Orkiestra Polskiego Radia w Warszawie

13 września - Koncert symfoniczny

Ostatnia aktualizacja: 14.09.2015 08:00

Zelis - Anna Mikołajczyk-Niewiedział (sopran)
Valcour - David Beucher (tenor)
Aboubokir - Stanislav Kuflyuk (baryton)
Mendes - Jan Jakub Monowid (kontratenor)
Bonaparte - Szymon Komasa (baryton)
Sułkowski - Mateusz Zajdel (tenor)
Hassem - Andrzej Seweryn, rola mówiona
Chór Polskiego Radia w Krakowie
Andrzej Korzeniowski - przygotowanie chóru
Anna Marchwińska - przygotowanie solistów
Andrzej Seweryn - opieka artystyczna
Michał Klauza – dyrygent, kierownictwo muzyczne

Program koncertu:
Michał Kleofas Ogiński – Zelis et Valcour ou Bonaparte au Caire, opera w 1 akcie, wykonanie koncertowe

Współorganizacja koncertu Narodowy Instytut Audiowizualny

Studio Koncertowe Polskiego Radia im. W. Lutosławskiego

Swą jedyną operę - Zélis et Valcour ou Bonaparte au Caïre­ – napisał Ogiński między 1799 a 1801 Brzezinach, wkrótce po powrocie z Paryża, jako rodzaj hołdu dla Napoleona, którego uczynił jednym z bohaterów dzieła. Libretto w języku francuskim sporządził sam. Jego tłem jest koniec epoki mameluków w Egipcie. Owi dawni niewolnicy stworzyli tam niegdyś własny sułtanat, a gdy Egipt stał się częścią Imperium Osmańskiego, zachowali majątki, wpływy i przywileje. W XVIII w. byli o krok od przejęcia władzy, lecz pokonał ich Bonaparte podczas swej kampanii egipskiej, stając się (na krótko) sprzymierzeńcem Turcji. Jak wiadomo, kampania ta, wymierzona w Wielką Brytanię, nie osiągnęła politycznego celu i w 1801 roku wojska francuskie skapitulowały przed Anglikami i Turkami. Sam Bonaparte był już jednak od dwóch lat w Paryżu pierwszym konsulem, i w operze Ogińskiego został przedstawiony jako triumfator i wyzwoliciel Egiptu. Intencje kompozytora byłyby dla Polaków czytelne gdyby jego dzieło zostało wystawione, lecz Ogiński nie mógł o to zabiegać po zaprzysiężeniu wierności carowi. Rękopiśmienna partytura opery przetrwała do naszych czasów w zbiorach Biblioteki Jagiellońskiej w Krakowie i choć nie zapomniano o niej zupełnie, to nikt dotąd nie pokusił się o próbę inscenizacji.

Akcja opery toczy się w Kairze, w roku 1798. Zelis, faworyta paszy Egiptu Abubokira, odrzuca jego miłosne zapędy, jest bowiem zakochana w jeńcu francuskim nazwiskiem Valcour. Pasza obsypuje ją prezentami, które ma dostarczyć stary Żyd Mendes, a Zelis błaganiem i przekupstwem uprasza Mendesa, by potajemnie wprowadził Valcoura na jej pokoje. Pasza próbuje skłonić Zelis do uległości przyrzekając, że ją poślubi, musi jednak zadowolić się pospolitym wykrętem „może kiedyś...”. Na jego życzenie przybywają niewolnice z haremu, które tańcząc i śpiewając chwalą uroki przelotnych rozkoszy, lecz szczerze zakochany Pasza sprzeciwia się temu słowami „Nie chwalcie miłości niestałej”. Scenę przerywa wejście zaufanego sługi Hassema, który obwieszcza zwycięstwo Francuzów nad mamelukami. Pasza odchodzi uradowany, bo choć zwycięzcami są niewierni, to ma nadzieję odzyskać swą władzę, podkopaną przez mameluków. Gdy Zelis pogrąża się w marzeniach, niewolnicy wnoszą kosz z prezentami od Paszy; wśród niewolników nie ma jednak przebranego Valcoura – jak obiecywał Mendes - i Zelis daje upust swemu rozczarowaniu. Słyszy to ukryty w koszu Valcour, ujawnia się, i następuje scena gorących wyznań miłosnych. Niespodziewanie powraca Pasza i chce zgładzić oboje, lecz powstrzymuje go wiadomość o zdobyciu Kairu przez Francuzów. W tejże chwili wkracza Bonaparte z adiutantem Sułkowskim i liczną świtą, oznajmiając Paszy, że pokonanie mameluków oznacza przywrócenie go do władzy. Pasza zwraca wolność Valcourowi, a za wstawiennictwem Bonapartego godzi się, choć z nieskrywanym żalem, zwrócić ją także Zelis, czym zyskuje uznanie zgromadzonych. Wielka scena finałowa, wypełniona ariami, ansamblami, chórami i tańcami, głosi chwałę wolności i samego Napoleona, który niesie ją uciemiężonym narodom.

