Czy wielkie prywatne pieniądze psują amerykańską politykę?

Ostatnia aktualizacja: 09.10.2014 17:00
- To pytanie może postawić tylko Europejczyk. Amerykanie wybrali finansowanie polityki z prywatnych pieniędzy i, jak długo ich pochodzenie i przeznaczenie są przejrzyste, nie widzą w tym problemu - wyjaśnił prof. Bohdan Szklarski, politolog i amerykanista.
Audio
  • Czy wielkie prywatne pieniądze psują amerykańską politykę? (Puls świata/Dwójka)
Czy wielkie prywatne pieniądze psują amerykańską politykę?
Foto: flickr/Caleb_Knott

Ostatnia kampania prezydencka w USA kosztowała ponad 1,5 miliarda dolarów. Gdyby oparta została na środkach publicznych, żaden z kandydatów nie mógłby wydać więcej niż 80 milionów dolarów.

- Obywatel nie może przeznaczyć na kampanię więcej niż 2 tysiące, zaś limit dla organizacji wynosi 10 tysięcy. To niewielkie kwoty, ale na tego typu wydatek decyduje się bardzo wielu ludzi, którzy pokazują w ten sposób swoje zaangażowanie w sprawy kraju. Poza tym istnieją też tzw. miękkie pieniądze, których zamożni darczyńcy nie przekazują bezpośrednio partii ani kandydatowi, lecz wydają je na cele kampanii - opowiadał gość Krzysztofa Renika.

Czy ten system nie prowadzi do powszechnej korupcji? Okazuje się, że nie. - Kluczem jest intensywność amerykańskiej demokracji. Tam wybiera się kuratora, sędziego, koronera i wielu innych urzędników. Ewentualne nieprawidłowości po prostu giną w morzu uczciwych wyborów - wyjaśnił prof. Bohdan Szklarski.

Zachęcamy do wysłuchania "Pulsu świata".

mm/jp

Zobacz więcej na temat: pieniądze polityka USA
Czytaj także

W Niemczech nie wolno mówić o wojnie...

Ostatnia aktualizacja: 29.09.2014 19:00
- Niemieccy politycy nie są gotowi na natychmiastową samodzielną reakcję militarną, bo społeczeństwo by tego nie zaakceptowało - ocenił w Dwójce Piotr Jendroszczyk, wieloletni korespondent "Rzeczpospolitej" w Berlinie i Moskwie.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Kobiety powalczą o władzę w Brazylii

Ostatnia aktualizacja: 02.10.2014 19:42
W zbliżających się wyborach prezydenckich zmierzą się Dilma Rousseff i Marina Silva. - Główny bój toczy się teraz o klasę średnią. Chodzi o to, żeby Brazyliczycy, którzy do niej awansowali, w niej pozostali - mówiła w Dwójce Janina Petelczyc z fundacji Terra Brasilis.
rozwiń zwiń