Historyk UKSW profesor Wiesław Jan Wysocki zwraca uwagę na symbolikę, która jego zdaniem wiąże się z niedzielnym pogrzebem Danuty Siedzikówny "Inki" i Feliksa Selmanowicza "Zagończyka".
Rozmówca IAR przypomina, że choć "Inkę" i "Zagończyka" dzieliła 24-letnia różnica wieku, to losy obojga wiążą się z postacią majora Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki", dowódcy 5 Wileńskiej Brygady AK. W niedzielę w Gdańsku odbędzie się wspólny, państwowy pogrzeb dwojga bohaterów podziemia antykomunistycznego.
Profesor Wiesław Jan Wysocki podkreśla, że Danuta Siedzikówna i Feliks Selmanowicz, jak wielu innych żołnierzy wyklętych, nie mieli szans na normalne życie w komunistycznej Polsce. W ocenie historyka, sens walki o kształt Polski tlił się do momentu, w którym można było liczyć na wybuch III wojny światowej i przekreślenie postanowień konferencji w Teheranie i Jałcie. "Ale potem to była już walka, którą można już było nazwać desperacką, ale ci ludzie nie mieli powrotu do normalności, stąd ich decyzja, by trwać w walce przy wartościach, którym ślubowali" - tłumaczy autor wielu książek o żołnierzach wyklętych.
Historyk przypomina, że Feliks Selmanowicz to weteran wojny polsko-bolszewickiej, kampanii wrześniowej i wieloletni działacz podziemia niepodległościowego, służący pod dowództwem między innymi majora Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki". "Zagończyk miał w sercu walkę, walkę z wrogiem, walkę o wartości. Do końca pozostał im wierny. Tak bardzo los ich dwojga się splótł, że z jednej strony mieliśmy to doświadczenie żołnierskie to, co reprezentuje męstwo, waleczność a z drugiej strony niewinność" - podkreśla profesor Wiesław Jan Wysocki, przypominając, że "Inka" opatrywała także wrogów podziemia.
Historyk Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego zaznacza, że wielu szczegółów z ostatnich chwil "Inki" i "Zagończyka" nie poznalibyśmy gdyby nie ksiądz Marian Prusak. Wikariusz kościoła garnizonowego w Gdańsku sprawował posługę przy skazanych na śmierć. Przez lata komunizmu przechował pamięć o tych chwilach i w końcu, mimo choroby, podzielił się swoim świadectwem.
"Przypomniał sobie, że ma przekazać jeszcze tę wiadomość o tym, jak wyglądał egzekucja, o tym, że Inka, zresztą razem z Selmanowiczem, krzyknęli 'Niech żyje Polska!', a ona jeszcze potem przed tym dobijającym ją strzałem krzyknęła 'Niech żyje Łupaszko!'" - opowiada historyk.
Danuta Siedzikówna Inka była niespełna 18-letnią sanitariuszką ze szwadronu Zdzisława Badochy "Żelaznego" i Olgierda Christa "Leszka" w 5 Wileńskiej Brygadzie AK. Natomiast Feliks Selmanowicz "Zagończyk" był u Zygmunta Szendzielarza "Łupaszki" oficerem odpowiedzialnym za aprowizację i sprawy organizacyjne. "Zagończyk" i "Inka" zostali rozstrzelani 28 sierpnia 1946 roku.
IAR/Karol Darmoros
Zachęcamy do śledzenia nas na Twitterze. Więcej i najwięcej wiadomości IAR po wykupieniu dostępu do serwisu.