Po zwycięstwie nad brązowym medalistą igrzysk w Pekinie i mistrzem  świata 2009 Turkiem Nazmim Avlucą, Janikowski pokonał Austriaka Amera  Hrustanovica oraz Kubańczyka Pablo Enrique Shoreya Hernandeza. 
 W 1/2 finału zawodnik Śląska Wrocław, wicemistrz globu (2011) i Europy  (2012), spotkał się z Egipcjaninem Karamem Mohamedem Gaberem Ebrahimem. 
 - Afrykanin zdobył złoto olimpijskie w Atenach, wygrywając wszystkie  pojedynki przed czasem. Później przeniósł się do mieszanych sztuk walki,  ale się nie sprawdził i wrócił do zapasów. Jest zwinny jak kot.  Niewiele zabrakło, aby w Londynie przegrał ćwierćfinałowy bój z  Meloninem Noumonvim. W ostatniej akcji Francuz zrobił "wózek", ale jego  dokręcenie miało miejsce już po czasie, dlatego sędziowie jej nie  zaliczyli - powiedział Włodzimierz Zawadzki, asystent Wolnego w kadrze  biało-czerwonych. 
 Obaj szkoleniowcy są mistrzami IO w Atlancie; w dorobku mają też po kilka krążków MŚ i ME. 
 Janikowski wygrał pierwszą rundę z Ebrahimem 3:2, ale drugą przegrał  0:1, bowiem, mając przeciwnika w parterze, nie wykonał akcji  technicznej. - Już widziałem Damiana w finale... Niewiele zabrakło mu do "wózka". Niestety, Egipcjanin dwa razy wyciągnął bark i tak się  uratował - przyznał Wolny. 
 - Po 90 sekundach trzeciej odsłony (do końca było pół minuty) Janikowski  wybrał obronę, bo twierdził, że był zbyt zmęczony, aby atakować. Myślał,  że wybroni parter i było blisko - mówił główny trener reprezentacji. 
 - Ja miałem podobną sytuację 20 lat temu na olimpiadzie w Barcelonie. W  półfinale przegrałem 8:9 tylko dlatego, że sędziowie stwierdzili, iż  moja akcja była już po czasie. Później uległem też w potyczce o brąz.  Najważniejsze, aby Damian teraz odreagował i zapomniał o tym, co było.  Czuł, że jest gotów dojść do finału, ale w hali ExCel jest sporo  niespodzianek, poodpadali mistrzowie świata. Zresztą, żeby wytrzymać  ciężkie walki, czasem trzyrundowe, trzeba mieć zdrowie jak koń -  przyznał Zawadzki. 
 Janikowski dopiero pozna rywala w konfrontacji o brąz po repasażach.  Szansę na olimpijskie podium ma też jego kolega klubowy Łukasz Banak  (120 kg). Polak pokonał Tunezyjczyka Radhouane'a Chebbiego i uległ  Heikiemu Nabiemu, ale Estończyk jest w finale, dlatego "pociągnął"  Banaka. Polak zmierzy się teraz z reprezentującym Białoruś Iosebem  Czugoszwilim, a potem - jeśli wygra - ze Szwedem Johanem Magnusem  Eurenem. 
 - To ciężkie spotkanie, ponieważ Łukasz przegrał z Czugoszwilim w  tegorocznych mistrzostwach kontynentu w Belgradzie - przypomniał  Zawadzki, dwukrotny wicemistrz globu (1995, 2002).
Londyn 2012 - serwis specjalny >>>
man