Krzysztof Grzesiowski: Przenosimy się właściwie przed siedzibę Polskiego Komitetu Olimpijskiego, a tam sekretarz generalny PKOl-u Adam Krzesiński. Witamy, panie Adamie, dzień dobry.
Adam Krzesiński: Dzień dobry, witam serdecznie.
To dziś kibice dowiedzą się, ilu naszych sportowców pojedzie na igrzyska do Soczi?
Tak, dzisiaj o 12-ej zbierze się zarząd Polskiego Komitetu Olimpijskiego i powoła skład reprezentacji na zbliżające się igrzyska, aczkolwiek nie jest to wielka tajemnica ta liczba, dlatego że biorąc pod uwagę fakt, że bazujemy na kryteriach międzynarodowych, to bardzo łatwo sprawdzić na listach światowych federacji, którzy polscy zawodnicy zakwalifikowali się na igrzyska. Tak że propozycja składu to jest 56 osób, 56 zawodniczek i zawodników.
Czy ta liczba może ulec zmianie z różnych powodów?
Może się minimalnie zmienić, dlatego że w snowboardzie i w łyżwach figurowych nasi zawodnicy są na pierwszych miejscach rezerwowych, a inne narodowe komitety olimpijskie mają czas bodajże do 24-ego na potwierdzenie udziału tych, którzy się zakwalifikowali. Czyli jeśli ktoś nie potwierdzi, ktoś zrezygnuje bądź stanie się taka sytuacja, będzie kontuzja czy z innych powodów, to wtedy nasi rezerwowi wskoczą do reprezentacji, ale być może to będzie dotyczyć jednej osoby, może dwóch, a być może żadnej, bo się okaże, że wszyscy startują. Tak że dzisiaj mamy 56 osób w proponowanym składzie.
A ile osób będzie towarzyszyło tym 56 zawodnikom?
Tu chciałbym sprostować, bo to określenie „towarzyszyło” kojarzy się troszkę z jakimś życiem towarzyskim, natomiast mówimy tu o osobach współpracujących ze sportowcami, czyli o tych, bez których sportowcy nie osiągną swoich sukcesów ewentualnych, czyli trenerzy, fizjoterapeuci, lekarze, serwismani, co w sportach zimowych jest szczególnie istotne, tak że to są całe sztaby ludzi pracujących na sukcesy sportowców. Powiem tak: w grupie Justyny Kowalczyk, czyli jednej zawodniczki, jest 8 osób, są dwaj serwismani, jest trener, jest asystent, są trenerzy, którzy rozbiegają jej narty, które są posmarowane. I trzeba pamiętać, że inaczej tego w sportach, szczególnie zimowych, nie jesteśmy w stanie ułożyć, tak funkcjonuje cały świat sportowy. Dlatego unikam nazywania tej osoby, osoby towarzyszące to są ludzie współpracujący, którzy jadą po to, żeby ciężko pracować na sukces swoich podopiecznych, a tych osób mamy, troszkę mnie pan zaskoczył tym pytaniem, ale wydaje mi się 63 osoby.
A kiedy będą ślubowania olimpijskie, piąte kółko olimpijskie, kiedy będą wręczane? Czy to wszystko będzie działo się w Warszawie, czy gdzieś może poza granicami kraju, a być może wręcz już podczas pobytu zawodników w Soczi?
Oczywiście różnie w zależności od programów szkoleniowych tych ostatnich tygodni, a w zasadzie dni poszczególnych sportowców. My doszliśmy do wniosku już dawno temu, że nie będziemy ingerować w ostatnią fazę przygotowań poprzez nasze ceremonie, dlatego że nie chcemy zakłócać tych przygotowań, chcemy, żeby sportowcy przepracowali ten ostatni bardzo ważny okres tak jak zaplanowali ich trenerzy. Dlatego dostosowujemy zarówno przeloty naszych sportowców, czyli terminy ich wylotów do Soczi, jak i ceremonie ślubowania do ich kalendarzy sportowych. I dlatego jest to różnie. I znaczna część ślubuje oczywiście w Warszawie i to będą dwa razy, taka ceremonia ślubowania. 31 stycznia ślubować będą łyżwiarze szybcy, saneczkarze i bobsleiści, którzy wczoraj zakwalifikowali się na igrzyska, natomiast 2 lutego duża część narciarzy, biatloniści i jeszcze pojedynczy sportowcy z innych sportów, natomiast ci najbardziej popularni nasi zimowi sportowcy, czyli Justyna Kowalczyk i skoczkowie, będą ślubowali już w Soczi, w wiosce olimpijskiej po przybyciu na miejsce. Justyna z tego, co wiem, lada moment, a być może już wyjechała za granicę, już się w Polsce nie pojawi przed igrzyskami, stąd też nie było możliwości zorganizowania ślubowania dla niej, natomiast skoczkowie lecą na igrzyska z Krakowa i doszliśmy do wniosku, że nie będziemy ich specjalnie na ceremonię ślubowania ściągać do Warszawy po to tylko, żeby spędzili tutaj tę właśnie godzinę czy półtorej na tej ceremonii i musieli wracać do Krakowa. Tak że podporządkowując się przede wszystkim sportowi i temu, co jest najważniejsze w starcie na igrzyskach, nie zmuszaliśmy nikogo do zmiany planów.