Do niewątpliwych zalet opery Ogińskiego należy libretto, mimo pewnych naiwności dobrze skonstruowane, o akcji przybierającej w ostatnich scenach (ogółem jest ich 11) coraz szybszy obrót. Widać tu wzór popularnej wówczas francuskiej opéra à sauvetage, w której ratunek nadchodzi w ostatniej chwili. Scena finałowa nie tylko pełna jest aluzji do ówczesnej sytuacji Polski i oczekiwań wobec Napoleona, ale skrywa też pewien program polityczny, w którym mowa zarówno o wolności narodów i jednostek, jak i o szacunku wobec innych wyznań i obyczajów. Nie ma w nim jednak miejsca na niewolnictwo i upokorzenie kobiet. „W niewolnice zamieniacie te, których miłość chcecie mieć” – znamienne, że te słowa włożył kompozytor w usta jedynego w operze Polaka – Sułkowskiego.

Pod względem muzycznym można zaliczyć dzieło Ogińskiego do gatunku opèra comique, co nie oznacza zabawnej treści, lecz konstrukcję opartą na melodramatycznych, czyli przeplatanych instrumentalnymi wstawkami partiach mówionych, wprowadzających w arie, duety, ansamble i chóry. Sprzyja to potoczystości i lepszemu rozumieniu akcji, która ustaje w ariach, wypełnionych licznymi powtórkami tych samych odcinków tekstu. Arie te odznaczają się raczej oszczędną inwencją melodyczną, ale też należytym prowadzeniem głosów wokalnych. Do bardziej udanych należą dwie pierwsze arie Zelis – Słodki spokoju i Klejnoty i ozdoby. Efektowny jest duet Zelis i Valcoura z VII sceny (Kochajmy się), podobnie jak niektóre sceny zbiorowe, zwłaszcza te z udziałem chóru niewolnic, zakomponowane wraz z ariami w struktury rondowe. Partia paszy Abubokira zawiera pewne środki charakterystyki muzycznej, ilustrujące jego rozterki, ale także zdecydowanie i szlachetność. Starał się również Ogiński o przywołanie atmosfery Wschodu, czego przykładem jest otwierająca operę Uwertura Azjatycka, zbudowana z kilku luźnych odcinków, rozpoczynająca się motywem zawierającym krok ćwierćtonu pomiędzy ais i b, zaś w dalszym ciągu wykorzystująca uporczywe skoki kwintowe. Zarówno w uwerturze, jak i w scenie baletowej użyte są talerze, kotły i kastaniety. Być może Ogiński sięgnął tu do swych wrażeń z pobytu w Konstantynopolu. Z tym wszystkim środki kompozytorskie zastosowane w operze są dość skromne, a język dźwiękowy, utrzymany w obiegowym stylu klasycznym jest nieco uproszczony i nie ma wiele wspólnego ze stylem fortepianowych polonezów autora Pożegnania Ojczyzny. Trzeba jednak pamiętać o tym, że muzyka w operze, zwłaszcza klasycystycznej, jest tylko jednym z elementów spektaklu, a także o tym, jak wiele zależy w niej od finezji i polotu wykonawców. Zélis et Valcour Michała Kleofasa Ogińskiego z pewnością otwiera pole do twórczej interpretacji.
Maciej Negrey

 

 

 

  

 

Zobacz więcej na temat: 2015