Julia Pitera, PO

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail

"Tam było ponad 700 tys. na niecelowe umowy, były zadatki na poczet pensji, które zwracano niezgodnie z przepisami, było opłacanie prywatnych rachunków domowych z konta GIS-u. Była niegospodarność zupełnie przerażająca w tej instytucji."

Posłuchaj

+
Dodaj do playlisty
+

Z minister Julią Piterą, pełnomocnikiem rządu ds. zwalczania korupcji rozmawia Damian Kwiek.

 

Raport w sprawie nieprawidłowości w Głównym Inspektoracie Sanitarnym trafi dzisiaj do minister zdrowia?

 

On już trafił w piątek, tylko pani minister była służbowo poza Warszawą, więc jeszcze nie widziała. Przy czym ja oczywiście napomykałam jej wcześniej, że ustalenia zdaje się będą niekorzystne dla GIS-u.

 

A co jest w tym raporcie?

 

Nadużywanie władzy. To jest problem, z którym się borykamy, on jest bardzo trudny, ponieważ kolejne rządy, że się z tą sprawą uporają, a się nie uporały. To jest naprawdę trudne, ponieważ urzędnicy bardzo chronią swoje przywileje i bardzo niechętnie ukazują kulisy sprawowania przez siebie władzy. Tam było ponad 700 tys. na niecelowe umowy, były zadatki na poczet pensji, które zwracano niezgodnie z przepisami, było opłacanie prywatnych rachunków domowych z konta GIS-u, przez rok jeden z wysokich urzędników kierownictwa używał samochodu służbowego zupełnie prywatnie i miał na to formalną zgodę urzędu, było pięć służbowych samochodów, oprócz tego były ryczałty za benzynę, opłacani kierowcy… Była niegospodarność zupełnie przerażająca w tej instytucji i to jest niedobry sygnał. Bardzo się cieszę, po raz pierwszy była taka kontrola w GIS-ie, myśmy nigdy w GIS-ie nie zrobili żadnych zmian, to były jeszcze władze nadane przez PiS trzy lata temu.

 

A to była rutynowa kontrola? Czy były jakieś sygnały, które spowodowały, że państwo na tę kontrolę się zdecydowali?

 

Były sygnały. Istnieje coś takiego jak kontrola w ramach nadzoru, jeśli chodzi o instytucje podległe premierowi, i tam w ramach nadzoru premiera ta kontrola jest prowadzona, natomiast są kontrole doraźne, przeprowadzane w sytuacji, w której dostajemy sygnały. Ja dostałam sygnały. Bardzo często jest tak, coraz częściej zresztą, że dostajemy sygnały od urzędników z wnętrza tej instytucji, którzy mają dość, chcą normalnie, porządnie pracować, nie chcą uczestniczyć w machinacjach, o których doskonale wiedzą, że są niezgodne z prawem. I to nie jest tylko strach, że będą współponosić odpowiedzialność, ale ja wierzę w to, ze ludzie są w swojej większości uczciwi, natomiast często boją się stracić pracę, ponosić konsekwencje, ale nie chcą żyrować cudzych nieprawidłowości.

 

Jakie będą w tym przypadku konsekwencje? Będą jakieś dymisje?

 

Decyzja należy do pani minister zdrowia. Powinna wyciągnąć z tego wnioski, zwłaszcza, ze tam są jeszcze inne aspekty, których już żeśmy dalej nie drążyli, bo nie do wszystkich mogliśmy dojść ze względu na uprawnienia Departamentu Kontroli. Ale są tam niedobre związki z fundacjami… W każdym razie, nie powinny mieć miejsca takiego typu rzeczy absolutnie.

 

Zdaniem pani minister główny inspektor sanitarny powinien zostać odwołany?

 

On również korzystał z tych przywilejów i różnych opłat na cele prywatne… z tych przywilejów, o których mówiłam on również korzystał.

 

Za nami wyborczy weekend. Dlaczego premier postanowił jechać do Lichenia i mówić o wsi w tym ważnym momencie, tydzień przed wyborami – strategiczny moment dla każdej kampanii.

