Powstanie Warszawskie (nowe)

Rzeź Woli - nierozliczona zbrodnia

Ostatnia aktualizacja: 27.07.2017 06:00
- Rzeź Woli była największą jednostkową zbrodnią na ludności cywilnej podczas niemieckiej okupacji. Od początku chciano zacierać jej ślady – wyjaśniała prof. Wanda Jarząbek z Instytutu Studiów Politycznych Polskiej Akademii Nauk.

Rzeź Woli, do której doszło po wybuchu Powstania Warszawskiego w sierpniu 1944 roku, to jedna z największych zbrodni popełnionych przez Niemców na ludności cywilnej w czasie II wojny światowej. Na temat tej tragedii debatowali uczestnicy konferencji "Wola 1944: nierozliczona zbrodnia a pojęcie ludobójstwa" zorganizowanej przez Ośrodek Badań nad Totalitaryzmami im. Witolda Pileckiego w dniach 8-9 listopada.

Liczba pomordowanych waha się według różnych szacunków między 25 a 60 tysięcy. Kobiety, dzieci oraz mężczyzn Niemcy rozstrzeliwali albo palili żywcem. Rzezi towarzyszyły brutalne gwałty i rabunki. Skala i okrucieństwo były tak wstrząsające, że sprawcy w celu zatarcia zbrodni utworzyli specjalne Verbrennungskommando. W jego skład weszli siłą wcieleni polscy mężczyźni, którzy musieli palić tysiące zwłok. Po wykonaniu zadania wszyscy, poza kilkoma uciekinierami, zostali rozstrzelani.

- Rzeź Woli wynikała z konsekwencji polityki wobec ziem polskich i traktowania Polaków jako rasy niższej – wyjaśniała prof. Wanda Jarząbek.

Podczas konferencji poruszany był m.in. temat powojennej odpowiedzialności zbrodniarzy. O tym, dlaczego uniknęli kary mówiła dr Patrycja Grzebyk z Instytutu Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Warszawskiego.

Jaskrawym przykładem są losy Heinza Reinefartha, dowódcy oddziałów wysłanych do eksterminacji ludności Woli. Zbrodniarz nie tylko uniknął odpowiedzialności, ale też zrobił karierę polityczną w Niemczech Zachodnich. Został burmistrzem miasta Westerland, a w latach 1958–1967 zasiadał w ławach poselskich Landtagu Szlezwiku-Holsztyna.

- Po wojnie strona polska kilkakrotnie występowała o ekstradycję Reinefartha. Postępowanie przeciwko niemu toczyło się kilkukrotnie, za każdym razem je umarzano, bo za każdym razem uznawano, że nie można stwierdzić, że Reinefarth wiedział o tym, co się działo na Woli – mówiła dr Patrycja Grzebyk. - Kiedy czyta się dokumentację postępowań, które miały miejsce przed sądami niemieckimi, to przeraża, jak łatwo można było się wywinąć od odpowiedzialności.

bm

wspołpraca