Polskie Radio

Rozmowa z Longiną Kaczmarską

Ostatnia aktualizacja: 04.10.2012 15:30

Kamila Terpiał-Szubartowicz: Moim gościem w Rozmowie dnia sprzed Ministerstwa Zdrowia jest Longina Kaczmarska, członek Prezydium Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Dzień dobry.

Longina Kaczmarska: Dzień dobry, dzień dobry państwu.

Pani nie uczestniczy w spotkaniu, które cały czas trwa, spotkaniu pielęgniarek z premierem Donaldem Tuskiem, który właśnie opuszcza już to spotkanie, ale jest tam także minister zdrowia Bartosz Arłukowicz i minister pracy Władysław Kosiniak-Kamysz. No, można się spodziewać, my tak to rozumiemy, dziennikarze, że to spotkanie, że panie zostały zaproszone na to spotkanie ze względu na to, co ma się wydarzyć jutro, czyli protest pielęgniarek i tak zwane europejskie białe miasteczko. Niezależnie, czym zakończą się te rozmowy, rozumiem, że ten protest się odbędzie.

Ależ oczywiście, że się odbędzie, nikt nie zakładał, że w ogóle ma go nie być. Gdyby wcześniej rozmowy były zintensyfikowane i oczywiście toczyłyby się w kierunku takim, jakiego oczekuje środowisko pielęgniarek i położnych i innych zawodów medycznych, na pewno tej manifestacji by nie było. Ale chciałam przypomnieć, że w marcu takowe spotkanie też było z przedstawicielami strony rządowej.

I to było ostatnie spotkanie?

To było ostatnie spotkanie i do tej pory nie było żadnego spotkania. Owszem, zespół trójstronny spotyka się, ministrowie deklarują, że coś tam wniosą, ale tak naprawdę do chwili obecnej nie ma żadnych rozwiązań, które by poprawiły sytuację tej grupy zawodowej.

Czego tak naprawdę pani się spodziewa po tym dzisiejszym spotkaniu? Jakiegoś przełomu?

Czy przełomu... Być może, że kolejne obiecanki, mamienie, nie wiem, życzyłabym wszystkim, zarówno stronie rządowej, jak i również pracownikom wszystkich zawodów medycznych, a przede wszystkim pielęgniarkom i położnym, jako że reprezentuję ten związek, żeby sytuacja w ochronie zdrowia uległa radykalnej poprawie. Tutaj chciałam zwrócić się również do pacjentów – szanowni pacjenci, to nie pielęgniarki są winne, że mają mało czasu dla was, to niestety ten system wymusza, że jedna pielęgniarka pozostaje przy sześćdziesięciu chorych, bo oczywiście są koszty zatrudnienia, zatrudnienie kosztuje, więc kogo się tnie? Jakie etaty? Oczywiście pielęgniarek i położnych, bo trzeba oszczędzać. Naprawdę, to nie jest oszczędność, to jest właściwie zagrożenie dla pacjentów i dalej jeśli tak będzie, to polska ochrona zdrowia niestety, ale umrze.

Ja chciałam też powiedzieć, że w Polsce niecałe pięć pielęgniarek przypada, niecałe, tak brzydko powiedziane, ale niestety...

Statystycznie.

...statystycznie niecałe 5 pielęgniarek na 100 tysięcy mieszkańców. W krajach Unii Europejskiej kształtuje się to zupełnie inaczej – od 9 do 14 pielęgniarek na 100 tysięcy mieszkańców...

Ale z tego, co wiem, jutro do Warszawy przyjadą też przedstawiciele właśnie... pielęgniarki z krajów europejskich.

Oczywiście, przyjadą, one przedstawią nam, jak wygląda tam ochrona zdrowia, mimo że też narzekają, że jest niedoinwestowana, że też jest mobing, że też jest zmuszanie na przechodzenia pielęgniarek na kontrakty, że też nie są zadowolone z tego systemu. Ale nakłady na ochronę zdrowia finansowe nie kształtują się na poziomie około 4%, tylko kształtują się powyżej 7%. W związku z tym nie porównujmy ochrony zdrowia polskiej z krajami Unii Europejskiej. A życzylibyśmy mieszkańcom, społeczeństwu polskiemu, żeby chociaż były te nakłady tak jak my oczekiwaliśmy. W 2007 roku trwały negocjacje, miało być w 2008 roku około 5% PKB, w 2009 około 6%, a dalej utrzymujemy się na poziomie poniżej w ogóle średniej europejskiej.

To europejskie, bo to też podkreślamy, białe miasteczko, bo jak rozumiem, przedstawicielki tych krajów europejskich też będą uczestniczyły jutro w tzw. białym miasteczku przed kancelarią premiera. To wszystko pod hasłem „W obronie publicznej służby zdrowia”. To powtórzmy i przypomnijmy, o co tak naprawdę walczycie.

