LONDON 2017

Lekkoatletyczne MŚ 2017: Kamila Lićwinko ma swój świat. "Tylko ja, rozbieg, poprzeczka i zeskok"

Ostatnia aktualizacja: 11.08.2017 08:47
Pewna siebie, uśmiechnięta, wyluzowana - taka była Kamila Lićwinko po eliminacjach skoku wzwyż w mistrzostwach świata. Przeszła je pewnie i utwierdziła kibiców, że jest dobrze przygotowana. - W finale chcę rozegrać swój konkurs. Tylko ja, rozbieg, poprzeczka i zeskok - powiedziała.
Audio
  • Skoczkini wzwyż Kamila Lićwinko była bardzo usatysfakcjonowana (IAR)
Kamila Lićwinko
Kamila LićwinkoFoto: PAP/Bartłomiej Zborowski

- Bardzo dobrze mi się skakało i to chyba były najmniej stresujące kwalifikacje w jakich brałam udział. Czuję się spokojnie, pewnie. Ze skoku na skok się rozkręcałam - dodała.

Halowa mistrzyni świata z Sopotu (2014) od czasu tego sukcesu przeszła długą drogę. Na igrzyska jechała po medal. Nie udało się. Przeżyła to bardzo. Emocje były do tego stopnia duże, że myślała o zakończeniu kariery. Nie chciała jednak kiedykolwiek w przyszłości tego żałować. Nie chciała opuszczać lekkoatletycznej sceny ze łzami w oczach, bo tak było w Rio de Janeiro. Postanowiła powalczyć, ale hala znowu zakończyła się niepowodzeniem. W mistrzostwach Europy pod dachem nie weszła nawet do finału.

- To pokłosie igrzysk - tłumaczyła niedawno. Mimo wszystko teraz już nie miała wątpliwości. Chciała walczyć dalej. I walczyła - na kilku płaszczyznach. Dalsza praca z psychologiem Janem Blecharzem, zmiana treningu - mniej motoryki, więcej techniki i brak nakładania na siebie presji. Sport traktuje teraz jak zabawę i świetnie jej to wychodzi.

- W czwartek bardzo dobrze mi się skakało. Rozbieg, bieżnia, wszystko jest naprawdę ok. Nie rozglądałam się, nie wiem, jak skakały rywalki. Najważniejsze, że to były dla mnie dobre eliminacje i nie mam sobie nic do zarzucenia. Może ze spokojniejszą głową podejdę do finału - powiedziała.

To bardzo ważne. Bo jak sama przyznaje - ze stresem trudno jej walczyć. - Ten typ tak ma - tłumaczy i się śmieje. Tak dobrze nie wyglądała dawno. Jest pewna siebie, ale medalu nie obiecuje, bo już kilka razy się sparzyła.

W piątek będzie odpoczywać - książka („romansidło, bo to mnie najbardziej uspokaja” - mówi), dobra kawa i spacer. Ma zakaz myślenia o skokach, konkursie i spróbuje to zrobić.

Ekonomiczne skakanie

- Na szczęście nie zmęczyłam się jakoś specjalnie. Oddałam sześć skoków - trzy w konkursie, trzy próbne, czyli ekonomicznie - oceniła.

Emocje zeszły z niej w środę wieczorem. Po raz pierwszy poczuła spokój. Potem uśmiechnęła się z samego rana, kiedy zobaczyła, że poprawiła się pogoda. W końcu w Londynie zaświeciło słońce. To szczególnie ważne dla lekkoatletów rywalizujących w skoku wzwyż.

- Czuję się znakomicie, a ma być jeszcze lepiej. Michał (jej mąż i trener - red.) mówi, że najwyższa forma wycelowana jest na sobotę i oby miał rację. Ufam mu, bo sama widzę, że jest bardzo dobrze - dodała.

O medalu nie chce mówić, choć przyznaje, że zdaje sobie sprawę jak jest blisko. Zwłaszcza w Londynie. Poza zasięgiem wydaje się być tylko Rosjanka startująca pod neutralną flagą Maria Lasickiene. Ona jako jedyna w tym sezonie skoczyła już 2,06 i jest w stanie to powtórzyć. Lićwinko dwóch metrów na stadionie jeszcze nie przekroczyła, ale jest przygotowana na tak wysokie skakanie.

- Zdaję sobie sprawę z tego, że jest duża szansa na medal, ale nie chcę o tym myśleć i nakładać sobie presji na głowę, ja i tak za dużo od siebie wymagam, więc naprawdę chciałabym skakać dobrze technicznie, żeby to wszystko było z dużą energią i dynamizmem - przyznała.

Finał skoku wzwyż w sobotę o godz. 20.05 czasu polskiego.

bor

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak