Polskie Radio

Rozmowa dnia: Stanisław Żelichowski

Ostatnia aktualizacja: 11.09.2014 07:15
Audio
  • Poseł PSL Stanisław Żelichowski o zadaniach stojących przed rządem Ewy Kopacz (Jedynka/Sygnały dnia)

Krzysztof Grzesiowski: Poseł Stanisław Żelichowski, wiceprzewodniczący Rady Naczelnej Polskiego Stronnictwa Ludowego. Witamy, panie pośle, o poranku.

Stanisław Żelichowski: Kłaniam się, witam państwa.

K.G.:  Dlaczego pan twierdzi, że dymisja Donalda Tuska z funkcji premiera będzie ożywcza dla koalicji PO-PSL?

S.Ż.:  Tak może być, bo...

K.G.:  Ale może?

S.Ż.:  Tak. Tak się składa, że po 7 latach siłą rzeczy następuje pewne zmęczenie materiałowe, zmęczenie psychiczne i mimo że premier został awansowany wskutek tego, że Polska uzyskała pod jego kierownictwem bardzo dobre wyniki, to jest duży sukces Polski i osobisty pana premiera, no to jak popatrzyliśmy na sondaże, to premier miał tam gdzieś około 20% wsparcia i nie mógł z tego wsparcia pójść do góry. Natomiast każdy następca moim zdaniem na starcie dostanie to wsparcie 30-40%. Jeżeli utrzyma do wyborów, to to może być taki impuls dający wiatr w żagle i tego życzę koalicji.

K.G.:  A ten ewentualny wzrost poparcia dla nowego premiera czy dla nowej pani premier równa się jej sukces?

S.Ż.:  To jest nakładająca się sytuacja, bo przecież wchodzi pani premier w trakcie kadencji Sejmu, do końca Sejmu zostało około roku, tym bardziej że pan premier Tusk na swoim, jak byśmy to nie nazwali, wystąpieniu, exposé przekazał jakiś plan działania rządu do końca kadencji, więc tu będzie pewna kontynuacja, oczywiście pod nowym kierownictwem, trochę nowi ludzie, dobranie do oczekiwań Polaków też trochę tego rządu i jeżeli tak się stanie, to naprawdę ma duże szanse pani premier, żeby i Platforma, i koalicja niekoniecznie na tym przegrały.

K.G.:  A czy nie niepokoi pana to, co dzieje się w szeregach Platformy z punktu widzenia formowania nowego rządu, a i Prezydium Sejmu też  trzeba będzie w jakimś stopniu zmienić?

S.Ż.:  To jest naturalne, jest to demokratyczna partia, ma różne skrzydła, pan premier dobierał lewicę, prawicę, centrum, liberałów, no, trochę tak się można czuć, jak pilot w samolocie, który ma na pokładzie samych porywaczy i każdy siedzi gdzie indziej, ale od osobowości premiera będzie zależało, od osobowości lidera Platformy, czy te nurty będą ciągnąć w jedną stronę, czy każdy w inną stronę. Ja mam nadzieję, że osobowość pani marszałek jest tak wielka, że to zostanie bardzo szybko, te harce opanowane.

K.G.:  A owa giełda nazwisk to też rzecz normalna, że polityk ich teraz zostanie ministrem takiego resortu, a ten, który był szefem takiego resortu, zostanie, nie wiem, w Prezydium Sejmu? Zna pan to doskonale, przecież tyle lat kariery politycznej za panem.

S.Ż.:  Tak, ale to też nic nadzwyczajnego, w tej chwili jesteśmy w takiej sytuacji, jak już mówiłem, że rok do wyborów, w związku z tym każdy minister potrzebuje 2-3 miesięcy zanim... nawet jak to jest sekretarz stanu i startuje na ministra, potrzebuje pewnego czasu, żeby się wdrożyć do spraw, do obowiązków, które go czekają. W związku z tym jeżeli jest minister i ma kwalifikacje ku temu, żeby być czy w tym resorcie, czy w innym, to ma prawo pani premier tak zrobić. Pan zwróci uwagę, że w piłce nożnej zmienili obrońcę na pomocnika i on bardzo dobrze wypadł, więc może w takim rządzie zadziałać.