Panie Adamie, a czy Polski Komitet Olimpijski policzył koszty obecności naszej reprezentacji na igrzyskach?
Tak, oczywiście, znamy mniej więcej koszty, bo jeszcze nigdy nie wiadomo, co się może wydarzyć, ale zanim powiem o tych kosztach, to chciałbym wyjaśnić jedną sprawę i myślę, że to jest bardzo istotna informacja dla słuchaczy, dla kibiców, mianowicie taka, że Polski Komitet Olimpijski zabezpiecza start polskiej reprezentacji na igrzyskach olimpijskich, to kolejnych już igrzyskach olimpijskich, bez udziału środków publicznych. My nie korzystamy ze środków budżetu państwa, my nie korzystamy z żadnych dotacji, wszystkie koszty ponoszone przez PKOl w związku ze startem w igrzyskach są to środki zdobyte od naszych sponsorów, tak że można powiedzieć, że od naszych dobrodziei sportu olimpijskiego, dzięki którym polska reprezentacja po raz kolejny wystartuje w igrzyskach olimpijskich, będzie dobrze ubrana, będzie miała wszystko zagwarantowane od A co Z i w zasadzie sportowcy będą się koncentrować tylko na starcie.
Natomiast jeśli chodzi o te koszty, które dotyczą teraz Soczi, to są około 4 mln zł, ale bez kosztów nagród, które wypłacimy po igrzyskach, dlatego że na dzisiaj nie jesteśmy w stanie ocenić, ile medali zdobędziemy, w związku z tym nie jesteśmy w stanie ocenić, jaki budżet potrzebujemy na nagrody, oby jak największy, byśmy mieli kłopot z pieniędzmi, żeby te nagrody zabezpieczyć, natomiast przy okazji igrzysk w Vancouver wypłaciliśmy milion 950 tysięcy złotych nagrody. Tak że to są mniej więcej koszty startów w zimowych igrzyskach, gdzie startuje reprezentacja, tak jak wspomniałem, 56-osobowa, natomiast letnie igrzyska, trzeba pamiętać, są kilkakrotnie droższe, dlatego że ta reprezentacja jest ponad 200-osobowa wtedy.
Rozumiem, że premie i nagrody dla zawodników pozostają na takim poziomie, na jakim informowano o tym ostatnio, czyli 120 tysięcy, 80 i 50 tysięcy złotych indywidualnie za odpowiednio złoty, srebrny i brązowy, 90, 60, 30, 7,5 w drużynie, no i premie dla trenerów 60, 40 i 25 tysięcy złotych. Czy coś się zmieniło może?
Tak, oczywiście, to są tej wysokości nagrody. One są na tym samym poziomie co po igrzyskach letnich w Londynie. Natomiast to, że się niedawno ukazała ta informacja, to nie znaczy, że to jest informacja z ostatnich chwil, dlatego że my staramy się z informacjami istotnymi dla sportowców, czyli przede wszystkim system kwalifikacyjny, uzgodnienie systemu kwalifikacyjnego, a także wysokości nagród z takimi informacjami staramy się dotrzeć dużo, dużo wcześniej, dlatego zawsze na co najmniej rok przed igrzyskami, przed tą najważniejszą imprezą zarząd Polskiego Komitetu Olimpijskiego podejmuje decyzje w tych dwóch kluczowych tematach i tak naprawdę wysokość nagród znaliśmy już w grudniu 2012 roku, czyli ponad rok temu. I to są te wysokości, o których pan wspomniał.
Mam do tej pory na koncie 14 medali olimpijskich przywiezionych z zimowych igrzysk. Rozpoczął jeszcze w 1956 roku na igrzyskach w Cortina d’Ampezzo Franciszek Groń-Gąsienica, najbardziej medalodajne były oczywiście igrzyska w Vancouver, bo to 6 z 14 medali zdobyliśmy 4 lata temu, wtedy był 1 złotych, 3 srebrne, 2 brązowe. No i oczywiście pojawia się teraz pytanie: ile możemy przywieźć medali w tym roku? Czy będzie ich więcej jak w Vancouver, czy może będzie mniej? Bodaj w grudniu minister sportu Andrzej Biernat coś wspominał nawet o zdobyciu 10 olimpijskich medali. Ale pytanie jest dosyć proste: czy te nasze oczekiwania nie są nadmierne?
