Powieści na antenie

Wiele demonów

Ostatnia aktualizacja: 29.08.2014 15:15
Dawkując czytelnikom sekrety i - po części sensacyjną - intrygę, Pilch zagląda zarówno do domów jak i do głów swych bohaterów, bywa tyleż czuły i delikatny, co pikantny i bezlitosny, dowodząc, że człowiek sam sobie zagraża, a jak człowiek sam sobie zagraża - nie ma gorzej
Audio
fragment okładki książki Wiele Demonów
fragment okładki książki "Wiele Demonów"Foto: materiały promocyjne

"Wszyscy lubimy i umiemy snuć narracje, ale jak pan opowiada to jest prawdziwe święto opowieści!" - mówi prezes Tlołka do organisty Somnambulmeistra.
Najnowsza powieść Jerzego Pilcha jest właśnie takim prawdziwym świętem opowieści – mądrej i rozbuchanej, snutej arcybogatym językiem, pełnej zaskakujących zdarzeń i smakowitych detali, pogrążonej w magicznej atmosferze, panoramicznej niczym "Sto lat samotności", zaludnionej tyleż swojskimi, co dziwacznymi, osobliwie zabawnymi postaci, jakich pozazdrościłby Fellini z "Amarcordu", a zarazem mówiącej o sprawach ważnych, najważniejszych, ostatecznych.
Pilch przenosi nas w tuż postalinowskie czasy lat pięćdziesiątych, do Sigły, położonej - jakże by inaczej - na ukochanym przez autora luterskim Śląsku Cieszyńskim.

Do miasteczka – ku powszechnemu zdumieniu - zjeżdża Jula Mrakówna ze swym katolickim narzeczonym. Kto ją przenocuje? Bo przecież nie wstrząśnięty ojciec, pastor Mrak! Co stało się z jej siostrą Olą, w tajemniczy sposób zaginioną? Żeby ją chociaż porwali esbecy, ale towarzysz Goniec zaprzecza! Czy miejsce jej pobytu wskaże Fryc Moitschek, który nawet jak nie był stuprocentowym cudotwórcą - miał dar? Kim jest mężczyzna w czarnym owerolu, który wszedł do willi świętej pamięci doktora Nieobadanego i nie wyszedł?
Dawkując czytelnikom sekrety i - po części sensacyjną - intrygę, Pilch zagląda zarówno do domów jak i do głów swych bohaterów, bywa tyleż czuły i delikatny, co pikantny i bezlitosny, dowodząc, że człowiek sam sobie zagraża, a jak człowiek sam sobie zagraża - nie ma gorzej…Z charakterystycznym "pilchowym" humorem snuje zwykłe-niezwykłe historie mieszkańców Sigły, a zewsząd słychać, ten co zawsze, głęboki i majestatyczny oddech kosmosu nad dachem.
Ów "oddech" - pytania o sens życia, śmierci, wiary, Boga, miłości, cierpienia, o sens wielu demonów, które nasze historie opowiadają – unosi się nad całą powieścią, pełną niezapomnianych sytuacji, wysnuwanych często z pozornie nieznaczącego zdarzenia. Chichoczemy czytając jak pan Naczelnik usiłuje pocałować w rękę histerycznie niechętną temu starkę Zuzannę, jak ucztują i kłócą się nad trumną pana Wzmożka, której nie sposób wynieść z domu, jak grają na grzebieniach i butelkach: Tango zatrata. Tango bakelit i tango szkło.
Niepostrzeżenie, raz po raz, ten chichot zmienia się w charkot, śmiech więdnie nam w gardłach, także przy zaskakującym, niesamowitym zakończeniu powieści. Nie ma już tamtego świata. I naszego też kiedyś nie będzie. Nas nie będzie. Nie chcemy tego wiedzieć, choć każdy musi się wreszcie z tym zmierzyć. I Pilch swoją ważną, całkiem niewesołą książką-księgą w przejmujący sposób nam w tym pomaga.
I jest tak, że wreszcie rozumiesz starych pisarzy, którzy pisali o niepojętej rozpaczy zostawienia wszystkiego. Pożegnaj sosnę na piaszczystym wzgórzu, pożegnaj smagłe ciało, pożegnaj hokej, pożegnaj sztruksową marynarkę - teraz rozumiesz; tysiąc razy lepiej było, jak się nie rozumiało. Żyjesz? Tak jest! Umieranie zaczęło się na dobre.

