Polskie Radio

Sygnały Dnia 4 października 2016 - rozmowa ze Stanisławem Tyszką

Ostatnia aktualizacja: 04.10.2016 08:15
Audio
  • Stanisław Tyszka o debacie na temat aborcji oraz umowie CETA (Sygnały dnia/Jedynka)

Piotr Gociek: Stanisław Tyszka, wicemarszałek Sejmu, klub Kukiz’15. Witam serdecznie, dzień dobry.

Stanisław Tyszka: Dzień dobry.

Politycy Platformy Obywatelskiej proponują nie tylko wpisanie kompromisu aborcyjnego do Konstytucji, a także przebąkują o referendum w tej sprawie. Przedstawiciele klubu Kukiz’15 nie raz mówili o tym, że będą popierać wszelkie inicjatywy zmierzające do tego, żeby to obywatele decydowali. Czy w kwestii zaostrzenia bądź złagodzenia prawa aborcyjnego w Polsce powinno się odbyć referendum?

Ja uważam, że nie. Uważam, że niepotrzebnie ta debata została w tej chwili wywołana. Polska debata publiczna zawsze była powierzchowna, niepoważna, głupawa, natomiast ostatnio zmienia się wręcz w emocjonalne piekło, to znaczy wywołane zostały demony. Proszę zobaczyć, jaki język się pojawia w tej debacie publicznej – język wściekłej agresji. Mamy dwa ekstrema, które w tym momencie rządzą tą debatą publiczną, i zamiast zajmować się prawdziwymi problemami Polaków, tym, że opiekunowie osób niepełnosprawnych nie mają za co żyć, tym, że 2,5 miliona Polaków zostało abortowanych na emigrację, tym, że prowadzenie działalności gospodarczej w Polsce to jest bohaterstwo na co dzień wobec podejścia fiskusa i tak dalej, to zajmujemy się takimi tematami, które są tematami poważnymi, o których się powinno rozmawiać spokojnie, z szacunkiem, z miłością, a słyszymy wrzask. To jest olbrzymi temat zastępczy.

A mówi pan: wywołano. Ale to kto wywołał? Bo samo się nic nie wywołuje.

Panie redaktorze, polskim partiom politycznym od 27 lat na rękę jest doprowadzanie do tego, żeby Polacy zajmowali się tematami zastępczymi, żeby się kłócili (...)

Ale zaostrzenie prawa aborcyjnego to nie jest projekt Prawa i Sprawiedliwości, to jest projekt obywatelski, który trafił do Sejmu.

Tak, ale partie polityczne wpisują się w to, uczestniczą w tym konflikcie, podsycają negatywne emocje w społeczeństwie, dlatego że wszystkie liczą, że coś na tym ugrają. Kukiz’15 mówi: zajmijmy się tym, co jest w tym momencie strategicznie dla Polski ważne, a jest całkowicie przykryte przez debatę aborcyjną, czyli kwestia umowy handlowej z Kanadą, umowy CETA, która... my się domagamy debaty w parlamencie od lipca, wszystkie partie polityczne były przeciwko debacie, zarówno Prawo i Sprawiedliwość, Platforma, jak i .Nowoczesna. Tymczasem to jest umowa, którą chce się przyjąć po cichutku, a ona może wykończyć polskie rolnictwo, daje kolejne przywileje zagranicznym korporacjom, wprowadzi niezdrową żywność, która wypchnie z rynku polską żywność, jednocześnie Polska straci bardzo pozycję w stosunku do międzynarodowych korporacji, które będą miały specjalną procedurę arbitrażową i dzięki temu będą mogły wygrywać z Polską na miliardy złotych.

To są podobne bardzo zarzuty do tych, które są wysuwane także wobec umowy o wolnym handlu ze Stanami Zjednoczonymi, czyli TTIP. Ta, o której pan mówi teraz – CETA – to jest umowa o strefie wolnego handlu z Kanadą.

Tak. I teraz TTIP jest tymczasowo zablokowana, natomiast CETA pozwoli firmom amerykańskim wejść do Europy i do Polski przez Kanadę. Dlatego ona jest tak niebezpieczna. Natomiast najdziwniejsze jest to, że w ogóle się o tym nie dyskutuje. W całej Europie są protesty na temat CETA, są poważne debaty publiczne, a u nas się o tym nie mówi. Powiem więcej, polski rząd nie chce przedstawić swojego stanowiska, to znaczy wiemy nieoficjalnie, że minister Morawiecki pojechał do Bratysławy i zaakceptował tzw. tymczasowe stosowanie umowy CETA, natomiast polski rząd nie jest w stanie obywatelom przedstawić tego stanowiska. Podobno ma się zebrać dzisiaj, podobno ma przedstawić jutro, ale ja takie rzeczy słyszę od 3 miesięcy.

