Polskie Radio

Rozmowa dnia: Joachim Brudziński

Ostatnia aktualizacja: 17.02.2015 08:15
Audio
  • PiS chce debaty z Bronisławem Komorowskim. "Arogancja przyniesie odwrotny skutek" (Sygnały dnia/Jedynka)

Krzysztof Grzesiowski: Poseł Prawa i Sprawiedliwości Joachim Brudziński. Kłaniamy się, panie pośle, dzień dobry.

Joachim Brudziński: Dzień dobry, witam.

K.G.: Nie ma to, jak w tym roku pracować w sondażowni, w instytucie badań, i pytać regularnie o to, jak mogą zakończyć się wybory prezydenckie. Przyzna pan, to dobra praca w tych miesiącach.

J.B.: Panie redaktorze, jak sądzę, dla wielu Polaków coraz częściej te wyniki publikowane przez różne sondażownie są tak samo wiarygodne, jak wróżby wróżbity Macieja, czy jak się ten wróżbita nazywa, bo mamy taki rozstrzał tych wyników od Sasa do lasa, że, jak sądzę, coraz więcej Polaków podchodzi z bardzo dużą rezerwą i sceptycyzmem do tych badań, bo opinia publiczne jest bombardowana najczęściej przez CBOS, czyli sondażownię rządową, na czele której formalnie stoi pani premier, wynikami, z których wynika, jak chociażby z tych wczorajszych, że pan prezydent Komorowski cieszy się sześćdziesięcioparoprocentowym poparciem...

K.G.: 63%.

J.B.: 63% poparcia...

K.G.: Andrzej Duda 15.

J.B.: Tak samo jeżeli chodzi o sondaże dla partii politycznych, gdzie to rzekomo Platforma Obywatelska bije Prawo i Sprawiedliwość na głowę, po czym przychodzą realne wybory, jak chociażby te w niedzielę, które miały miejsce na Śląsku, uzupełniające do Senatu i w mateczniku Platformy Obywatelskiej, w powiatach, które do tej pory były takim, można powiedzieć wręcz, dla Platformy Obywatelskiej bardzo zasobnym terenem, kandydat Platformy Obywatelskiej zostaje pokonany przez senatora Czesława Ryszkę z Prawa i Sprawiedliwości dwukrotnie większą liczbą głosów. Więc z jednej strony właśnie mamy tę rzeczywistość sondażową, to, jak sądzę, pewien element projektowania rzeczywistości czy próba modelowania politycznej rzeczywistości, a z drugiej strony są realne weryfikacje tych wszystkich wróżb w postaci konkretnych już wyborów.

K.G.: Czyli zatem pozostając jeszcze przy sondażach, bliższe prawdy są te, ot, choćby IBRIS-u dla pana partii, publikowane przez Rzeczpospolitą, czyli 49% poparcia dla Bronisława Komorowskiego, 26 dla Andrzeja Dudy, czyli druga tura, ewentualnie wczorajsze dla Faktów TVN Millward Brown – 47 do 24. One są bliższe prawdy?

J.B.: Znaczy, panie redaktorze, ja...

K.G.: Na chwilę obecną?

J.B.: Sądząc po reakcjach i tym, jak Polacy dzisiaj reagują na naszego kandydata podczas jego licznych wizyt w tej Polsce powiatowej, dzisiaj chociażby Andrzej Duda jest z wizytą w kolejnych powiatach w województwie łódzkim, w najbliższych dniach będzie na Kujawach i Pomorzu, będzie na Śląsku i jeździ cały czas, spotyka się z ludźmi. Na te spotkania przychodzi bardzo wielu ludzi, którzy mówią, że nie głosowaliśmy na Prawo i Sprawiedliwość, ale na pana zagłosujemy. Więc ja też nie chciałbym tutaj jakby przechylać tej szali, że jeżeli sondaże są atrakcyjne dla Prawa i Sprawiedliwości, to dajemy im wiarę, jak są nieatrakcyjne, to im wiary nie dajemy.

Jako profesjonalna partia polityczna, jako profesjonalny sztab dzisiaj Andrzeja Dudy analizujemy wyniki badań różnych sondażowni, sami je przeprowadzamy, sami takie badania zlecamy, ale wiemy jedno, że wyborów nie wygrywa się sondażami, tylko bardzo ciężką pracą. I taką ciężką pracę nasz kandydat wykonuje, bo za nami rzeczywiście bardzo udana konwencja wyborcza, za którą jesteśmy chwaleni nawet przez tych, którzy niespecjalnie dobrze życzą Prawu i Sprawiedliwości, ale też ona też w żaden sposób nas nie usypia. No nie konwencjami wygrywa się wybory, tylko dotarciem do jak najwięcej osób, a szczególnie tych nieprzekonanych. I taką pracę nasz kandydat wykonuje.

