Na cmentarzu nocą. Reportaż "Ciemno wszędzie, głucho wszędzie..." [POSŁUCHAJ]

  • Facebook
  • Twitter
  • Wykop
  • Mail
Na cmentarzu nocą. Reportaż "Ciemno wszędzie, głucho wszędzie..." [POSŁUCHAJ]
Zdjęcie ilustracyjneFoto: Shutterstock

"Ciemno wszędzie, głucho wszędzie..." – wszyscy znamy te słowa z "Dziadów" Adama Mickiewicza. Dzień zaduszny. Wywoływanie duchów zmarłych. Ciemno i straszno. Do tego pohukiwanie sów – zwiastun nieszczęścia. Nocą boimy się zaglądać za bramy nekropolii. Dlaczego? Czy literacki przekaz ugruntował w nas te strachy? Czy to przesada? Żeby to sprawdzić, opowiemy o cmentarzu nocą.

– Jest już ciemno od kilku godzin, a my właśnie odwiedzamy cmentarz. Jest bardzo pięknie. Widać zapalone lampy, piękne zabytkowe pomniki, aleje i ogromne drzewa – nakreśla autorka reportażu.

– Teraz lubię cmentarze. Jestem już całkiem dojrzałym facetem i, jak by to powiedzieć, nie muszę się bać. Kiedy jednak byłem nastolatkiem, miałem dwadzieścia czy nawet trzydzieści lat, wcale nie jestem pewien, czy udałbym się na cmentarz po zmroku – powiedział oprowadzający po cmentarzu Jacek Karczewski.

Posłuchaj

11:19
Reportaż "Ciemno wszędzie, głucho wszędzie..." (Reportaż/Trójka)
+
Dodaj do playlisty
+

 

Strach

– To bardzo nietypowe w takiej wiejskiej społeczności. Kto pochodzi z małej wsi, ten wie, jak to było. Chodziło się na cmentarz na nabożeństwa lub odmawiać różaniec, gdy ktoś umarł. Chodziło się też na tak zwane puste noce. Zupełnie jak dzisiaj. Gdyby ten cmentarz był na uboczu jakiejś wsi, wcale nie jestem pewien, czy chętnie bym tutaj przyszedł – powiedział. 

Historia

– Cofnijmy się w czasie o sto albo dwieście lat. Jesteśmy w środku nocy na takim cmentarzu i jest pełnia księżyca, tak jak teraz. Nagle słyszymy nocne pohukiwania sowy, która nie boi się ciemności, a my zawsze instynktownie panicznie się jej baliśmy. Sowy lubiły cmentarze i nadal je lubią. Jest tam spokój. Siadają sobie na pomnikach i nasłuchują. To dobre miejsce, żeby uderzyć na przemykającą mysz. Wierzono, że sowy przynosiły zarazy. Uważano, że czarownice posyłają je do nas z dżumą, cholerą czy tyfusem. Znowu żyjemy w czasach zarazy, a sowy na pewno nie mają z tym nic wspólnego – mówił. 

Literatura

– Sowy piszczą, skrzeczą, niektóre brzmią tak, że mogą napędzić strachu. Adolf Mostowski pisał, że to nie śpiew, a "płacz żałobny". Sowy pojawiały się w "Dziadach" i u Szekspira. Im mroczniej, trwożniej i im gęściej trup się słał, tym więcej sów pojawiało się w scenografii. Ciągle nimi straszymy w najróżniejszych horrorach albo nawet w filmach obyczajowych. Puszczyk odzywa się w nich jako zwiastun śmierci – tłumaczył.

– Od czasów chrześcijańskich sowy zostały bardzo mocno powiązane ze śmiercią. Ptaki te towarzyszyły żołnierzom podczas wojen. Trzymały się frontów, pojawiały się tam, gdzie były toczone potężne bitwy. Czyli też w miejscach, w których umierali ludzie, nasi bohaterowie czy bliscy. W dodatku poruszały się zupełnie bezgłośnie – kontynuował. 

Sowy 

– Warto dodać, że jesień jest okresem, w którym sowy odnawiają swoje śluby wobec partnerów, oznaczają swoje terytorium i bardzo hałasują. Wyobraźmy sobie taką sytuację: Jest rok 1600 w małej wsi. Jest koniec października, ciemno, smutno i ponuro. Prawdopodobnie zaczynamy chorować, jeśli nie dzisiaj, to może w następnych miesiącach. Wiemy, że wielu z nas umrze. Przychodzi dżuma, cholera albo po prostu grypa. Choroba w końcu zabiera naszego ojca, matkę czy nawet dziecko. Kobiety czuwały przy tych ciężko chorych. Za oknami grasowały sowy, ale wcale nie dlatego, że czekały na duszę, która za chwilę wychynie z lepianki, ale ze względu na gody – podsumował.  

***

Tytuł reportażu: "Ciemno wszędzie, głucho wszędzie…"
Autorka reportażu: Urszula Żółtowska-Tomaszewska
Data emisji: 2.11.2021
Godzina emisji: 18.42

zch/kr

Polecane