Polsko-ukraińskie spotkanie lirników i kobziarzy - zobacz wideo!

Ostatnia aktualizacja: 13.03.2013 12:15
Na "Muzycznej Scenie Tradycji" zabrzmiały pieśni dziadowskie, psalmy, kanty, dumy, które z towarzyszeniem i liry, i bandury śpiewali Andrij Liaszuk, Jarosław Kryśko, Jacek Hałas i Remigiusz Mazur Hanaj.
Andrij Liaszuk na Muzycznej Scenie Tradycji
Andrij Liaszuk na "Muzycznej Scenie Tradycji" Foto: Grzegorz Śledź/PR2


Tematem polsko-ukraińskiego spotkania były pieśni wędrownych lirników i kobzarzy. To zjawisko zwykle lokowane jest bliżej ludowych tradycji muzycznych, choć jest to pewne uproszczenie. Wprawdzie nie wywodzili się oni z arystokratycznych rodów jak średniowieczni trubadurzy czy truwerzy, ale zarówno wykonawcami jak i autorami pieśni byli ludzie różnego stanu i różnych umiejętności, także wykształceni muzycznie czy literacko.

Nieporównanie więcej ludzi kiedyś w naszej części Europy dotykała choroba, kalectwo, bieda, nagły obrót fortuny, który powodował degradację statusu. Sprzyjały temu wszystkiemu różne momenty historyczne – wojny, migracje, klęski żywiołowe, kryzysy społeczne. Na wędrówkę więc wyruszali ludzie młodzi, okaleczeni przez chorobę czy działania wojenne, ale też zbiegli czeladnicy, którym cechy rzemieślnicze zamknęły wrota kariery, diacy czy żacy zbuntowani przeciw skostniałej hierarchii kościelnej, także zwyczajni ludzie w sile wieku, którzy nagle tracili majątek, rodzinę, prześladowani z przyczyn politycznych, czy starsi wyrzuceni przez najbliższą rodzinę „na żebry”, wreszcie wszelkiej maści ludzie niepokorni z charakteru.
Przy czym ukraińską i polską tradycję, chociaż na wielu obszarach i przez wiele pokoleń przenikały się one, dzielą jednak istotne różnice. Polska bardziej zindywidualizowana i zanarchizowana, bardziej urozmaicona w przekazie, z silnie zaznaczonym nurtem antyklerykalnym nie miała takiej skali i siły oddziaływania jak ukraińska, nie była zinstytucjonalizowana i nigdy nie stała się trwałym elementem kultury narodowej, mimo prób romantyków w tym względzie (przyszły zbyt późno). Inaczej ukraińska, która już u swego zarania była naznaczona etosem Kozaków – ludzi wolnych, niezależnych i wędrownych. Cerkiew nadała kobzarstwu ukraińskiemu ramy ogólnospołecznej instytucji, której członkowie, kobzarze, lirnicy i bandurzyści uczyli się w specjalnych akademiach gry, śpiewu i przede wszystkim tekstów pieśni. Byli ewangelicznymi posłańcami dobrej nowiny, odgrywali też ważną rolę w pielęgnowaniu tożsamości etnicznej narodu skazanego na byt bez własnego państwa i tę rolę wypełniali na różne sposoby, bo trzeba pamiętać, że ukraiński kobzar to nie tylko hieratyczny ślepiec, który „widzi więcej”, grywali również na weselach, czy po prostu zabawiając dzieci i młodzież. Nic dziwnego, że prześladował ich carat, a wielu z ich kontynuatorów zgładzono za Stalina w latach 30. XX wieku.
Również i dzisiaj odwołania do tego dziedzictwa w naszych krajach mają nieco odmienny charakter. Na Ukrainie możemy mówić o ciągłości tradycji dzięki postaciom bandurzystów Georgija Tkaczenki (1898-1993) i jego ucznia Mykoły Budnyka (1953-2001), istnieją tam kobzarskie cechy z kijowskim na czele, w których tradycyjną sztukę kobzarstwa (śpiewu, gry i budowy instrumentów) zgłębiają młodzi uczniowie. Tradycja ta w ograniczonym co do skali stopniu, ale jednak zdołała zachować wyraz artystyczny, znaczenie duchowe i oddziaływanie społeczne, ma swoje oparcie w oficjalnej edukacji szkolnej i akademickiej, jest obecna w kulturze narodowej i dość mocno skanonizowana. W Polsce ciągłość została zerwana, dziś dzięki w sporej mierze pasji twórcy lir Stanisława Wyżykowskiego (ur. 1927) z Haczowa pod Krosnem oraz zainteresowaniom kulturą ukraińską i tradycjami muzycznymi innych części Europy (Francja, Węgry) praktyka gry na tym instrumencie odrodziła się, w sukurs przyszło też zainteresowanie polską muzyką in crudo. Niemniej polscy lirnicy grają bardzo różną muzyką, niekoniecznie tradycyjną a niektórzy wyłącznie instrumentalną. Z kolei ci, którzy zajmują się repertuarem ballad i pieśni wędrownych nie zawsze używają liry korbowej. Zresztą tak było też i w tradycji – wędrowni śpiewacy śpiewali u nas nierzadko z akompaniamentem np. skrzypiec, harmonii czy dud albo po prostu a capella.