K.G.: Nie wygrywa się balonikami i konfetti?

J.B.: Też, panie redaktorze, są one elementem, jak to się mówi potocznie, pewnego wyborczego show. Ja tylko z olbrzymim rozbawieniem przyjmuję oburzenie ze strony tych, jak chociażby pan prezydent Komorowski, który z jednej strony przy okazji święta narodowego próbował wyprowadzić Polaków na ulice Warszawy, mówiąc o konieczności radosnego świętowania pod różowymi balonikami i ulotkami rozsypywanymi z wojskowych helikopterów i jeszcze jakieś czekoladowe straszydło postawił przed Pałacem Prezydenckim i kazał Polakom się radować i cieszyć.

Natomiast kiedy zorganizowaliśmy profesjonalną konwencję, no i tam rzeczywiście pojawiły się tego typu gadżety, to pan prezydent z oburzenia rozdziera szaty, mówiąc, że tak się nie powinno prowadzić polityki. Więc panie prezydencie, my będziemy robili politykę tak, jak uważamy, że należy ją robić, a pana zdenerwowanie i irytacja, szczególnie pana współpracowników, są dla nas najlepszym dowodem, że robimy to skutecznie, skoro tyle złych emocji pojawiło się. Szczególnie tu mam na myśli pana, niestety, profesora Nałęcza.

K.G.: Panie pośle, wydaje się, że temat debaty kandydatów na prezydenta z udziałem prezydenta Bronisława Komorowskiego w pierwszej turze jest zamknięty...

J.G.: A wie pan...

K.G.: Pan prezydent zapowiedział, że nie weźmie udziału w takiej debacie. W drugiej turze, jak rozumiem, tak, jeśli do drugiej tury dojdzie, oczywiście. Natomiast jak to będzie wyglądało na poziomie tych kandydatów, którzy zbiorą stosowną liczbę podpisów, no i będą już oficjalnymi kandydatami, pełnoprawnymi? Czy zatem możemy spodziewać się spotkania, debaty pana Andrzeja Dudy z kimś z konkurentów?

J.B.: Przynajmniej w kilku wypadkach z pomocników Bronisława Komorowskiego, bo przynajmniej dwóch jestem w stanie w tej chwili wskazać z ubiegających się o ten urząd, póki zbierają jeszcze podpisy, jak pan słusznie zauważył, którzy w sposób oczywisty działają na korzyść obecnego prezydenta. Więc to też pytanie, dlaczego Andrzej Duda miałby debatować z pomocnikami Bronisława Komorowskiego, skoro uważamy i sam prezydent Komorowski uważa, bo nagle sobie przypomniał, że jednak wiek to to jest Andrzej Duda, szczególnie jak okazało się, że jego kampania jest kampanią senną, leniwą i Polacy jakby dostrzegli energię, młodość, doświadczenie, wykształcenie i przygotowanie do pełnienia tej funkcji, pomimo różnych złośliwości, które płyną z Kancelarii Prezydenta pod adresem naszego kandydata.

I, panie redaktorze, odpowiadając wprost, jeżeli prezydent ogłosił swój start, zarejestrował swój komitet, zbiera również pod swoją kandydaturą podpisy, to jest takim samym kandydatem, jak każdy z tych, który zarejestruje komitet i uzbiera podpisy. Taka arogancja i takie mówienie: ja jestem ponad tym, jak sądzę, nawet jestem przekonany, przyniesie panu Bronisławowi Komorowskiemu skutek odwrotny. Dzisiaj Bronisław Komorowski, urzędujący prezydent Rzeczpospolitej, ale również kandydat ubiegający się o to stanowisko na kolejną kadencję, więc jeżeli strach powoduje dzisiaj Bronisławem Komorowskim, że nie chce stanąć do takiej debaty, no to albo z jednej strony jest tak, jak mówi, czyli że on jest najlepszym kandydatem, z największym doświadczeniem, najbardziej pracowitym i najbardziej skutecznym, a pozostali to – jak mówi – czeladnicy, no to co stoi na przeszkodzie, żeby majster stanął do debaty, jak twierdzi, z czeladnikiem i pokazał opinii publicznej...