K.G.:  No tak, ale z drugiej strony to, o czym pan wspomniał, jeśli miałby się pojawić ktoś nowy i potrzebowałby jeszcze 2-3 miesięcy, żeby się nauczyć dobrze, jak kierować resortem, perspektywa taka, jak pan powiedział, rok do wyborów, no to może nie być chętnych.

S.Ż.:  No tak, ale pan premier... Ja rozumiem, że to będzie kontynuowane. Nie wiem tego, jakie będzie wystąpienie, exposé pani premier, natomiast to, co powiedział pan premier Tusk, kiedy na Radzie Ministrów była dosyć burzliwa debata na temat, jak pokierować zadania i środki na końcówkę roku, jeżeli to poszło głównie na emerytów, rencistów, dzieci, rodziny wielodzietne, to to jest jakiś rys, który został zarysowany i teraz trzeba dobrać ludzi, którzy to zrealizują. I w moim przekonaniu nawet jeśli będzie takie krótkie jakieś zachwianie w poszczególnych resortach, to jeżeli jest prawdziwe stwierdzenie, że służba cywilna działa tam prawidłowo, to będzie służyła każdemu ministrowi. I nie widzę tu jakiegoś specjalnego zagrożenia.

K.G.:  Czyli jest pan raczej zwolennikiem tezy, że pani Ewa Kopacz nie dokona żadnych gruntowych zmian.

S.Ż.:  W moim przekonaniu w tej chwili na jakieś takie gruntowne zmiany to się nie zanosi z tego względu, co mówiłem, że każdy następny wdraża się dosyć długo, a termin jest określony, w związku z tym to będzie raczej kontynuacja z wymienieniem tych, którzy ciążą rządowi, a postawieniem takich, którzy dadzą nowy impuls do przodu. Więc tak to sobie wyobrażam, ale to jest osobista decyzja pani premier.

K.G.:  Tylko i wyłącznie. Natomiast... A jak pan widzi przyszłość  polityczną takich postaci, jak, nie wiem, Cezary Grabarczyk, Radosław Sikorski?

S.Ż.:  To są jeden i drugi, no, jeden był ministrem dosyć trudnego resortu, takiego trochę minowego, co by nie zrobił, no to mógł wylecieć, natomiast pan minister Sikorski zupełnie dobrze radzi sobie w tych układach dyplomatycznych, niedawno był rozważany również na ważne stanowisko w Unii Europejskiej, ma dobre relacje z wieloma partnerami w Europie, i ja myślę, że taki człowiek jest potrzebny w Polsce na takim czy innym stanowisku. Trzeba wykorzystać maksymalnie jego kwalifikacje. Ja nie sądzę, żeby ty była jakaś zmiana ministra dyplomacji. Jestem członkiem Komisji Spraw Zagranicznych, więc obserwuję na co dzień pana ministra i nie sądzę, żeby była taka potrzeba, no ale to jest dobrowolny wybór pani premier, jeżeli uzna, że ma lepszego kandydata, a pana ministra wykorzysta na takim stanowisku, żeby jego kwalifikacje były wykorzystane, ma ku temu prawo.

K.G.:  A szef Komisji Spraw Zagranicznych sejmowej, pan Grzegorz Schetyna, nadawałby się na... no właśnie, na jakie stanowisko?

S.Ż.:  Każde.

K.G.:  Na każde.

S.Ż.:  Nie no, jest to nietuzinkowy polityk, no ale jak państwo wiecie, był okres czasu, kiedy relacje między panem premierem Tuskiem a panem przewodniczącym Schetyną były takie, jakie były. Jeżeli jest silny lider, no to wiadomo, wszyscy, którzy są mniej silni, przegrywają, no i w jakimś sensie został wprowadzony na trochę boczny tor, chociaż, mój Boże, przewodniczący Komisji Spraw Zagranicznych to nie jest taki boczny tor. We wszystkich państwach europejskich to jest bardzo kluczowe stanowisko i to, że pan Grzegorz Schetyna takie stanowisko uzyskał, to nie świadczy o jego słabości.

