Amerykańska policja bada ładunek domowej roboty, który znaleziono w Nowym Jorku kilka godzin po eksplozji na Manhattanie. W wyniku wybuchu rannych zostało tam 29 osób. W mieście zwiększono środki bezpieczeństwa. Na razie nic nie wiadomo na temat sprawcy lub sprawców.
Ładunek wybuchowy, który eksplodował w dzielnicy Chelsea na Manhattanie, był umieszczony w koszu na śmieci. Prawdopodobnie dlatego siła jego rażenia została ograniczona i nie było ofiar śmiertelnych. Większość poszkodowanych odniosła drobne obrażenia, jedna osoba jest w stanie ciężkim. Drugi ładunek wybuchowy znaleziono cztery przecznice od miejsca eksplozji. Był to szybkowar podobny do tego, którego użyto podczas zamachu w Bostonie w kwietniu 2013 roku. Ze szczelnie zamkniętego garnka wystawały kable połączone z telefonem komórkowym. Nie wiadomo co było w środku szybkowaru i dlaczego nie eksplodował.
Policja analizuje nagrania kamer wideo. W śledztwie uczestniczy FBI. Informacje na temat jego przebiegu otrzymuje prezydent Barack Obama. Podczas nocnej konferencji prasowej burmistrz Nowego Jorku Bill de Blasio mówił, że jak dotąd nie znaleziono dowodów na atak terrorystyczny. Amerykańskie władze nie wykluczają jednak takiej możliwości.
Przebywający w Nowym Jorku prezydent Andrzej Duda nie był zagrożony. Hotel, w którym zatrzymał się wraz z małżonką, znajduje się 25 przecznic od miejsca eksplozji a w chwili wybuchu był w innej części Manhattanu.
IAR/Marek Wałkuski/Nowy Jork
Zachęcamy do śledzenia nas na Twitterze. Więcej i najwięcej wiadomości IAR po wykupieniu dostępu do serwisu.