 

Z bardzo prostego powodu… Ja zresztą prywatnie wychodzę z założenia, że na początku XXI wieku w Polsce, która jest członkiem Unii Europejskiej, i która się bardzo unowocześniła – bo przecież obraz Polski dwadzieścia lat temu i teraz to jest zupełnie inny świat – rolnicy są przedsiębiorcami, oni również planują, inwestują, zawsze jest jakiś procent gospodarstw niedużych, które nie bardzo sobie daję radę w tej nowej rzeczywistości, ale jednak już dzisiaj rolnictwo jest naprawdę gospodarki rolnej, gdzie muszą rolnicy planować, starają się o dopłaty, coraz bardziej mają świadomość, w jaki sposób trzeba występować o te pieniądze, kiedyś nie dawano sobie rady z tymi wnioskami, dzisiaj radę sobie dają, mają znakomity sprzęt rolniczy, bardzo wysokopłatny, to znaczy drogi…

 

Tylko ja pytam, dlaczego premier pojechał tam.

 

Dlatego, że to jest teren rolny, teren, na którym rolnictwo stanowi olbrzymi procent.

 

Dlaczego premier wybrał wieś i Licheń przed wyborami?

 

Trudno mi powiedzieć, ja nie jestem w stanie powiedzieć. Proszę zrozumieć, tereny, które się wybiera w kampanii wyborczej, zawsze są jakoś są dopasowane do strategii wyborczej, którą sobie partia polityczna przyjmuje, tak że z całą pewnością było to zaplanowane, z jakichś powodów, których nie znam, bo ja nie planuje kampanii wyborczej.

 

Ale na pewno pani minister ma bardzo dobre informacje na ten temat.

 

Powiem szczerze, że ja akurat jestem zajęta bieżącą pracą i w tych rzeczach, o które mnie pan pytał na początku, czuję się znacznie lepiej. Kampania – mniej, ja właściwie tylko w dwa weekendu uczestniczyłam w wydarzeniach wyborczych, więcej – nie. Zajmuję się normalną pracą.

 

Często komentatorzy, a także politycy, zwracają uwagę, że prezydent nie powinien angażować się w kampanię wyborczą. Może podobne oczekiwania powinniśmy mieć wobec premiera?

 

Z jedną drobną różnicą – premier jest szefem partii politycznej…

 

Donald Tusk jest szefem Platformy, ale ważniejsze jest zapewne to, że jest premierem.

 

To też zwracam uwagę, że na wszystkie spotkania jeździ za pieniądze partii politycznej, tak jak my wszyscy, ja też na te dwa spotkania, w których brałam udział, jeździłam swoim prywatnym samochodem – chciałabym, żeby to było oddzielone. Zwracam uwagę, że jest to weekend, czyli dni wolne od pracy. Natomiast prezydent wypisał się z partii politycznej, ogłosił, że jest apolityczny, po czym występuje z panem Bielanem za plecami, mrugając okiem do publiczności, że trzeba iść głosować, ale wiedzie na kogo trzeba głosować. I to już moim zdaniem jest rzecz na granicy przyzwoitości.

 

Za nami także prawybory. Czy wyniki prawyborów są istotne? Przypomnijmy, PO wygrała, drugie miejsce zajęło SLD, trzecie PiS.

 

Traktuję prawybory jako wydarzenie raczej o charakterze towarzyskim i parapolitycznym. Nie przywiązuję specjalnej wagi. To jest jakaś taka nowa wyborcza tradycja. Kiedyś ustalono, że we Wrześni są najbardziej typowe wyniki wyborów, dla późniejszych efektów tych prawdziwych wyborów najbardziej reprezentatywne. I tak to zostało. Ale ja specjalnie nie przywiązuję wagi. Chciałabym jeszcze wrócić do sprawy udziału premiera… Gdy Jarosław Kaczyński jako premier brał udział w kampanii wyborczej w 2007 roku też nikt nie miał do niego o to pretensji. Prawda?

 

Tak było, rzeczywiście. Chociaż na ogół silne zaangażowanie najważniejszych urzędników pewnie ciągle będzie budziło…

 

Nie może budzić, bo we wszystkich krajach jest dokładnie tak samo. W Stanach Zjednoczonych… zawsze jeżeli urzędujący prezydent uczestniczy w kampanii partii, którą reprezentuje… tak nie ma, to absolutnie nie jest prawdziwa opinia.

 

Ale być może wyborcy woleliby, żeby premier zajmował się swoimi obowiązkami…

 

Zajmuje się jak najbardziej – od poniedziałku do piątku.

 

Prawybory są formą sondażu, inny sondaż publikuje dzisiaj „Rzeczpospolita”, w nim Platforma nadal jest górą, ale w Krakowie i Rzeszowie ta przewaga nad PiS stopniała prawie do zera, to jest 1 punkt procentowy. Co Platforma może jeszcze zrobić w ciągu tego tygodnia, żeby popracować nad tymi dwoma ważnymi miejscami w Polsce?