Ma się też rząd zająć innymi sprawami, między innymi premier Beata Szydło powinna dziś, jeśli trzymałaby się swoich zapowiedzi z ubiegłego tygodnia, przedstawić, w jaki sposób będą teraz zarządzane spółki Skarbu Państwa. Pojawiają się sygnały, że to może być specjalna agencja, którą kierował będzie menadżer i ten menadżer będzie nadzorował w imieniu Skarbu Państwa rozmaite spółki. To jest dobry pomysł?

Wyjściowo pomysł Prawa i Sprawiedliwości był taki, żeby zlikwidować Ministerstwo Skarbu i przekazać spółki do zarządzania właśnie przez specjalną agencję. Natomiast w czasie trwania tego rządu Prawa i Sprawiedliwości zaczęły się gry frakcyjne w ramach Prawa i Sprawiedliwości, to znaczy każdy z ministrów zaczął ciągnąć do siebie, minister Morawiecki zażyczył sobie paru spółek, poszczególni inni ministrowie też. I myślę, że ta koncepcja w pewnym momencie upadła i że Prawo i Sprawiedliwość nie ma pomysłów w tym momencie, jak zarządzać spółkami Skarbu Państwa.

Myślę, że jest też możliwe rozwiązanie pośrednie. Też udało mi się nieoficjalnie odpytać kilku polityków Prawa i Sprawiedliwości. Może być po prostu tak, że te duże, ważne, istotne spółki zostaną przesunięte pod poszczególne resorty, na przykład pod Ministerstwo Rozwoju czy pod Ministerstwo Transportu...

Tak.

...a te, które zostaną, te najdrobniejsze odda się właśnie wyspecjalizowanej agencji.

No tak, ale to jest jakby rozbicie tej koncepcji. No wie pan, problem polega na tym, że jak się jest 8 lat w opozycji, to trzeba przyjść z gotowymi receptami w momencie, jak się obejmuje rządy, a Prawo i Sprawiedliwość w tym momencie się zastanawia, prawda? Minister Morawiecki przedstawia swoje plany już od roku, nic nie zrealizował. Czekamy na konstytucję gospodarczą, na deregulację, uproszczenie przepisów dla przedsiębiorstw, żadnych propozycji.

Czy Ruch Kukiz’15 cały czas zbiera jeszcze podpisy pod wnioskiem o referendum w sprawie migrantów?

Oczywiście, zbieramy, dlatego że nasza akcja referendalna już przyniosła jeden efekt, to znaczy powstrzymała Prawo i Sprawiedliwość przed przyjmowaniem tych kwot imigrantów. Prawo i Sprawiedliwość, jak objęło rządy na początku mówiło: będziemy respektować zobowiązania rządu Ewy Kopacz, później, jak uruchomiliśmy akcję referendalną, zmienili zdanie, natomiast to jest sprawa strategiczna, to jest kwestia długofalowa, jaka będzie polityka imigracyjna nie tylko Polski, ale Europy. Bardzo dobrze, że Węgrzy dali bardzo mocny sygnał, że nie zgadzają się na to, żeby Unia Europejska narzucała im jakichkolwiek imigrantów, chciałbym, żeby Polska była kolejnym państwem.

I ten przykład węgierski to jest sukces inicjatywy referendum, czy klęska? Bo tutaj zdania są podzielone. Nie udało się osiągnąć wymaganej liczby głosujących, żeby referendum było ważne, ale z drugiej strony przeważająca część tych, którzy wzięli udział w głosowaniu, wypowiedziała się przeciwko przyjmowaniu imigrantów.

Dziwnym trafem w państwach Europy Środkowo–Wschodniej jest ten próg ważności frekwencyjnej referendum, czyli do głosowania musi pójść 50% uprawnionych, w Polsce tak samo. My jesteśmy za obniżeniem tego progu, żeby urealnić referendum, żeby ludzie rzeczywiście mogli decydować. Ja myślę, że te czterdzieści parę procent frekwencji na Węgrzech to jest bardzo duży sukces, że udało się zmobilizować niezależnie od wyborów. My w tej chwili zebraliśmy około 350 tysięcy podpisów, brakuje nam 150, zbieramy za pośrednictwem strony dzienreferendalny.pl i mamy nadzieję, że kolejne referendum w Europie Środkowo–Wschodniej będzie w Polsce.

