Samogon – alkohol domowej produkcji na Białorusi robiono od wieków. W trakcie wojen, kryzysów czy ogłaszanych okresów prohibicji stawał się swoistą twardą walutą. Jego produkcja przynosiła profity ale była też niebezpieczna. W czasach istnienia Związku Radzieckiego za bimbrownictwo groziło nawet do 7 lat łagrów. Mimo to tradycja pędzenia alkoholu przetrwała. Dziś według ocen nawet 15 procent Białorusinów , czyli półtora miliona ludzi zajmuje się domową produkcją alkoholu.

Bimber z żyta czy cukru najczęściej produkowany jest na białoruskiej wsi. Tam nadal za butelkę alkoholu można wynająć konia do zaorania kawałka pola czy wynająć robotnika do porąbania drzewa na zimę. Swoje tradycje pędzenia bimbru mają też mieszczuchy. Jedni robią bimber prosto w mieszkalnych blokach wykorzystując do tego celu aparaty kupione w Internecie albo w sąsiedniej Rosji. Inni produkują bimber na swoich daczach czyli podmiejskich domkach. Tam do jego produkcji wykorzystuje się wszystko co zawiera cukier. Do beczki wrzuca się stare drzemy, soki, przeciery czy jakieś mrożonki. Po fermentacji zacier poddaje się destylacji i wtedy można rozpoczynać świętowanie każdej uroczystości.

Na Białorusi z jednej strony służby porządkowe walczą z bimbrowniami szczególnie dużymi. Do ich wykrycia w lasach zaczęto nawet stosować drony. Z drugiej strony ostatnio bimber zaczęto powoli legalizować. Najpierw zezwolono na jego produkcję w kilku muzeach etnograficznych .
Pod Mińskiem takie muzeum znajduje się we wsi Dudutki. Tam w barze bimber nalewany jest prosto z 3 litrowego słoika. Można też zobaczyć różne aparaty destylacyjne które wykorzystywano do produkcji bimbru . Zaś przewodnik turystyczny opowiada o procesie produkcyjnym Kiedyś udałem się tam ze znajomym białoruskim dziennikarzem który na miejscu chciał się przekonać czy rzeczywiście sprzedawany jest samogon czy zwykła wódka. Jak się okazuje prawdziwy bimber poznaje się nie w trakcie picia. Najpierw należy nalać łyżeczkę alkoholu na dłonie i dobrze rozetrzeć. Gdy poczuje się zapach żyta w przypadku bimbru żytniego to będzie to oznaczać, że to jest prawdziwa domowa produkcja. Potem ten sam dziennikarz dla porównania nalał na dłonie łyżeczkę wódki, roztarł i rzeczywiście wtedy zapachu żyta już nie było.
Władze widząc , że walka z bimbrownictwem jest walką z wiatrakami postanowiły pójść jeszcze dalej niż produkcja w siedzibach agroturystycznych. Umożliwiły jego kupno w sklepach. Zakłady winiarskie ze Słonimia dostały niedawno licencję na produkcję bimbru. Zamówiły specjalny aparat bimbrowniczy i teraz zamierzają swoje wyroby sprzedawać nawet w sklepach wolnocłowych na granicy. Niedawno w Mińsku zorganizowały promocyjny pokaz swojej nowinki. Bimber ma więc szansę stać się swoistym produktem eksportowym i kartą wizytową Białorusi. Pozostaje tylko pytanie czy alkohol produkowany w warunkach przemysłowych można nadal nazywać bimbrem…
Włodzimierz Pac, Mińsk