Czytaj także

Jerzy Pilch napisał kryminał bez zakończenia

24.04.2013 21:07
Listonosz-jasnowidz, dwie ekscentryczne córki pastora i luterańska społeczność pełna barwnych postaci. Plus intryga prawie kryminalna. O swojej nowej powieści "Wiele demonów" opowie Jerzy Pilch.
Jerzy Pilch
Jerzy PilchFoto: materiały wydawcy/Wielka Litera
Posłuchaj
18'17 Jerzy Pilch o swej książce "Wiele demonów"
więcej

W książce "Wiele demonów" Jerzy Pilch przenosi nas w tuż postalinowskie czasy lat pięćdziesiątych, do Sigły, położonej - jakże by inaczej - na ukochanym przez autora luterskim Śląsku Cieszyńskim. Do miasteczka - ku powszechnemu zdumieniu - zjeżdża córka pastora Jula Mrakówna ze swym katolickim narzeczonym. Jej siostra Ola w tajemniczy sposób zaginęła.

Jerzy Pilch nie zgadza się, że jego książka jest parodią kryminału. - Jest to książka, która ma parę pasm, które można nazwać kryminalnymi - mówi autor. Ale one nie mają zakończenia, co w książkach kryminalnych jest kompletnym barbarzyństwem i wbrew zasadom sztuki. Zdradza, że pisząc "Wiele demonów" miał przed oczami film "Piknik pod wiszącą skałą". Tam z grupy pięciu nastolatek, które poszły na wycieczkę trzy znikają. Potem jedna się znajduje, ale nic nie pamięta, a dwie przepadają jak kamień w wodę. A filmowi towarzyszy muzyka, w której przewodzi flet. Tak jakby wabił dziewczyny. - Na mnie zrobiło to gigantyczne wrażenie też z tego powodu, że o wiele mocniejsza jest reakcja na tego rodzaju dochowanie tajemnicy, zwłaszcza w utworze niekryminalnym, niż jej wyjaśnienie - zauważa Jerzy Pilch.
Zapewnia, że świadomie pozostawił otwarte zakończenie swego kryminalnego wątku. - Tam jest też pewien sekret, którego nie zdradzę, a który - moim zdaniem - mi wyszedł - podkreśla. Zapewnia, że wszystkie postacie w jego książkach, także w tej, nie mają pierwowzorów. Są wymyślone, co wzbudza zdziwienie podczas spotkań autorskich. Choć niektóre cechy swych postaci podpatrzył u osób istniejących rzeczywiście.
W książce pisarzowi udało się zawrzeć parę złotych myśli, w tym o miłości. Bardzo mu się podobają.
Pisarz opowiada też autentyczną historię jego życia o zielonym kożuszku, który matka kupiła mu, kiedy był w pierwszej klasie i nosił go jeszcze w liceum. Akurat tę historię opisał w książce.
Jerzy Pilch opowiada o stanie swojego zdrowia i pogłębiającej się chorobie Parkinsona. Nie przeszkodziło mu to w pisaniu powieści, ale nie wie, jak będzie w przyszłości.

Rozmawiała Magda Mikołajczuk

Jerzy Pilch, pisarz, publicysta i dramaturg jest laureatem wielu nagród literackich, cenionym autorem scenariuszy i felietonów.

Jego najnowsza powieść "Wiele demonów" jest prawdziwym świętem opowieści - mądrej i rozbuchanej, snutej arcybogatym językiem, pełnej zaskakujących zdarzeń i smakowitych detali, pogrążonej w magicznej atmosferze, panoramicznej niczym "Sto lat samotności", zaludnionej tyleż swojskimi, co dziwacznymi, osobliwie zabawnymi postaci, jakich pozazdrościłby Fellini z "Amarcordu", a zarazem mówiącej o sprawach ważnych, najważniejszych, ostatecznych.

A od 29 kwietnia fragmenty książki będzie czytał w Jedynce Jerzy Radziwiłłowicz. Zapraszamy do słuchania!