższej próby, z drugiej – autorytarny przełożony, którego postawa była krytykowana przez podwładnych. Do dziś pozostaje jednym z najbardziej niejednoznacznych polskich dowódców doby II wojny światowej.

bm