Tak naprawdę to walczymy, żeby nie było przekształceń w niepubliczne zakłady opieki zdrowotnej i żeby...

Czyli komercjalizacji szpitali.

Komercjalizacji szpitali i żeby jednostki prywatne, jeśli już utworzone zostaną, niech utrzymują się z własnych środków. Nie z publicznych środków, bo publiczne środki powinny być w publicznych zakładach opieki zdrowotnej. (...)

Jak w takim razie te zadłużone szpitale publiczne mają wychodzić z długów?

No właśnie nie mają szans, żeby wyjść, bo ogranicza się kontrakty, umowy kontraktowe niestety są coraz bardziej ograniczone, niepłacone jest za nadwykonania, w ostatnim okresie wiemy, że właściwie przeszacowano budżet Narodowego Funduszu Zdrowia i już na obecną chwilę brakuje około 800 milionów złotych, nadwykonania jednostki, szczególnie te instytuty i inne kliniczne wykonały, natomiast nie mają pokrytych właściwie... nie mają zapłacone za usługi świadczone na rzecz społeczeństwa. I one generują straty oczywiście.

Minister zdrowia wcześniej jeszcze, w tamtej kadencji także, ale i w tej, i premier tłumaczą, że tak naprawdę ta komercjalizacja czy jak kto woli, prywatyzacja, chociaż oni akurat takiego słowa nie używają, to tak naprawdę racjonalizacja tej gospodarki finansowej szpitali, że to do tego zmusi szpitale.

Pani redaktor, ja chciałam zwrócić uwagę na to, że mamy już wiele zakładów niepublicznych, mamy prywatne zakłady i niestety te jednostki się nie bilansują. Oczywiście, być może, że rząd ma oczekiwania, że społeczeństwo polskie pójdzie i z własnych środków będzie płaciło na zdrowie, być może, że część społeczeństwa z tego skorzysta, ale mamy w tej chwili niestety ogromne bezrobocie, ogromne niedoszacowanie właściwie pracy Polaków, w związku z tym społeczeństwo ubożeje i nie ma chętnych do leczenia w prywatnej służbie zdrowia, do inwestowania niepublicznych zakładów. I te zakłady generują straty. Nie ma, które przynoszą zyski.

Czy pojawi się także sprawa kontraktów, na których pracuje część pielęgniarek? Bo już od dłuższego czasu sprzeciwiacie się takim rozwiązaniom, twierdzicie, że jesteście do tego zmuszane.

Pani redaktor, niestety jest mobing w wielu zakładach opieki zdrowotnej czy to w publicznych, a szczególnie...

Chociaż ustawa tego zakazuje, dodajmy.

A szczególnie w niepublicznych zakładach. Jest mobing, który... już mamy na to dowody, że praktycznie pielęgniarki i położne są mobingowane, że zajmują się ogromną grupą pacjentów i nie są w stanie wykonać tego, co do nich należy, bo mamy ogromną papierologię, czyli dokumentację medyczną, a za to płaci Fundusz. Jeśli jej nie będzie, w związku z tym oczywiście Fundusz nie zapłaci, a norm zatrudnienia rząd, rząd, powiem rząd, proszę pani, obiecuje nam co najmniej od czterech lat, że za chwilę będą. I niestety do chwili obecnej nie ma. Czyli pielęgniarka zmęczona, pracująca na kontrakcie to nie tylko 180 czy 160 godzin, tylko pracująca 400 albo ile tylko jeszcze jest w stanie chodzić i wałęsać się po tym oddziale, ona przychodzi i pracuje albo udaje, że pracuje, bo (...)

A na etacie pracuje mniej?

A na etacie pracuje 160 do 180 w zależności od miesiąca, w związku z tym oczywiście są oszczędności. Kontrakt jest wymuszoną sytuacją. Tak mamy w Toruniu na przykład sytuację, gdzie dyrektor niepublicznego zakładu zmusza pielęgniarki do przechodzenia na kontrakty, jeśli nie, to rezygnuje z ich pracy. Ten pracownik też kosztuje, tylko zupełnie inna odpowiedzialność jest pielęgniarki, która pracuje 170 godzin czy 160 i jej siła fizyczna i psychiczna też jest zupełnie inna. I jesteśmy dalej przeciwne kontraktom w ochronie zdrowia dla grupy pielęgniarek i położnych z środków publicznych.

Bardzo dziękuję za rozmowę. Longina Kaczmarska z Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Ja przypomnę, my czekamy na wynik rozmów, te za chwilę się powinny skończyć, przedstawicielek pielęgniarek z premierem, ministrem zdrowia i ministrem pracy.

(J.M.)