Redakcja Polska

Polki wśród rodziców protestujących w USA przeciw metodom nauczania dzieci w dobie Covid-19

11.12.2020 11:49
Niektórzy rodzice w szkołach nowojorskich protestami wyrażają niezadowolenie z powodu niedostatków w kształceniu dzieci w trakcie pandemii Covid-19. Zwracają na to uwagę także Polacy.
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjneNatalia Lebedinskaia/Shutterstock

W dzielnicy Queens wydawnictwo internetowe QNS w obszernym tekście cytuje matkę jednej z uczennic, Halinę Kosiorowską, której zdaniem nauczyciele "zasadniczo uczą z domów", chociaż niektóre dzieci przychodzą od października trzy razy w tygodniu do szkoły w ramach tzw. programu hybrydowego.

Od kilku dni niektórzy rodzice zdecydowali się na protest m.in. przed szkołą publiczną nr 71 w Ridgewood na Queensie. Ich irytację wywołuje fakt, że dzieci pozostają w klasach bez nauczycieli, którzy kształcą je zdalnie.

Według założeń nowojorskiego Departamentu Edukacji niezależnie od programu online, decydujący się na to rodzice mieli opcje korzystania z tzw. nauczania hybrydowego. Większość rozumiała, że w tych dniach, kiedy są klasach uczniowie będą tam też nauczyciele.

"Spędzają w zasadzie od trzech do czterech godzin w budynku szkolnym przed iPadem. To program zdalny w budynku szkoły. Niektórzy rodzice nawet nie zdają sobie z tego sprawy" – przywołuje wypowiedź Polki QNS.

Spadła jakość nauczania

PAP otrzymał e-mail z wypowiedzią jednej z Polek, która wskazywała na szkody jakie przynoszą metody nauczania online. Jej zdaniem niektórych rodziców w ogóle nie interesuje, czy dzieci odrabiają lekcje. Twierdziła też, że są nauczyciele, którzy w obawie przed zakażeniem załatwiają sobie zwolnienia, albo nie traktują serio swoich obowiązków przesyłając dzieciom "filmiki z YouTube i śmiechu warte pytania".

Kosiorowska mówiła, że dzieci są z nauczycielami lub pracownikami szkoły tylko wówczas, kiedy mają lunch lub są na siłowni. Chwaliła zresztą szkołę za umożliwianie tego uczniom.

Dzieci nie piszą odręcznie

Inny rodzic, który pragnął zachować anonimowości, powiedział QNS, że nauczyciele komunikują się z uczniami głównie przez Zoom. "Po naszym proteście, był pierwszy dzień od marca, kiedy moja córka pisała. Czy możesz sobie to wyobrazić? Zasadniczo wcale nie używają ołówków" - zauważył.

Kosiorowska dziwiła się, dlaczego w szkole, w której jest 634 uczniów brakuje nauczycieli w klasach, skoro połowa dzieci korzysta z nauczania hybrydowego, a druga połowa - ze zdalnego.

"Dlaczego nie mamy nauczycieli? Jeśli mieliśmy wystarczająco dużo nauczycieli, aby uczyć 600 uczniów, dlaczego nie mamy wystarczająco dużo, aby uczyć 300?" – pytała Polka.

"Rozumiemy, że to pandemia, ale (…) oni chodzą do szkoły, zakładają słuchawki i patrzą w komputer od godz. 8 do godz. 13" – mówił inny rodzic.

Władze Nowego Jorku chcą zwiększyć liczbę nauczycieli

Władze Nowego Jorku wyjaśniały wcześniej, że uczenie hybrydowe i zdalne będzie wymagać zatrudnienia większej liczby pedagogów. Zapowiadały zaangażowanie niezbędnych nauczycieli.

Jak podkreśla QNS, Departament Edukacji utrzymuje, że szkoły oferują uczniom bogate możliwości kształcenia zarówno w klasach jak i w trybie zdalnym. Przewiduje wprowadzenie zmian w okresie zimowym w miarę wzrostu zatrudnienia nauczycieli. Podkreśla, że przebywanie w budynku szkolnym wraz z innymi uczniami i wśród pracowników szkoły nawet przy zdalnym nauczaniu "jest korzystne w tych bezprecedensowych czasach".


PAP/dad