K.G.: No tak, tylko że moje pytanie, panie pośle, szło w nieco inną stronę. Chciałem zapytać, czy pan Andrzej Duda, kandydat Prawa i Sprawiedliwości na prezydenta, bierze pod uwagę możliwość debaty z którymś z innych poza urzędującym prezydentem kandydatów na ten urząd.

J.B.: Byłoby to, panie redaktorze, zupełnie bez sensu i askuteczne, bo... Znaczy z którym mielibyśmy (...)

K.G.: No na przykład z Adamem Jarubasem,

J.B.: Z pomocnikiem prezydenta Bronisława Komorowskiego, bo pan Adam Jarubas jako kandydat na prezydenta, słowem jeszcze nie zająknął się w swoich publicznych wystąpieniach Bronisławem Komorowskim, a lider Polskiego Stronnictwa Ludowego, który wystawił pana Andrzeja Jarubasa, twierdzi, że wygra Bronisław Komorowski. Więc nawet jeżeli jego lider w niego nie wierzy, więc trudno oczekiwać, że będziemy traktowali jako poważnego konkurenta kandydata, który w sposób oczywisty jakby zabiega o poparcie dla Bronisława Komorowskiego. Panie redaktorze, my jesteśmy...

K.G.: Czyli nie, odpowiedź brzmi: nie.

J.B.: Odpowiedź brzmi następująco: dzisiaj głównym konkurentem Andrzeja Dudy jest urzędujący prezydent. Oczekujemy, że pan prezydent nie będzie chował się za plecami swoich pomocników czy za plecami pani premier Ewy Kopacz, czy profesora Nałęcza, który wzywa do debaty panią prezes Beatę Szydło, tylko stanie na ubitą ziemię i pokaże opinii publicznej, radiosłuchaczom, że rzeczywiście jest człowiekiem godnym zaufania i nie boi się kontrkandydata, który w naszej opinii i w opinii coraz większej liczby Polaków jest realną alternatywą wobec tej gnuśnej pięcioletniej prezydentury, z której tak naprawdę nic dobrego dla Polski nie wynika.

K.G.: Panie pośle, czy może pan nieco więcej powiedzieć, taka pana wypowiedź w Telewizji Republika w związku z wyborami prezydenckimi: „Musimy liczyć się z tym, że będą podejmowane różne działania, nawet wykraczające poza reguły obowiązujące w demokracji”. Co pan miał na myśli?

J.B.: Panie redaktorze, miałem na myśli to, że analizując chociażby kampanię 2005 roku i to, co wydarzyło się wobec wtedy ubiegającego się o prezydenturę pana Włodzimierza Cimoszewicza, wydarzyło się ze strony sztabowców Platformy Obywatelskiej. I wiedząc, jak ta władza gotowa jest bronić za wszelką cenę tego status quo, dopuszczamy i wcale nie lekceważymy naszego głównego konkurenta.

Panie redaktorze, jestem tym politykiem, który nie tylko w mediach, ale i podczas posiedzenia sztabu jakby przestrzega przed takim łatwym triumfalizmem, że oto udała nam się świetna konwencja, dobrze idzie, więc już możemy lekceważyć przeciwnika. Za chwilę zderzymy się z machiną Platformy Obywatelskiej i z olbrzymimi pieniędzmi, które Platforma Obywatelska uruchomi na kampanię Bronisława Komorowskiego,  i oby nie zderzyć się z takimi działaniami, jakie były podejmowane przez, jak jestem przekonany i w mojej opinii inspirowane z ówczesnego ośrodka, z ówczesnego sztabu kandydata na prezydenta Donalda Tuska, miały miejsce w tej kampanii 2005 roku.

To wszystko i to otoczenie, które dzisiaj jest w mojej opinii wokół Bronisława Komorowskiego upoważnia mnie do takiego stwierdzenia, że ta władza nie cofnie się przed niczym. Dowody? Jeżeli pan redaktor o to zapyta, no to chociażby to, co obserwowaliśmy ostatnio na Śląsku. Po raz pierwszy po 82 roku ta władza zdecydowała się użyć broni przeciwko protestującym górnikom, po czym wycofała się rakiem. Więc pytanie: po co były te ofiary? Po co były te strzały? Po co była eskalacja tego napięcia?

Z drugiej strony dzisiaj dowiadujemy się, że chociażby człowiek, który walczył z przestępczością, i to z tą przestępczością najbrudniejszą, bo wśród polityków i tak zwanych „białych kołnierzykó”, czyli minister Mariusz Kamiński, ówczesny szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego, na wniosek prokuratury ma mieć stawiane zarzuty za to, że walczył z przestępcami, a ci, którzy się tych przestępstw dopuszczali, chodzą w glorii chwały. Jesteśmy po aferze taśmowej, panie redaktorze...