Nie tylko jeśli idzie o referenda, wypowiadają się obywatele, także poprzez decyzje swoich rządów. Bułgaria na przykład mówi jasno: nie dla chodzenia w burkach po ulicach bułgarskich miast. No to gdzie te granice dbania o wolność i prawa jednostki, o których często mówi na przykład Ruch Kukiz’15? Czy takie rozwiązanie w Polsce też powinno być przyjęte?

Znaczy nie znam tej sytuacji bułgarskiej, tak że trudno mi się do tego odnosić.

Można powiedzieć: jak będziemy mieć problem, to wtedy się nim będziemy zajmować. Kolejna debata w Sejmie nas czeka nad projektem obywatelskim, to jest zakaz handlu w niedzielę. Co z nim zrobić pana zdaniem?

Solidarność Śląsko-Dąbrowska zauważyła bardzo istotny problem, to znaczy pewnego wykorzystywania polskich pracowników przez korporacje międzynarodowe. Mam duży szacunek do tych kilkuset tysięcy podpisów, które zostały zebrane pod tym projektem, jednocześnie jestem ostatnią osobą, która rościłaby sobie prawo do tego, żeby zakazywać komuś robienia zakupów w niedzielę. Uważam, że Polacy mają prawo sami o tym decydować. Wydaje mi się, że rozwiązaniem kompromisowym byłoby, żeby pozwolić obywatelom się na ten temat wypowiedzieć, na przykład zrobić referendum w tej sprawie albo przenieść decyzję na poziom samorządów, to znaczy po prostu nie może być tak, że rząd czy Sejm w tej chwili decyduje o tym, co ludzie będą robili w niedzielę.

No, jeszcze się mówi o rozwiązaniach pośrednich. Mówił o takich minister finansów Paweł Szałamacha, były już minister finansów, na przykład sprawdzić, jak by to było z zakazem w jedną niedzielę w miesiącu.

Ja jestem, panie redaktorze, za tym, żeby zostawiać ludziom decyzję po prostu.

A jak, gdyby takie projekty, jak te, o których mówiła Platforma Obywatelska na swojej ostatniej konwencji programowej w Gdańsku, pojawiły się rzeczywiście, czyli projekt likwidacji IPN–u, likwidacji Centralnego Biura Antykorupcyjnego, jak wtedy zareagowaliby członkowie Kukiz’15?

To są śmieszne pomysły. To jest partia władzy bez władzy, bez ducha, bez pomysłów, bez motywacji, poza tym, że trzymają się tych swoich stołków. Śmieszne jest, że zgłasza się pomysł likwidacji IPN–u przy obecności Lecha Wałęsy. I jednocześnie w kontekście też przykrytej przez debatę aborcyjną kwestii przekrętów reprywatyzacyjnych. My mamy gotowy wniosek i podpisy pod komisją śledczą w sprawie reprywatyzacji i uważamy, że taka komisja powinna zająć się przekrętami, które miały miejsce w całej Polsce po 89 roku i na których korzystały osoby związane ze wszystkimi partiami politycznymi. Boimy się, że może to nie przejść, dlatego że wszystkie partie się właściwie tego boją, ale zobaczymy, złożymy wniosek w tej sprawie.

No to skoro już o reprywatyzacji, to będzie pomoc ze strony Ruchu Kukiz’15 dla tej obywatelskiej inicjatywy w Warszawie zebrania stu trzydziestu bodajże chyba pięciu tysięcy podpisów, żeby znów głosować nad odwołaniem Hanny Gronkiewicz-Waltz?

Problem polega na tym, że te instrumenty demokracji bezpośredniej oparte w artykule 4 Konstytucji mówiącym o tym, że naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio, zostały w Polsce przez partie polityczne wykastrowane, to znaczy one formalnie istnieją, natomiast ze względu na te progi frekwencyjne one są nieskuteczne. Proszę zauważyć, że już było jedno referendum w sprawie odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz i ono właśnie było nieskuteczne przez te zbyt wysokie progi. My będziemy przedstawiać projekty obniżenia progów frekwencyjnych, tak, żeby urealnić instrument demokracji bezpośredniej, jakim jest referendum.

Zapowiadał Stanisław Tyszka, wicemarszałek Sejmu, przedstawiciel klubu Kukiz’15, gość Sygnałów Dnia w radiowej Jedynce.

Dziękuję bardzo.

Dziękuję.

JM