Klątwa? Nie - po prostu totalna żenada

polskieradio.pl
Marcin Nowak 29.07.2012
Agnieszka Radwańska
Agnieszka Radwańska, foto: PAP/EPA/ANDY RAIN

Niebywały obciach - tak w skrócie można opisać porażkę Agnieszki Radwańskiej w pierwszej rundzie turnieju tenisowego na igrzyskach olimpijskich w Londynie.

Polskie Radio zaprasza do słuchania relacji i transmisji z Igrzysk Olimpijskich, które nadawane są na antenach Programu Pierwszego, Trzeciego i Czwartego Polskiego Radia.

Agnieszka Radwańska, rozstawiona w igrzyskach w Londynie z numerem drugim, przegrała z Niemką Julią Goerges 5:7, 7:6 (7-5), 4:6.

Zobacz naszą relację ze spotkania Agnieszki Radwańskiej z Julią Goerges >>>

Komentarze dotyczące porażki popularnej "Isi" zaczynają się od wzmianki o tzw. "klątwie chorążych". Sportowcy, którzy mają przywilej niesienia biało-czerwonej flagi na otwarciu igrzysk, to zwykle wielcy faworyci do medalu. Nie inaczej było tym razem, choć na dziewiętnaście igrzysk chorąży przywieźli tylko sześć medali.

Pragnąłbym jednak zostawić "klątwy" i "przepowiednie" bardziej kompetentnym w tej materii - wróżbitom. Wolę skupić się na stylu, jaki zaprezentowała reprezentantka Polski w Londynie. A ten był żenujący i nie ma co się chować za jakimiś przesądami.

Agnieszkę i Julię dzieli przepaść

Przy okazji występu 23-letniej Agnieszki Radwańskiej w turnieju olimpijskim często mówiło się nawet o złotym medalu. Co bardziej ostrożni obstawiali jakikolwiek medal, a właściwie wszyscy w ciemno typowali, że polska tenisistka w Londynie dojdzie co najmniej do ćwierćfinału. W końcu nie tak dawno na wielkoszlemowym Wimbledonie, gdzie rozgrywane są zawody olimpijskie, dotarła aż do wielkiego finału. Polka zajmuje też drugie miejsce w światowym rankingu tenisistek - ma za sobą wiele fantastycznych występów w tym roku.

Któż mógł przypuszczać, że "Isia" wyleci z hukiem już w pierwszej rundzie? W końcu jej rywalka - 23-letnia Niemka Julia Goerges (24 na liście WTA) prezentuje co najwyżej przeciętny poziom, a przebłyski geniuszu w jej karierze można policzyć na palcach jednej ręki.

Julia
Julia Goerges

Niespodziewanie - w niedzielnym pojedynku Goerges miała tych przebłysków całkiem sporo. Co jednak absolutnie nie usprawiedliwia Agnieszki Radwańskiej. Polka powinna poradzić sobie z Niemką, nawet jeśli ta znajduje się w życiowej formie. Aż taka przepaść dzieli bowiem obie tenisistki. W końcu "Isia" ma potencjał by być najlepszą tenisistką na świecie.

Mecz straconych szans

Różnicę klas widać było nawet z przebiegu meczu. Julia Goerges solidnie i spokojnie punktowała, unikając długich wymian, które były jak "woda na młyn" dla naszej tenisistki. Ryzyko opłaciło się Niemce, a Agnieszka Radwańska nie potrafiła wejść w rytm meczowy. Niemniej jednak pierwszy set był spokojnie do wygrania dla Polki. Jedynym problemem było jej zaangażowanie, aktywność. Tenisistka z Krakowa sprawiała bowiem wrażenie, jakby jej się nie chciało wygrać tego meczu.

Potwierdza to przebieg pierwszej partii. Od stanu 2:4, gdy zaczęło się robić bardzo niebezpiecznie dla Polki - "Isia" zdobyła trzy kolejne gemy. Później zapewne znów się rozluźniła i ponownie pozwoliła się przełamać na 5:6. Chwilę potem obroniła trzy setbole (od 0-40)! Jednak Niemka wykorzystała czwartą okazję. Cały set przebiegał więc pod znakiem - czy Radwańskiej zachce się pograć na pewnym poziomie, czy też nie?