Remigiusz Mazur-Hanaj

 

Na "Muzycznej Scenie Tradycji" wystąpili:

Andrij Liaszuk pochodzi z Kowla na Wołyniu, jest absolwentem Państwowego Instytutu Kultury w Równem. Brał udział w wyprawach etnograficznych  na zachodnim Polesiu i Wołyniu. Od wielu lat interesuje się grą i wyrobem ludowych instrumentów. W celu popularyzacji sztuki ludowej w 2008 roku stworzył projekt Etnoground czyli szereg przedsięwzięć kulturalnych i imprez plenerowych. Zajmuje się działalnością edukacyjną wśród dzieci i młodzieży. Jest członkiem działającego w Równem zespołu „Wiejska muzyka”.
Na lirze korbowej gra od 2010 roku. Zafascynowany jest poleską i wołyńską tradycją lirniczą. Występuje na festiwalach, jarmarkach, w muzeach, na ulicy i przed bramą Ławry w Poczajowie.
Jarosław Kryśko – wychowanek chłopięco-męskiego zespołu „Dudaryk” ze Lwowa. Po raz pierwszy usłyszał ludową bandurę w 2005 roku. Trzy lata później wykonywał już kanon kobzarskich pieśni i został przyjęty do Kijowskiego Cechu Kobzarzy. W 2010 roku współtworzył Lwowski Cech Lirników i Kobzarzy. Jest członkiem zespołu „Kozacka Choreja”, zajmuje się wykonawstwem muzyki  i jak mówi: kobzarzy pomiędzy ludźmi.

Jarosław
Jarosław Kryśko, fot. Dorota Murzynowska

Remigiusz Mazur-Hanaj

Remek
Remek Mazur-Hanaj, fot. Kasia Huzarska

Moja przygoda z lirą zaczęła się od instrumentu autorstwa Stefana Puchalskiego. Jest to kopia liry z Muzeum Etnograficznego w Krakowie, która była używana prawdopodobnie na pograniczu polsko-ukraińskim.  Gram też na lirze węgierskiej spod ręki Beli Szerenyi’ego.

W moich muzycznych zainteresowaniach przeplatają się dwa nurty: muzyka eksperymentalna i muzyka tradycyjna. Uczestniczyłem w grupach Księżyc, Bractwo Ubogich, Pies Szczeka, Wędrowiec.  Ostatni mój projekt – Ptacy jest czysto autorskim, daleko idącym przetworzeniem muzyki tradycyjnej. Wykorzystuję w nim także lirę.

Na początku grywaliśmy z żoną – Agatą Harz - często na ulicy. Koncertujemy czasem w kościołach, a wraz z Psem mamy za sobą ponad 600 koncertów edukacyjnych dla dzieci i młodzieży z tradycyjnym repertuarem, który zebraliśmy z zapisów m.in. Oskara Kolberga, a także z przekazu ustnego mieszkańców wsi, którzy pamiętali wędrownych dziadów.
Od 2008 roku organizuję także tzw. tabory lirnickie, festiwale z warsztatami i koncertami (ostatnio pod nazwą Akademia Muzyków Wędrownych w Narolu), a także konkursu na Pieśń Dziadowską Nową, nagrodzone w dwóch edycjach konkursu utwory znajdą w specjalnym tomiku, który ukaże się drukiem w tym roku.

Jacek Hałas
Absolwent Akademii Sztuk Pięknych, muzykant, śpiewak, tancerz, niespokojny duch. Współtwórca interesujących formacji muzycznych  (Reportaż, Bractwo Ubogich, Muzykanci, Ket Jo Barat, Lautari, Kwartet Wiejski, Nomadzi Kultury),  projektów artystycznych (Poznański Dom Tańca, Tikkun, the Book) oraz teatralnych (Teatr Cinema, Teatr Strefa Ciszy, Schola Węgajty).

>>Zobacz koncert pieśni dziadowskich w wykonaniu Jacka Hałasa
Zajmuje się tańcem korowodowym, tradycjami wędrownych śpiewaków, działalnością warsztatową i edukacyjną. Razem z żoną Alicją (ludowe instrumenty perkusyjne) jako „Nomadzi Kultury” od 2005 podróżują po Europie z tradycyjną Jurtą, gdzie prezentują efekty swych poszukiwań oraz przedsięwzięcia realizowane wspólnie z artystami z całego świata.
Jacek Hałas od lat poszukuje śladów pieśni dziadowskich w żywej tradycji, zapisach etnografów, domowych archiwach i praktykuje grę na tradycyjnym instrumencie wędrownych śpiewaków - lirze korbowej.
Surowe, akustyczne brzmienie przyprawione szczyptą melancholii i tęsknoty za dawnymi  czasami osiąga podczas swych koncertów dzięki  unikatowym instrumentom: węgierskiej lirze korbowej z pracowni Beli Serenyiego, akordeonowi "Bell" z pracowni Franciszka Krasnodębskiego, bębenkowi radomskiemu spod ręki Macieja Żurka oraz drumli, rumuńskiemu kavalowi  i gordonowi z Gyimes - serca Transylwanii.

Jacek
Jacek Hałas w Studiu im. Władysława Szpilmana