K.G.:  Rozumiem, że takie nazwisko, jak Janusz Piechociński, Marek Sawicki, Władysław Kosiniak-Kamysz, będzie ciąg dalszy, pozostają na swoich stanowiskach, pozostaną na swoich stanowiskach.

S.Ż.:  Nie ma żadnych przesłanek, żeby jakieś tu zmiany nastąpiły. Jeżeli panowie popatrzycie na fakt, że pan premier w tym swoim wystąpieniu pokazał kierunki inwestowania, i to jest... no, rodziny wielodzietne, co mówiłem, emeryci, renciści...

K.G.:  Polityka społeczna, mówiąc szeroko.

S.Ż.:  ...clou pracy pana ministra Kosiniaka-Kamysza. No, Sawicki nie zrobił wojny z Rosją, mamy z tym duże problemy, ale mam nadzieję, że wyjdziemy z tego obronną ręką, tym bardziej że świat potrzebuje coraz większej ilości żywności, którą Polska ma. No a trudno wymienić lidera partii, jakim jest pan Janusz Piechociński, bo tworzy, współtworzył tą partię, więc nie sądzę, żeby... tą koalicję, więc nie sądzę, żeby tu były jakieś zmiany.

K.G.:  Panie pośle, w sprawie tego posiedzenia Sejmu, które się toczy, czy dojdzie do sytuacji, której jeszcze nie mieliśmy, czyli do odrzucenia weta prezydenta do ustawy o ochronie gruntów? Projekt autorstwa Polskiego Stronnictwa Ludowego.

S.Ż.:  No tak, za mało chyba było debaty, bo jak szukam, czytam uzasadnienie Kancelarii Prezydenta, no to widać, że tu są pewne braki informacji, że tak się stało, jak się stało. Ale stało się i teraz to będzie w dużej mierze zależało od kolegów z Platformy Obywatelskiej. Wiem, że...

K.G.:  Czyli klub PSL chce odrzucenia weta, zdecydowanie.

S.Ż.:  Tak, tak, tak, no bo to jest potrzebne w kraju, żeby nie wstrzymać rozwoju. No, tak się kształtowała historia Polski, osadnictwo w Polsce, trochę inaczej jak w krajach bogatych. To jest to osadnictwo również rozproszone. No, to jest też pewien koloryt naszego kraju i nie można w takim kierunku pójść, że zrobi się tylko kierunek na wielkie skupiska ludności.

K.G.:  A czy chodzi o to, że ma dojść, znaczy będzie możliwość odrolnienia gruntów do powierzchni pół hektara, ziemia klasy I do III i że nie będzie na to potrzebna zgoda ministra rolnictwa, tylko samorządu lokalnego? To jest ten punkt sporny?

S.Ż.:  Między innymi, no bo tak – z jednej strony mamy niewiele tych ziem I i II klasy. Ona powinna produkować żywność. Z drugiej strony jak patrzymy dzisiaj na układy, które zaistniały, kiedy mamy problemy ze sprzedażą tej żywności, to to trochę zmienia postać rzeczy. Natomiast jak ktoś jest właścicielem jakiejś działki, chce obok, żeby jego dzieci się zbudowały, a nie ma innych gruntów, no to trzeba trochę być bardziej elastyczni. I ci samorządowcy trochę bardziej na to patrzą elastycznie jak patrzy się to z Warszawy. Więc nie sądzę, żeby to groziło jakimś kataklizmem, katastrofą, bo te fragmenty często są gdzieś tam przy gospodarstwie tych lepszych gruntów, no i nie ma możliwości, żeby się zbudował ileś tam metrów czy kilometrów dalej, bo tam trzeba doprowadzić linię energetyczną, tam trzeba doprowadzić gaz, ja wiem... kanalizację, oczyszczalnię i tak dalej. To musi być przy skupisku.

K.G.:  Czyli zabudowania na gruncie rolnym I klasy to nie jest nic złego?

S.Ż.:  Nie, to jest złego, gdybyśmy tak patrzyli generalnie, że w takim kierunku zmierzamy. Natomiast są wypadki takie, że jeżeli ojciec chce przydzielić swoim dzieciom, utrzymać rodzinę razem i przydzielić grunt pod budowę nowego budynku, to nie widzę w tym nic złego, jeżeli 20-30 arów będzie przekazane na tego typu cele.