Oczekiwania zawsze są nad wyraz optymistyczne, bo chcielibyśmy, by sukcesów było jak najwięcej. Naszym marzeniem jest pobicie rekordu z Vancouver, czyli tych 6 medali, i to byłby fantastyczny wynik, natomiast w mojej ocenie realnie patrząc na możliwości, uważam, że powinniśmy cieszyć się, jeśli zdobędziemy 4 medale. I wszystko, co będzie ponad te 4 medale, to naprawdę będzie ogromny sukces polskich sportów zimowych, bo wyliczanie szans, mówienie o tym, że mamy 10, 12, 14 szans medalowych nie przekłada się tak naprawdę na medale. Cały świat pracuje na te igrzyska, wszyscy przygotowują się do tego startu jako najważniejszego w 4-leciu, co jest zrozumiałe, i naprawdę o te medale na igrzyskach jest bardzo trudno. Tam już decydują niuanse, tam decydują setne sekundy bardzo często i naprawdę na dzisiaj moim zdaniem polski sport zimowy właśnie stać na wynik w okolicach 4 medali. Aczkolwiek to nie jest powiedziane, i mam nadzieję, że tak będzie, że tych medali nie będzie więcej, bo tu liczymy oczywiście na te sporty, które w ostatnich sezonach, a szczególnie w ostatnim sezonie bardzo dobrze się pokazały, czyli tradycyjnie Justyna Kowalczyk, tradycyjnie skoczkowie, ale również łyżwiarze szybcy, którzy mieli bardzo dobry ostatni sezon, a w tym sezonie również już pokazali, że są mocni. No i nieobliczalne biatlonistki, które mają huśtawkę formy i wyników na pucharach świata, raz są w ścisłej czołówce, innym razem daleko. I miejmy nadzieję, że akurat w tej amplitudzie trafimy na szczyt ich formy i na igrzyskach w Soczi zdobędą najwyższe miejsca, na jakie ich stać.
Jeszcze jedna kwestia, panie Adamie, bardzo ważna z powodu tego, co dzieje się w Rosji, z powodu tego, co dzieje się na Kaukazie i na Zakaukaziu – kwestia bezpieczeństwa. Jak pan sądzi, jak te igrzyska pod tym względem będą wyglądały? Bo wiemy już sporo, wiemy, że to praktycznie strefa będzie zamknięta, że kontrole, że pewnie sposób poruszania się czy możliwość poruszania się również w jakimś stopniu będzie ograniczona. Czy nie obawia się pan, że może dojść do czegoś złego?
Przerażające są informacje, które napływają od tych grup walczących o jakieś swoje idee, ale tak naprawdę stosujących akty terrorystyczne, żeby zwrócić na siebie uwagę. No oczywiście my nie lekceważymy wszelkich sygnałów, mamy kontakt z odpowiednimi służbami w Polsce, które nas instruują i informują o ewentualnych zagrożeniach, o tym, jak się zachowywać, na co zwracać uwagę. Takie informacje przekażemy również członkom naszej reprezentacji w specjalnych materiałach, które zostaną właśnie przekazane każdemu zawodnikowi i z osób współpracujących. Ja osobiście uważam, że jakby na obiektach olimpijskich, tych, które są objęte systemem olimpijskim, nic się nie wydarzy, dlatego że ten system zabezpieczeń jest już od dosyć dawna bardzo szczelny, od dosyć dawna, czyli tak naprawdę od zamachów na WTC w 2001 roku w Nowym Jorku, bo później już od igrzysk w Salt Lake City w 2002 i dalej zarówno letnie, jak i zimowe igrzyska stały się taką jakby trochę fortecą, twierdzą do zdobycia i naprawdę trudno, żeby tam ktoś niepowołany mógł się dostać, a na pewno też trudno, żeby wniósł coś, czego nie powinien wnieść. To są zabezpieczenia takie, jak wszyscy, którzy latają samolotami, znają na lotniskach, te bramki, przez które się przechodzi, prześwietlenia i człowieka, i bagażu, i wszystkiego, co jest wnoszone na teren obiektów olimpijskich.
Jestem przekonany, że służby rosyjskie odpowiedzialne za bezpieczeństwo naprawdę zrobiły wszystko i staną na wysokości zadania. Mam nadzieję i liczę na to, że mimo wszystko tutaj ta idea pokoju w czasie igrzysk wygra i naprawdę nic się nie wydarzy, aczkolwiek na pewno są jakieś obawy i będziemy mocno instruować i mocno apelować do naszych sportowców, żeby po pierwsze nie opuszczali wiosek olimpijskich i obiektów olimpijskich bez potrzeby, bo tak naprawdę jadą tam przede wszystkim na najważniejsze dla nich w 4-leciu, a czasami w całej karierze sportowej zawody i żeby się koncentrowali na tym, ale też żeby byli jakby ogólnie tak ostrożni, czujni i zwracali uwagę na wiele spraw. I tak jak wcześniej wspomniałem, w tych dokumentach, które im przekażemy będą mieli wszystko napisane i będą mogli się z tym zapoznać.
Dziękujemy za rozmowę. Przypomnijmy: dziś poznamy skład naszej reprezentacji na igrzyska w Soczi, a te rozpoczynają się 7 lutego. Adam Krzesiński, sekretarz generalny Polskiego Komitetu Olimpijskiego, był naszym gościem.
Bardzo dziękuję.
(J.M.)