Nie inaczej wyglądała druga partia - tym razem już wygrana przez polską tenisistkę. Najpierw walka gem za gem, a na koniec tie-break. I co widzimy na zakończenie seta? Radwańska prowadzi 5:0, później 6:1 i ma pięć piłek setowych. Znów jednak myśli, że to już koniec partii, a tymczasem Julia Goerges broni cztery setbole! Dopiero przy piątym - przyparta do muru "Isia" zdołała rozstrzygnąć o wyniku tie-breaka.

Prawdziwy dramat miał jednak miejsce w decydującej partii. Radwańska zaczęła pewnie i szybko wyszła na prowadzenie 3:1. Jednak znów (ile razy można?) coś zacięło się w grze Polki i z seta, który spokojnie należało wygrać jednym przełamaniem - zrobiła się mordercza walka o każdy punkt. Jak się okazało presję lepiej zniosła Niemka. Agnieszka Radwańska straciła swoje podanie na 4:5, a potem nie zdołała odrobić strat w dziesiątym gemie. I nie ma co żałować polskiej tenisistki - sama zgotowała sobie bowiem ten los.

Agnieszka
Agnieszka Radwańska

Jak na dłoni widać było brak koncentracji, lekceważenie rywalki, problemy z utrzymanie nerwów na wodzy, czy brak zaangażowania. Radwańska wróciła do swojej gry sprzed dwóch lat, gdzie potrafiła wygrać jeden turniej, by w następnym odpaść w pierwszej rundzie.

Żenujący strój Agnieszki

Strój Agnieszki Radwańskiej wzbudza kontrowersje >>>

To tyle jeśli chodzi o mecz. Nie mogę jednak przejść obojętnie obok jeszcze jednego elementu niedzielnego pojedynku. Strój Agnieszki Radwańskiej w spotkaniu igrzysk olimpijskich był dla mnie bowiem aż tak żenujący, że muszę o nim wspomnieć. Jestem tradycjonalistą pod względem tenisa - zawsze byłem. Niedopuszczalne są dla mnie, np. czarne skarpetki do białych tenisowych butów, koszulki bez rękawków, wymyślne (i zarazem ohydne) stroje sióstr Williams, czy jakikolwiek poza białym - strój na Wimbledonie.

Wimbledon to świątynia tenisa. Kolebka tej dyscypliny sportu. A ponad wszystkim - to niezwykła tradycja, jaka wiążę się z występami na kortach trawiastych All England Lawn Tennis and Croquet Club. Tenisiści grający na Wimbledonie zobowiązani są występować w białych kostiumach i jest to jedyne tego typu ograniczenie w całym cyklu rozgrywkowym. Każdy musi się dostosować. W takim też białym stroju wystąpiła tu Agnieszka w czerwcu, gdy dochodziła do finału tej wielkiej imprezy.

Zdaję sobie sprawę, że igrzyska olimpijskie to nie Wimbledon i panują tu inne prawa, choć impreza odbywa się w dokładnie tym samym miejscu. Wydawało mi się jednak, że przez wzgląd na szacunek do turnieju, który odbywa się od 1877 roku - tenisiści pozostaną przy białych strojach. Względnie dopuszczalne dla mnie są barwy narodowe poszczególnych zawodników.

Agnieszka
Agnieszka Radwańska

Natomiast w życiu nie spodziewałbym się, że na starcie zawodów olimpijskich nasza reprezentantka wyjdzie ubrana w granatową spódniczkę z wyraźnymi różowymi/jaskrawo pomarańczowymi (!) elementami. Po prostu obciach. Do tego żadnej mini-flagi przyszytej na piersi (jaką można było chociażby zobaczyć u Julii Goerges, notabene grającej w białej koszulce), tylko paskudny napis "Poland" (jakby nie można było "Polska") z tyłu ubioru - na dodatek także na tym paskudnym różowym tle.

Z odpadnięcia Agnieszki jest więc przynajmniej jeden plus - nie będziemy musieli oglądać tego stroju nigdy więcej na kortach w Londynie.

