Polskie Radio

Premier League: Liverpool pokonał Everton w derbowym starciu

Ostatnia aktualizacja: 19.12.2016 22:56
Liverpool pokonał Everton 1:0 w jednym z najważniejszych dla jego kibiców meczów sezonu. Goście strzelili decydującą bramkę w doliczonym czasie gry.
Maarten Stekelenburg broni strzał Roberto Firmino
Maarten Stekelenburg broni strzał Roberto FirminoFoto: PAP/EPA/PETER POWELL

Wysokie tempo, agresja i niesamowita atmosfera - na to zawsze można liczyć w derbach Liverpoolu. Lepiej w mecz wszedł Everton, który odważnie atakował i odbierał dużo piłek na połowie swoich rywali. Widać było, że pomaga im fanatyczny doping kibiców oraz niedawna wygrana z Arsenalem. Podopieczni Ronalda Koemana nie potrafili jednak przełożyć swojej przewagi na czyste sytuacje lub bramki. 

Zawodnicy z czerwonej części miasta bronili dobrze, ale także mieli problemy z tym, by przedostać się przez defensywne zasieki rywali. Pierwsza połowa nie przyniosła bramek, a w drugiej części gry z każdą minutą rozkręcał się Liverpool. Juergen Klopp musiał odbyć z piłkarzami poważną rozmowę w szatni, wiemy jednak, że to jeden z mistrzów motywacji. W takim meczu może czegoś zabraknąć pod względem techniki czy taktyki, zaangażowanie jest tu jednak podstawą, którą widać w każdej akcji.fc li

O tym, że mamy do czynienia z meczem drużyn, które darzą się dużą niechęcią, przekonaliśmy się na nieco ponad dwadzieścia minut przed końcem widowiska. Po ostrym wejściu Rossa Barkleya zawodnicy spięli się przy linii bocznej, sędzia musiał ostudzić nastroje. Powtórki pokazały, że gdyby za faul Anglika arbiter pokazał czerwoną kartkę, nikt nie mógłby mieć pretensji. 

Kontuzji, która uniemożliwiła mu grę, doznał golkiper "The Toffees", Maarten Stekelenburg. Wprowadzony za niego Joel Robles w 80. minucie popisał się kapitalną interwencją po strzale Firmino - wyciągnął się jak struna i wybił piłkę z linii bramkowej.

W ostatnich minutach gospodarze ograniczyli się głównie do obrony i wybijania Liverpoolu z uderzenia. Kibice oglądali dużo fauli, niewiele natomiast było tu dobrego futbolu. Mecz nie zakończył się jednak remisem, a zadecydował o tym Daniel Sturridge. Rezerwowy pojawił się na boisku w 82. minucie, a w doliczonym czasie gry uderzył lewą nogą sprzed pola karnego. Piłka odbiła się od słupka, a pierwszy dopadł do niej Sadio Mane.

Gospodarze nie zdołali odwrócić losów spotkania, Liverpool natomiast zmniejszył stratę do prowadzącej w tabeli Premier League do 6 punktów.

ps, PolskieRadio.pl


Czytaj także

Premier League: Manchester City wyrwał zwycięstwo w arcyważnym meczu. Arsenal wywiesza białą flagę?

Ostatnia aktualizacja: 18.12.2016 19:44
W największym szlagierze 17. kolejki Premier League Manchester City pokonał Arsenal 2:1 i wskoczył na pozycję wicelidera. Piłkarze Pepa Guardioli potwierdzili, że nie zamierzają przestać wierzyć w skuteczną pogoń za prowadzącą w tabeli Chelsea.
rozwiń zwiń