Redakcja Polska

Polska od lat toczy z Rosją zimną energetyczną wojnę. Kto w niej wygrywa?

15.10.2020 11:22
Około 29 miliardów złotych – taką karę nałożył na Gazprom polski Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów. Jest to wynik toczonego od 2016 roku postępowania, które – zdaniem Urzędu – wykazało nielegalne koncentracje podmiotów zaangażowanych w projekt Nord Stream 2. Działania Urzędu to jeden z wielu frontów nierównej walki, jaką toczy strona polska z Gazpromem. Stawką w niej są niezależność polityczna, bezpieczeństwo energetyczne i wpływy na rynku gazu w Europie Środkowej - pisze w obszernej analizie na portalu energetyka24.com Jakub Wiech. Jej fragmenty publikujemy poniżej.
Władimir Putin
Władimir PutinID1974/ Shutterstock

Jak tłumaczy autor analizy, po upadku Związku Sowieckiego Rosjanie – świadomi swoich atutów w postaci surowców energetycznych – zaczęli realizować tzw. doktrynę Falina-Kwicińskiego, polegającą na zastępowaniu kontroli politycznej utrzymywanej w Europie Środkowej siłami Armii Czerwonej kontrolą realizowaną za pośrednictwem gazu i ropy. 

Jednakże prawdziwe korzyści miały przynieść Moskwie inwestycje w podbałtycką magistralę gazową Nord Stream i Nord Stream 2. Ta potężna trasa dostaw gazu, projektowo dysponująca roczną przepustowością 110 mld metrów sześciennych miała pozwolić Gazpromowi na przerzut przesyły gazu na Bałtyk, co umożliwiało zamknięcie dotychczasowych tras wiodących m.in. przez Ukrainę.

Pozbawienie Ukrainy czy Białorusi statusu krajów tranzytowych otwarłoby Moskwie paletę możliwości w zakresie agresywnych działań względem tychże państw - zauważa Jakub Wiech.

Polacy dostrzegli rosyjskie zagrożenie

Jak zaznacza Jakub Wiech w analizie, Polska była jednym z pierwszych państw, które dostrzegły zagrożenie płynące z rosyjskich działań na polu węglowodorów. Katalizatorem dla procesu dywersyfikacji dostaw – zwłaszcza gazu – były aneks do kontraktów na dostawy i tranzyt błękitnego paliwa negocjowane w latach 2006 i 2009-2010. Wtedy bowiem rozpoczęto prace nad budową terminala LNG w Świnoujściu, który oddano do użytku w roku 2015. Był to pierwszy, ale jednocześnie potężny krok w kierunku zróżnicowania portfela dostawców.

Równolegle toczyły się też prace na rzecz ograniczenia importu ropy z Rosji. Te są jednak utrudnione z uwagi na techniczne dostosowanie polskich instalacji rafineryjnych do przerobu gatunku Urals, czyli wydobywanego ze złóż rosyjskich. Jednakże w 2019 roku Orlen pochwalił się, że już 50% ropy, którą importuje to surowiec nierosyjski. Z kolei w rafineriach Lotosu – poza rosyjską - przerabiana jest ropa z Morza Północnego, Bliskiego Wschodu, Ameryki Północnej oraz Afryki - czytamy w artykule na energetyka24.com.

Intensywne zmniejszanie uzależnienia od Rosji

W ocenie Wiecha, szczególnie intensywne działania na rzecz zmniejszenia uzależnienia od Rosji rozpoczęły się po dojściu do władzy obozu Zjednoczonej Prawicy. Wtedy też na politycznej agendzie ponownie pojawił się projekt budowy gazociągu łączącego Polskę ze złożami norweskimi, gdzie koncesje wydobywcze posiada PGNiG. Przedsięwzięcie to – znane jako Baltic Pipe – znajduje się obecnie w fazie konstrukcyjnej i ma być gotowe do jesieni 2022 roku. 

Ponadto, jak czytamy w analizie, Baltic Pipe to nie jedyna inicjatywa służąca dywersyfikacji dostaw gazu, jaką rozpoczęto w ostatnich latach. Obecnie toczą się prace także nad budową drugiego gazoportu, czyli pływającej jednostki typu FSRU, która cumować ma w Zatoce Gdańskiej. Dodatkowy terminal będzie niezbędny, by obsłużyć portfel umów, które przewidują, że w 2024 roku do Polski trafiać może prawie 11 mld metrów sześciennych LNG (z Kataru i USA).

Szeroki wachlarz dostawców

Autor analizy przyznaje, że zbudowanie tak szerokiego portfela mocy dywersyfikujących ma umożliwić Warszawie porzucenie dostaw gazu ze Wschodu w 2022 roku, czyli po wygaśnięciu obecnie obowiązującego kontraktu z Gazpromem.

Polska rozciągnęła działania na rzecz zmniejszenia energetycznych wpływów Rosji na cały obszar Europy Środkowej. Podstawowym narzędziem w tym zakresie ma być tzw. Inicjatywa Trójmorza, czyli projekt łączący państwa regionu za pośrednictwem więzów natury gospodarczej, m.in. energetycznej. Jednym z fundamentów tej inicjatywy jest rynek gazu ziemnego ukierunkowany na ograniczenie udziału rosyjskiego surowca dzięki nowym szlakom dostaw (gazociągom i terminalom LNG).

Warszawa jest też zagorzałym krytykiem rosyjskich projektów zmierzających do pogłębienia uzależnienia Europy od surowców ze Wschodu, czyli przede wszystkim: gazociągu Nord Stream 2 (współpracując w tym zakresie m.in. z Litwą, Łotwą, Estonią, Danią czy USA). Polska jest też partnerem Ukrainy na drodze do podniesienia poziomu bezpieczeństwa energetycznego, czemu służyć mają dostawy gazu m.in. z USA realizowane przez polskie terytorium - czytamy na energetyka24.com.


Cały tekst dostępny jest pod tym adresem.