Nie jestem fanem Radwańskich - tylko nie strzelajcie!

Tak gwoli wyjaśnienia - nigdy nie byłem fanem klanu Radwańskich, o czym zawsze bez ogródek informowałem publicznie. Uważam, że Agnieszka stała się arogancka, zbyt pewna siebie i powoli traci kontakt z rzeczywistością. Nie wpływa to jednak na moją ocenę występów Polki, która do igrzysk olimpijskich prezentowała wyśmienitą formę.

Mogę wybaczyć wpisy typowo polityczne na oficjalnej stronie sióstr. Wydaje mi się, że to kiepskie miejsce na zamieszczanie informacji, które nie wiążą się z karierą sportową tenisistek, ale oczywiście - Radwańscy mają pełne prawo do publikowania co im się żywnie podoba.

Mogę przymknąć oko na wyśmiewanie się z innych tenisistek, jak słynna konferencja prasowa Agnieszki Radwańskiej, gdy krytykowała stękanie Marii Szarapowej. Wychodzę z założenia, że jeśli stękanie przy uderzeniu piłki nie jest zabronione przepisami - to nie powinniśmy tego komentować, nawet jeśli na korcie potrafi to być deprymujące. Ale w animozje pomiędzy poszczególnymi zawodniczkami też nie będę wchodził.

Denerwujące jest u Radwańskiej ciągłe szukanie usprawiedliwień po porażkach. A to bo kontuzja, a tu nawierzchnia była nie taka, etc. Ale to też można zrozumieć.

Dla mnie czarę goryczy przelała afera z udziałem Radwańskich w turnieju w Warszawie. W 2009 roku najlepsza polska tenisistka odmówiła gry na tej imprezie. Doszło do konfliktu klanu Radwańskich z organizatorami turnieju. Zdaje się, że poszło o tzw. "startowe", czyli opłatę za sam przyjazd na zawody, którą często stosuje się by zwabić na turniej znanych tenisistów.

Agnieszka
Agnieszka Radwańska

Oczywiście domyślam się, że obie strony mają swoje za uszami w tym konflikcie. Patrzę jednak na tę sytuację poprzez pryzmat fana tenisa ziemnego, który na największej imprezie tej dyscypliny w kraju nie mógł zobaczyć - najlepszej polskiej zawodniczki. A prawdopodobnie wszystko przez kasę. Nie potrafiłem wtedy i nie potrafię dziś zrozumieć, jak można traktować występ przed polską publicznością tylko w kategoriach zarobkowych. Ukazuje to przerażający stosunek Radwańskich do fanów polskiego tenisa.

Na szczęście tenis to dyscyplina indywidualna i nie czuję żadnego obowiązku by kibicować zawodnikom tylko dlatego, że pochodzą z Polski. Podobnie podchodzę do rozgrywek klubowych. Choć zwykle w europejskich pucharach trzymam kciuki za nasze drużyny kciuki - nie jest to dla mnie obligatoryjne. Każdy ma bowiem swoje sympatie/antypatie klubowe.

Dlatego nigdy nie ukrywałem też swojej antypatii do Radwańskich (czy obecnie do Mai Włoszczowskiej - w związku z jej konfliktem z trenerem Andrzejem Piątkiem i "olaniem" polskich kibiców poprzez brak udziału w Mistrzostwach Polski). Nie widzę powodu do zmiany swojego stosunku do polskiej tenisistki, tylko dlatego, że zaczęła osiągać poważne sukcesy.

Potrafię docenić, że Agnieszka jest wielce utalentowaną zawodniczką, która ma potencjał na zostanie liderką rankingu tenisistek. Cieszę się, że poprzez jej sukcesy na korcie - promowany jest tenis ziemny w Polsce. Ale lubić jej nie muszę, co mam nadzieję jest zrozumiałe. Dlatego dla mnie turniej na kortach w Londynie nie skończył się na klęsce Agnieszki. Teraz będę szczerze kibicował Novakowi Djokoviciowi, czy Marii Szarapowej.

Londyn 2012 - serwis specjalny >>>

Marcin Nowak, polskieradio.pl

sortuj
liczba komentarzy: 0
    Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!