Czwórka Blog - baner
BLOG - Czwórka - Muzyczny

Klasyki muzyki tanecznej: CHIC - Le Freak (Atlantic) 1978

Ostatnia aktualizacja: 22.08.2014 18:00
Jak sylwestrowy protest song stał się jednym z największych przebojów disco...

 

To miała być bardzo udana impreza sylwestrowa. Gitarzysta Nile Rodgers i basista Bernard Edwards, liderzy grupy Chic, mieli spędzić ją w słynnym nowojorskim klubie Studio 54. Ubrali się szykownie, adekwatnie do nazwy ich grupy i do miejsca. Włożyli ciuchy od Armaniego, Ceruttiego, czarne krawaty i drogie buty. Uznali, że wyglądają zabójczo i ruszyli do klubu. Noc była wyjątkowo mroźna - Nowy Jork 31 grudnia 1977 roku zasypały zwały śniegu.

Rodgers i Edwards byli pewni, że są na liście gości - na listę obiecała ich wpisać Grace Jones, która tej nocy miała wystąpić w Studio 54. Wokalistka marzyła o wspólnych nagraniach z muzykami Chic, uwielbiała ich pierwszy album, a zwłaszcza singlowe "Dance, Dance, Dance" i "Everybody Dance". Ta noc miała zapoczątkować ich owocną współpracę…

Rodgers i Edwards ruszyli na zaplecze - do wejścia dla VIP-ów, ale okazało, że nie ma ich na liście. Zdali sobie sprawę, że Grace Jones o nich zapomniała…

Poszli więc do głównego wejścia. Rodgers znał selekcjonera, ale ten złośliwie ich zignorował. Stanęli więc w gigantycznej kolejce, jak zwykli zjadacze chleba. Jedynym pocieszeniem w tę mroźną noc było to, że mogli posłuchać swoich przebojów dobiegających z wnętrza klubu.

Kiedy minęła północ i zaczął się rok 1978 wciąż liczyli, że uda im się dostać do środka. Godzinę później stracili nadzieję - byli zmarznięci, a ich przemoczone drogie buty nadawały się jedynie do wyrzucenia. Mieli tego dość. Czuli się poniżeni - nie tak miała wyglądać ta noc!

Wściekli ruszyli do pobliskiego apartamentu Rodgersa. Po drodze, dla rozweselenia, kupili parę butelek szampana. Na miejscu chwycili za gitary - to miała być ich "sesja terapeutyczna". Wyżyli się wyrzucając z siebie stek wyzwisk dedykowanych klubowi Studio 54 i selekcjonerowi - to był ich protest song. Bawili się naprawdę przednio, aż zdali sobie sprawę, że ich muzyczne eksperymenty przeradzają się w całkiem niezłą piosenkę. Kiedy opadły emocje i minęła złość zmienili pierwotne "f**k off" na "freak out". Uznali, że nazwą utwór "Le Freak". Po 30 minutach domowego jam session mieli gotowe demo. Edwards i Rodgers jeszcze nie zdawali sobie sprawy, że skomponowali największy przebój w dziejach ich zespołu.

"Le Freak" odchodził od struktury typowego popowego utworu. Klasyczny schemat "zwrotka-refren-zwrotka" został zastąpiony wzorcem pochodzącym z jazzu, bo w takim brzmieniu, a zwłaszcza w jazz fusion muzycy Chic czuli się najlepiej. Dlatego najpierw pojawiało się intro, potem od razu refren, dopiero potem zwrotki, a następne partie instrumentalne. To niemal natychmiastowe wprowadzenie refrenu było jednym z wyznaczników kompozytorskiego stylu Edwardsa i Rodgersa.

W nagraniu to nie linia wokalna, a muzyka gra główną rolę. To właśnie pulsujący bas Edwardsa, rytmiczna, funkowa gitara Rodgersa i bębny Tony'ego Thompsona są najbardziej charakterystycznymi elementami "Le Freak". Wokal Alfy Anderson został nagrany po zakończeniu pracy trójki muzyków - Rodgers i Edwards mieli zasadę, że partię wokalną rejestrują na samym końcu. Tę regułę stosowali niezmiennie przez lata wspólnej pracy.

"Le Freak" stał się największym przebojem w historii Chic - singiel sprzedano w nakładzie 6 milionów egzemplarzy. Rodgers i Edwards stali się gwiazdami disco i co ciekawe, już nigdy nie mieli problemu z wejściem do klubu Studio 54.

(bert)