Polskie Radio

Polska - ZSRR. Mecz z 1957 roku przeszedł do historii jako zwycięstwo nad okupantem

Ostatnia aktualizacja: 20.10.2020 05:00
"Gramy z okupantem, ale mamy swój honor, swój hymn, swoje barwy” - mówił dziennikarz Stefan Szczepłek o historycznym zwycięstwie nad Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. 20 października 1957 roku reprezentacja Polski na Stadionie Śląskim pokonała ZSRR 2:1.
Chorzów, 20.10.1957 r. Mecz eliminacyjny do Mistrzostw Świata w piłce nożnej na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Polska zwyciężyła z ZSRR 2:1. Nz. radziecki bramkarz Lew Jaszin w czapce
Chorzów, 20.10.1957 r. Mecz eliminacyjny do Mistrzostw Świata w piłce nożnej na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Polska zwyciężyła z ZSRR 2:1. Nz. radziecki bramkarz Lew Jaszin /w czapceFoto: PAP/Zbigniew Matuszewski
  • Mecz najwyższego politycznego ryzyka odbył się na stadionie w Chorzowie
  • Na trybunach zgromadziło się ponad 93 000 widzów żądnych zwycięstwa nie tylko nad  rywalem, ale - jak to odbierano - nad znienawidzonym ciemiężycielem
  • W naszej drużynie mieliśmy Gerarda Cieślika - "Istny Diabeł”, tak naszego bohatera nazwał, legendarny bramkarz Sbornej Lew Jaszyn

Eliminacje do mistrzostw świata w Szwecji

W grupie graliśmy razem z ZSRR oraz Finlandią. Do finałów miał awansować tylko jeden zespół. W tamtych czasach nie było jeszcze przepisu o bramkach strzelonych w meczach wyjazdowych. O kolejności decydowały zdobyte punkty. Przy tej samej liczbie nakazywano rozegranie dodatkowego barażowego spotkania. Rozpoczęliśmy klęską w Moskwie 0:3. Następnie po trzech bramkach Edwarda Jankowskiego pokonaliśmy w Helsinkach Skandynawów. Sowieci ograli dwukrotnie Finów. Aby myśleć o awansie musieliśmy wygrać oba pozostałe do rozegrania spotkania.

20 października 1957 roku. Chorzów

Mecz z naszym okupantem. Na dopiero co otwartym, nowoczesnym, stadionie Śląskim w Chorzowie. Rok wcześniej społeczeństwa krajów będących pod politycznym wpływem Sowietów ruszyły do protestów. Odbyły się one w Poznaniu i na Węgrzech w Budapeszcie. Zostały bardzo brutalnie stłumione. Niechęć do ZSRR stale narastała. Mecz piłki nożnej był wyjątkowym pretekstem do wygłoszenia swojego narodowego sprzeciwu.

"Gramy z okupantem, ale mamy swój honor, swój hymn, swoje barwy. Takie pierwsze spontaniczne akcje po wojnie pojawiały się właśnie na arenach sportowych" - wspominał Stefan Szczepłek.

Dodatkowo mieliśmy się zemścić za klęskę 0:3 w Moskwie. Wszystko to było dokładnie monitorowane przez polskich komunistycznych dygnitarzy. Postanowili oni, że Rosjanie przedmeczową rozgrzewkę przeprowadzą na bocznym boisku, a nie płycie głównej. W ten sposób uniknięto wygwizdania naszych przeciwników przed meczem.

Mecz Polska - Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich

Rozpoczęcie meczu wyznaczono na godzinę 12:00. Na trybunach zasiadło ponad 93 000 kibiców. W tamtych czasach nie było zwyczaju śpiewania hymnu narodowego przed meczem. Wszyscy powstali i odśpiewali pełnym, prawie 100 000 głosem, Mazurka Dąbrowskiego. Zrobiło to wrażenie na naszych przeciwnikach. Już nie byli tacy pewni swego. Pogoda była deszczowa, a w czasie spotkania na stadion opadła lekka mgła. Pojedynek rozpoczął angielski sędzia John Harold Clough. Nasi piłkarze niesieni ogłuszającym dopingiem rozgrywali bardzo ciekawe zawody. Od pierwszych sekund byli zespołem atakującym. Przeważali nad Sowietami pod każdym względem. Ale do 43 minuty nie strzelili gola. I właśnie wtedy do wbiegającego w pole karne, Gerarda Cieślika, podał piłkę Henryk Kempny. Nasz filigranowy napastnik uderzył w długi róg. Futbolówka odbiła się od wewnętrznej strony słupka i wpadła do bramki. Tłum oszalał. Kibice owacją na stojąco pożegnali schodzących na przerwę polskich piłkarzy.