 

Robić konsekwentnie to, co robi. Ja jestem zwolenniczką pracy u podstaw i dlatego uważam, że bardzo dobrze robi politykom – tak jak w każdej innej dziedzinie życia – taka pozytywistyczna praca w ramach obowiązków, które człowiek ma. Uważam, że to przynosi najlepsze, najbardziej długotrwałe efekty. Ja jestem w końcu w polityce piętnaście lat i staram się systematycznie przez cały ten czas pracować i wykonywać swoje obowiązki. Tak tez moim zdaniem Platforma powinna robić – wykonywać systematycznie swoje obowiązki. Każdy z członków PO powinien to robić.

 

Tak zapewne Platforma robiła, tylko efekty w tych dwóch ważnych miastach są niezbyt dobre, a do wyborów pozostał tylko tydzień. Może jakieś błędy tam państwo popełnili, które można naprawić?

 

To zawsze był taki matecznik na Rzeszowszczyźnie, więc akurat te relacje, które wyszły w kampanii, może są gorsze od proporcji, które były jakiś czas temu, natomiast są w dalszym ciągu znacznie lepsze niż to, co miało miejsce 2-4 lata temu. To był obszar absolutnie podległy PiS-owi, i tyle. Zobaczymy, jakie będą wyniki wyborcze. Jeżeli te proporcje są 50 na 50, to i tak zrobiliśmy olbrzymi postęp, że udało się odzyskać jednak zaufanie obywateli. Nie ukrywam, że ja sama w wielu sprawach na Podkarpaciu brałam udział, wiele problemów rozwiązałam i mam nadzieję, że mieszkańcy Podkarpacia to zauważyli, bo naprawdę starałam się kilka trudnych konfliktów tam rozwiązać – i udało się.

 

Pani minister zamierza zająć się sprawą Janusza Palikota, o której od kilku dni pisze „Dziennik”?

 

Nie mogę się zająć i bardzo wyraźnie to tłumaczyłam w telewizji. To są sprawy natury skarbowej. Dostęp do tajemnicy skarbowej ma wyłącznie administracja skarbowa oraz – jeżeli jest prowadzone postępowanie – prokuratura, która zwraca się o to, aby takie informacje uzyskać. Ale może to robić tylko administracja skarbowa. Nikt nie ma prawa do tego, żeby w tego typu dokumenty zajrzeć. Ponieważ prokuratura w tej chwili prowadzi tę sprawę, jak wiemy, administracja skarbowa z pewnością dostanie wystąpienie prokuratury o zbadanie tej rzeczy. Jedyne, co możemy zrobić, i co zostało zrobione, i o czym powiedział pan premier, mianowicie uzyskał informacje od posła Palikota. Oczywiście trzeba mieć informacje ze wszystkich stron, żeby obraz był pełny, czyli również ze strony organów państwa. I na to musimy poczekać, ponieważ to jest niemożliwe, żebyśmy sami to ustalili.

 

Ostatnio jest głośno w dwóch sprawach: w sprawie ministra Piotra Kownackiego, tu chodzi o BOŚ, a także o sprawie Janusza Palikota. Daje się zauważyć, jeśli chodzi o retorykę polityków PO, pewną różnicę, to znaczy, w odniesieniu do Piotra Kownackiego to jest żądanie dymisji i bardzo ostre komentarze, w stosunku do Janusza Palikota jednak te komentarze są łagodniejsze. Wiem, że Piotr Kownacki jest ministrem, Janusz Palikot tylko posłem, ale ta ocena jest różna.

 

Proszę zwrócić uwagę, że ta ocena wypływa od parlamentarzystów. Jeśli chodzi o członków rządu komentarzy pod adresem pana Piotra Kownackiego właściwie nie było. Ponieważ wychodzimy dokładnie z tego samego założenia. Natomiast mogę sobie pozwolić na komentarz etyczny: otóż, niewiele wcześniej przed objęciem funkcji w banku, pan Kownacki był wiceprezesem NIK-u, kontrolował również szpitale i ich zadłużenie, potem z banku z powrotem przeszedł do NIK-u, szpitale były kontrolowane i NIK bardzo źle oceniał sprawę zadłużenia szpitali i wykupu tego zadłużenia. To, co dla mnie jest dość nieładne, to jest ten dualizm oceny, subiektywne usadzenie się w zależności od funkcji, w sytuacji gdy jednocześnie pan Kownacki jest szefem Kancelarii, w której pan prezydent zawetował projekt reformujący służbę zdrowia tak, żeby szpitale nie mogły zaciągać pożyczek i nie mogły się zadłużać.

Polecane