K.G.:  No to jeszcze jeden temat, jeśli pan pozwoli, panie pośle. Wybory samorządowe już wkrótce. Zna pan autorów tej gazetki, ulotki ludowców: „PiS = wojna”?

S.Ż.:  Nie, nie znam, to znaczy ja nie chcę w takie tematy wchodzić...

K.G.:  Ale to jest fakt.

S.Ż.:  No tak, fakt jest fakt, wie pan, jak się tak popatrzy obiektywnie na sytuację, no to tak Prawo i Sprawiedliwość w tej chwili tak: krytykuje prezydenta Obamę, bo mu się nie podoba, bo jest za miękki w stosunku do Rosjan, Rosja to już nie chcę mówić, Niemcy się nie podobają, no więc... Ostatnio słyszałem, że Luksemburg jest dobry. Ja też się zgadzam, że jest Luksemburg dobry, natomiast trzeba wiedzieć, w jakim świecie żyjemy, trzeba szukać zwolenników, a nie przeciwników, nie wszędzie szukać wrogów. I to pewnie autor ulotki, ja go nie chcę usprawiedliwiać, ale myślę w takim kategoriach myślał, że takie utrzymywanie ciągle wszystkich wrogów naokoło siebie to prowadzi historycznie do niedobrych skutków.

K.G.:  A może to jest taki rewanż za to, co miało miejsce przy okazji wyborów do Parlamentu Europejskiego, kiedy to PiS zaatakował PSL mocno, to teraz pora na rewanż.

S.Ż.:  Nie chciałbym, żeby się w polityce to w ten sposób rozgrywało, wolałbym, żeby partie ścigały się dobrymi pomysłami, dobrymi programami, a niekoniecznie nawzajem utrudniania sobie życia, bo to prowadzi do wzrostu agresji, a my tej agresji w Polsce już mamy tyle, wszystko nas dzieli, nawet katastrofa smoleńska nas podzieliła, zamiast nas połączyć, więc ja jestem zwolennikiem, żeby jak najmniej agresji było w polityce.

K.G.:  No to jeszcze na koniec, panie pośle.

Daniel Wydrych: Panie pośle, na początku rozmowy wspomniał pan, że po 7 latach następuje swego rodzaju zmęczenie materiałów. W przypadku premiera. Tak się zastawiam, a w przypadku posła? Bo pan od 91 nieprzerwanie sprawuje mandat.

S.Ż.:  Nie, nie, od 85.

D.W.: Ja wiem, ale od 91 nieprzerwanie, bo tam rzeczywiście jeszcze z ramienia ZSL-u. No właśnie, jak to jest w pańskim przypadku?

S.Ż.:  No wie pan, ja nie sądzę, żeby ja mniej pracował jak posłowie, którzy pracują jedną kadencję.

D.W.: Ale nie czuje się pan wypalony?

S.Ż.:  Wie pan, byłem w rządzie przez 6 lat, byłem ministrem, czułem się wypalony, zostałem posłem, to zostało usankcjonowanie przez wyborców, bo przecież sam się nie wybrałem, ktoś mnie wybrał. I staram się tak pracować, żeby panie przy makijażu, panowie przy goleniu nie wstydzili się swego oblicza, że na mnie głosowali.

K.G.:  A przyszłorocznych wyborach pan poseł będzie startował?

S.Ż.:  Pewnie nie, ale...

K.G.:  Ale pewnie. [wesołość]

S.Ż.:  To zwykle tak bywa w polityce, że polityk, który raz wdepnął w politykę, to przestał być panem swego losu, no i często go tam gdzieś namawiają do takich czy innych układów. Zrobię wszystko, żeby nie, bo chcę trochę już odpocząć.

K.G.:  Dziękujemy bardzo. Poseł Stanisław Żelichowski, wiceprzewodniczący Rady Naczelnej Polskiego Stronnictwa Ludowego, nasz gość.

S.Ż.:  Kłaniam się nisko, do widzenia.

(J.M.)