K.G.: Jedno zdanie przy tej okazji, bo może nie wszyscy nasi słuchacze wiedzą, o co chodzi, kiedy mówi pan o Mariuszu Kamińskim. Prokuratura wnioskuje o karę roku więzienia w zawieszeniu dla byłego szefa CBA za nadużycie prawa przy prowadzeniu przez Centralne Biuro Antykorupcyjne...

J.G.: Nadużycie prawa...

K.G.: ...tak zwanej afery gruntowej.

J.B.: No właśnie, panie redaktorze, i to jest, jeszcze raz podkreślę...

K.G.: To mówi prokuratura.

J.B.: Jeszcze raz podkreślę...

K.G.: I pan do tego nawiązuje, jak rozumiem.

J.B.: ...że smutno i straszno, że żyjemy w państwie, w którym policjant goniący złodzieja ma stawiane zarzuty, a złodziej ma się całkiem dobrze. I to jest też ten jakby dowód na to, że mówiąc te słowa w Telewizji Republika, mam ku temu w mojej opinii, w mojej ocenie absolutne uzasadnienie.

Panie redaktorze, jesteśmy po aferze taśmowej. Czy jakiekolwiek wnioski zostały wysunięte? Dzisiaj dowiadujemy się, że Centralne Biuro Antykorupcyjne miało informacje o nadużyciach na szczytach władzy, o podejrzeniu wręczenia olbrzymiej korzyści majątkowej jednemu z wiceministrów przez tak zwane „cudowne dziecko Platformy Obywatelskiej”, dzisiaj pracownika jednego z najbogatszych Polaków. Okazuje się, że taśmy są w tej chwili nie do odtworzenia, bo zostały wrzucone do Wisły. No i tych przykładów można by mnożyć bardzo wiele.

I z jednej strony mamy takie rozwarstwienie, jak chociażby to we wspomnianej spółce jastrzębskiej, gdzie prezes z nominacji politycznej zarabia bez mała milion złotych miesięcznie i łaskawie godzi się na obniżenie swojej pensji o 10 tysięcy i będzie zarabiał czy tam miał zarabiać 90 czy tam 85 tysięcy, a górnik pracujący na, jak to się mówi, na przodku zarabia na rękę 2200 zł. Dzisiejszy artykuł w Dzienniku Gazecie Prawnej, gdzie okazuje się, że w przeciągu ostatnich 6 lat, czyli w czasach, kiedy rządzi Platforma Obywatelska, ponad dwukrotnie wzrosła liczba osób najniżej uposażonych, czyli ludzie pracują...

K.G.: To pan wywołał temat, bo właśnie mamy zamiar przeczytać ten fragment dosłownie za kilka minut po rozmowie z panem.

J.B.: ...po 1600 złotych na rękę ludzie zarabiają i Platforma Obywatelska...

K.G.: To jest także wyjaśnienie, dlaczego tak się dzieje.

J.B.: No właśnie...

K.G.: Panie pośle, a tak na sam koniec...

J.B.: Słucham.

K.G.: Przed panem dzisiaj trudny dzień.

J.B.: Damy radę, panie redaktorze.

K.G.: Jest pan pewien?

J.B.: Absolutnie.

Daniel Wydrych: Niech pan się trzyma.

J.B.: Dam radę.

D.W.: Ale to nie będzie łatwy dzień dla pana. Wie pan, dlaczego...

J.B.: Naprawdę poradzę.

K.G.: Ale wie pan, dlaczego?

J.B.: Jeżeli nawiązujecie do ostatków, to...

D.W.: Nie.

K.G.: Absolutnie nie, nie do ostatków.

J.B.: To słucham panów.

D.W.: Światowy Dzień Kota.

J.B.: Kota, panie redaktorze. No, ja mam uczulone dzieci na sierść kota i niestety tego przesympatycznego zwierzaka nie mam. Zresztą wielokrotnie mówiłem, jest to pogląd nie do końca popularny...

D.W.: W pańskiej partii.

J.B.: ...w mojej partii, ale z czworonogów, lubiąc bardzo koty, wolę jednak psy.

K.G.: Poseł Joachim Brudziński, nasz gość. Dziękujemy bardzo.

J.B.: Pozdrawiam serdecznie.

(J.M.)