Po wznowieniu, obraz gry nie uległ zmianie. Polacy cały czas nacierali. I już 5 minut po rozpoczęciu drugiej części, w pole karne dośrodkował Lucjan Brychczy. Najniższy na boisku Cieślik wyskoczył najwyżej i strzałem głową podwyższył na 2:0. Zapanowała prawdziwa euforia, tak na stadionach jak wśród wielomilionowej rzeszy słuchaczy Polskiego Radia. W tamtym czasie nie było bowiem jeszcze transmisji telewizyjnych.

W końcu obudzili się przeciwnicy. Zaczęli atakować naszą bramkę. Na szczęście wspaniałą dyspozycję prezentował nasz bramkarz Edward Szymkowiak. Puścił tylko jednego gola w 79. minucie. Jego autorem był Walentyn Iwanow. O świetnej grze Polaków może świadczyć jeszcze jeden fakt. Trenerzy naszej reprezentacji Henryk Reyman oraz Feliks Dyrda nie dokonali w tym meczu ani jednej zmiany.

"Mała stopa nie pozwalała mi nigdy na obszerne ruchy. Strzelałem krótko, z kolana, nie zawadzałem stopą o murawę. Wystarczyło mi pół metra terenu, urwanie się przeciwnikowi na sekundę i już mogłem strzelać. Po drugie trzeba wiedzieć, kiedy należy to robić. (…) W większości przypadków oddawałem strzał na bramkę, gdy mój rywal był w ruchu, kiedy tańczył z niecierpliwości między słupkami. Wyczuwałem te jego podskoki i gdy tylko lekko oderwał się od ziemi, strzelałem w drugą stronę” -  wspominał swoje umiejętności strzeleckie Cieślik na łamach książki Tadeusza Olszańskiego "Za metą i dalej”,

"Ten Cieślik to istny diabeł! Zwinny, strzela jak z katapulty i przy tym celnie. Właśnie jego najbardziej się obawiałem z całej piątki napastników. Nic dziwnego, że w bramce miałem pełne ręce roboty” - podkreślał tuż po meczu klasę naszej gwiazdy Lew Jaszyn, legendarny bramkarz Sowietów.

 

Euforia po meczu przekroczyła oczekiwania

Kibice na stadionie przerwali kordon ochrony otaczający murawę. Rozległo się gromkie 100 lat. Polscy piłkarze zostali porwani na ramiona fanów. Jak wspominają obserwatorzy tego wielkiego sukcesu. Szymkowiak popłakał się nie niesiony na rękach. Jego tata został zamordowany przez Sowietów w Katyniu. W ten sposób zemścił się na okupantach. Feta przeniosła się na ulice całego Śląska. Świętowano do samego rana. To było historyczne pierwsze zwycięstwo nad znienawidzonym wrogiem. Następne odnieśliśmy cztery lata później. Tym, razem na Stadionie Dziesięciolecia wygraliśmy 1:0 po bramce Ernesta Pohla z rzutu karnego.

 Na mistrzostwa nie udało nam się awansować

Ostatni mecz grupowy z Finlandią wygraliśmy gładko 4:0. Dwa gole zdobył Lucjan Brychczy i po jednym Ginter Gawlik oraz Edward Jankowski. Zgodnie z ówczesnym regulaminem musieliśmy rozegrać mecz barażowy z ZSRR o wyjście z grupy. Odbył się on w Dreźnie w listopadzie 1957 roku. Niestety przegraliśmy go 0:2. Na mistrzostwa po raz pierwszy w historii pojechali Sowieci. Dotarli na nich aż do ćwierćfinału, gdzie ulegli gospodarzom, Szwecji 0:2.

AK

Czytaj także:

Zobacz więcej na temat: Piłka nożna