Ks. Krzysztof Ołdakowski: Jak przebiegała droga do kapłaństwa i co zdecydowało, że ksiądz arcybiskup wszedł na drogę posługi w Kościele, jak dyplomacja watykańska?
Abp Celestino Migliore: Zostałem kapłanem dzięki świadectwu życia mojego starego proboszcza, który był kapłanem podobnym do papieża Franciszka – zawsze gotowym iść na życiowe peryferia, przyjazny dla wszystkich i chrześcijanin w każdym calu. Pociągała mnie praca w parafii, kontakt ze zwyczajnymi ludźmi. Tymczasem zaraz po święceniach biskup wysłał mnie do Akademii Kościelnej w Rzymie i byłem zmartwiony, bo miałem nieco błędne wyobrażenie o dyplomacji kościelnej i zupełnie nie widziałem się w tej roli. Ale gdy skosztowałem tej pracy, zobaczyłem, że także ta dziedzina kościelnej aktywności jest polem dla duszpasterstwa, że może być tak, a nawet powinno być tak, że najpierw się jest kapłanem, a dopiero potem dyplomatą.
Czy ksiądz arcybiskup miał czas, aby poznać Polskę i Polaków?
Oczywiście, że tak. I czyniłem to z wielką przyjemnością. Przemierzyłem kraj od północy aż do południa, od wschodu po zachód i to były bardzo liczne wizyty w diecezjach, parafiach, szkołach, instytucja charytatywnych, uniwersytetach, więzieniach, kopalniach węgla, fabrykach i nie pomijałem też miejsc poświęconych sztuce pięknej i atrakcyjnych krajobrazowo. Mogłem podziwiać pasję i współodczuwanie Polaków. Pasję widać w dynamizmie społecznym, ekonomicznym i kulturalnym, który sprawił i ciągle czyni z Polski kraj, w którym można czuć się dobrze. I współodczuwanie zaś dodaje do tej pasji i dynamizmu wymiar ludzki i duchowy.
Gdzie szczególnie lubi ksiądz arcybiskup przebywać, będąc w Polsce?
Lubię góry, bo urodziłem się i dorastałem u podnóża Alp. Teraz mieszkam geograficznie daleko od moich gór, ale miałem okazję odbyć kilka pięknych wycieczek w Tatrach.
Miał ksiądz nuncjusz okazję reprezentować w dyplomacji różnych papieży. W jakim sensie posługa nuncjusza podczas każdego z pontyfikatów miała swoje podobieństwa, ale i różnice?
Jest to bardzo interesujący temat i można by o nim długo mówić. Ograniczę się więc do dwóch papieży, którym służyłem w latach obecnego pobytu w Polsce: Benedykta XVI i Franciszka. Te dwa pontyfikaty, choć bardzo różniące się między sobą, pokazują pewne continuum historyczne jako odpowiedź na wyzwania, jakie XXI wiek niesie dla chrześcijaństwa. To wyzwanie ma wymiar teoretyczny – nihilizm postmodernistyczny – i wymiar społeczny – indywidualizm neoliberalny. Obaj papieże swoją wiarą rzucili światło na współczesną ludzkość. Benedykt XVI odpowiedział na nihilizm encykliką Bóg jest miłością, Franciszek rozwinął nauczanie społeczne encykliką Radość Ewangelii. Benedykt pozwolił zabłysnąć Słowu Bożemu także dzięki swojej osobistej pokorze, aż do złożenia rezygnacji z urzędu. Franciszek wymownie ukazuje, oczywiście, konsekwencje wspólnotowe i społeczne Ewangelii, także przez swoje ludzkie ciepło. Chrystus jest Prawdą, ale też jest w ogóle Życiem. Benedykt bardziej ukazywał Chrystusa jako Prawdę, Franciszek Chrystusa jako Drogę.
Jakie doświadczenie Kościoła, który jest w Polsce, szczególnie zapisze się w sercu księdza arcybiskupa?
Szczególnie trzy. Przede wszystkim poważne i globalne podejście do nowej ewangelizacji, co przez kilka lat doprowadziło do powstania ponad 300 ośrodków (...) i centrów szkolenia. Następnie rozbudzenie aktywności wiernych świeckich, którzy zwłaszcza w ramach stowarzyszeń i ruchów coraz bardziej są świadomi swojej wiary i uczestniczą w życiu Kościoła. I w końcu solidarność chrześcijańska, bardzo dobrze udokumentowana przez niedawne badania statystyczne Palotynów.
A w czym Kościół, który jest w Polsce, może szczególnie ubogacić Kościół Powszechny? A także czego warto, aby jeszcze uczył się od innych?
Wystarczy wspomnieć dwa synody dla Europy zwołane przez papieża Jana Pawła II w latach 90. ubiegłego wieku. Pierwszy był skierowany na to, aby pozwolić Kościołowi oddychać dwoma płucami. Rzeczywiście Kościół na Zachodzie i Kościół w Europie Środkowo–Wschodniej siłą rzeczy przeszedł zupełnie inną drogę i wzajemne zrozumienie wcale nie było łatwe. Podobnie jeśli chodzi o wymianę darów między Wschodem i Zachodem. Były też rany do zabliźnienia. Podczas drugiego Synodu okazało się, że różnice we wprowadzaniu w życie Ewangelii w Europie Zachodniej i Wschodniej znalazły wspólny mianownik w postaci wspólnej potrzeby, którą była reewangelizacja naszych wspólnot chrześcijańskich i społeczeństw świeckich.
Przed nami Światowe Dni Młodzieży, wielkie wydarzenie. W jakim stopniu stanowią one szansę dla Kościoła w Polsce i w Europie, aby zainteresować orędziem Ewangelii młodych, którzy stoją z boku i nie mieli do tej pory styczności z chrześcijaństwem albo od niego wręcz odeszli?
Temat miłosierdzia odzwierciedla pragnienie ludzi młodych, aby żyć wiarą w Chrystusa, który jest Prawdą. Papież Franciszek przywrócił miłosierdziu jego podstawowe znaczenie jako sposobu myślenia, stylu życia i relacji z Bogiem i innymi ludźmi. A to przyciąga, stymuluje i odpowiada na oczekiwanie młodzieży.
Przed księdzem arcybiskupem nowa misja, w Moskwie. Chociaż to niby niedaleko w sensie kulturowym, to jednak sytuacja chrześcijaństwa jest odmienna pod wieloma względami. Animowanie dialogu i kultury, spotkania z prawosławną większością to niełatwe zadanie, ale papież i patriarcha Cyryl zrobili ważny krok na drodze zbliżenia Kościołów podczas spotkania w Hawanie. Czy możemy mieć nadzieję na rozwój tego dialogu, tak ważnego dla dobra całego chrześcijaństwa?
Na pewno. Papież Franciszek i patriarcha Cyryl postawili pierwszy, ważny i konieczny krok na drodze, która jest długa, i uczynili to z pełną determinacją. Komunia i współpraca między chrześcijanami jest odpowiedzią na wezwanie Jezusa, ale też jest koniecznością historyczną. Nie zdarza się to pierwszy raz w historii Europy, że Kościoły te mogą i powinny wysłać jasny sygnał i dać przekonujące świadectwo dla dobra kontynentu.
JM