Dla wielu jazydów wydarzenia sprzed trzech lat to najbardziej bolesne doświadczenie życia. “Nie wiem, od czego zacząć, gdy mam mówić o tej zbrodni. Czy od porwań, masowych grobów, niewolnictwa, gwałtów? To wszystko jest bardzo bolesne” - mówi Elias z Sindżar. To właśnie w tym i w kilku innych miastach w Iraku zorganizowano skromne ceremonie dla uczczenia pamięci jazydów, którzy trzy lata temu zostali zabici lub wzięci do niewoli przez ISIS.
Na początku sierpnia, kiedy fanatycy z tzw. Państwa Islamskiego wkroczyli na tereny zamieszkałe przez jazydów, zabili co najmniej 3 tysiące osób, głównie strzałem w głowę. Do niewoli trafiło niemal 7 tysięcy osób, głównie kobiet, które potem były sprzedawane na targach i gwałcone. ONZ uznała to za zbrodnię wojenną, ale specjalna komisja Narodów Zjednoczonych przyznała w najnowszym raporcie, że nie udało się dotąd ustalić, jakie konkretnie osoby odpowiadają za zbrodnie.
Sami jazydzi przyznają, że część z nich nie chce wracać w okolice Sindżar, gdzie kiedyś mieszkali, mimo, że ISIS zostało przepędzone z tego regionu. “Wciąż nie działają szpitale, nie ma lekarzy, nie działają też szkoły. Nie ma też wody i są przerwy w dostawie prądu” - mówi mieszkaniec Sindżar Farhan.
Jazydzi to przedstawiciele niewielkiej społeczności religijnej, powstałej jeszcze w XII wieku. Przedstawiciele tego odłamu to głównie Kurdowie, którzy mieszkają na pograniczu syryjsko-irackim.
Jazydzi byli pierwszą grupą na której ISIS dokonywał masowych egzekucji. W następnych tygodniach fanatycy rozpoczęli też mordowanie mieszkających w Iraku i Syrii chrześcijan a potem także muzułmanów.
IAR
Zachęcamy do śledzenia nas na Twitterze. Więcej i najwięcej wiadomości IAR po wykupieniu dostępu do serwisu.