EURO 2016

Euro 2016: Belgowie zaimponowali formą w ważnym momencie

Ostatnia aktualizacja: 26.06.2016 23:37
Belgia pod wodzą Edena Hazarda rozbiła 4:0 Węgrów i zapewniła sobie grę w kolejnej rundzie mistrzostw Europy.
Audio
  • Andrzej Janisz - mecz Polska - Węgry na mistrzostwach świata piłkarzy ręcznych (cz.1) (PR1)
  • Andrzej Janisz - mecz Polska - Węgry na mistrzostwach świata piłkarzy ręcznych (cz.2) (PR1)
  • Andrzej Janisz - mecz Polska - Węgry na mistrzostwach świata piłkarzy ręcznych (cz.3) (PR1)
  • Andrzej Janisz - mecz Polska - Węgry na mistrzostwach świata piłkarzy ręcznych (cz.4) (PR1)
  • Andrzej Janisz - mecz Polska - Węgry na mistrzostwach świata piłkarzy ręcznych (cz.5) (PR1)
  • Andrzej Janisz - mecz Polska - Węgry na mistrzostwach świata piłkarzy ręcznych (cz.6) (PR1)
  • Andrzej Janisz - mecz Polska - Węgry na mistrzostwach świata piłkarzy ręcznych (cz.7) (PR1)
  • Andrzej Janisz - mecz Polska - Węgry na mistrzostwach świata piłkarzy ręcznych (cz.8) (PR1)
  • Relacja z Brukseli Beaty Płomeckiej po meczu Belgii z Węgrami (IAR)
Eden Hazard zaliczył koncertowy występ przeciwko Węgrom
Eden Hazard zaliczył koncertowy występ przeciwko WęgromFoto: PAP/EPA/RUNGROJ YONGRIT

To był najlepszy mecz Belgów w tym turnieju. W trzecim kolejnym spotkaniu nie stracili bramki i są pierwszą drużyną Euro 2016, której udało się w jednym meczu strzelić cztery gole. W ćwierćfinale zmierzą się z Walią.

W Tuluzie pokonali niespodziankę imprezy Węgrów 4:0. Była to ich pierwsza porażka we Francji. Mieli swoje okazje, ale z sześciu celnych strzałów na bramkę, ani razu piłka nie znalazła się w siatce. Albo mylili się Węgrzy, albo na straży stał bramkarz Thibaut Courtois.

Belgowie, którzy już przed przyjazdem do Francji stawiani byli w roli "czarnego konia", po raz pierwszy od 1980 roku zaszli tak daleko w mistrzostwach Europy.

Wynik już w 10. minucie otworzył Toby Alderweireld. Na drugie trafienie kibice z Belgii musieli czekać aż 68 minut, ale później rozwiązał się worek z golami. Na listę strzelców wpisywali się kolejno Michy Batshuayi (78), Eden Hazard (79) i Yannick Carrasco (90+1).

Tym razem nie zawiedli ci, na których kibice najbardziej liczyli, czyli Hazard i Kevin de Bruyne. Drugi z nich wprawdzie nie zdobył bramki, ale za to był reżyserem wielu ofensywnych sytuacji. Już w pierwszym kwadransie mogło być 3:0, ale 40-letni Gabor Kiraly nie dał się oszukać i dopiero po uderzeniu Alderweirelda był bez szans i musiał wyciągać piłkę z siatki.

Taktyka Węgrów szybko została "zniszczona". Drużyna, która do tej pory "żyła" z kontr, teraz musiała wykazać się własną inicjatywą. Zwłaszcza po pierwszym straconym golu. Nie mieli jednak pomysłu, jak skutecznie zaskoczyć "Czerwone Diabły".

Z kolei węgierska obrona miała poważne kłopoty. Szybkie podania i częste zmiany stron Belgów sprawiły, że linia defensywna została całkowicie rozbita. Wiele wysiłku kosztowało ekipę Bernda Storcka zatrzymanie De Bruyne'a. To był zdecydowanie najlepszy mecz pomocnika Manchesteru City i to on rozdawał najgroźniejsze piłki do spółki z Edenem Hazardem, który także błysnął formą, której brakowało w poprzednich spotkaniach.

Tylko efektywności brakowało. On sam mógł w 15. lub 30. minucie wpisać się listę strzelców i miał też pecha w 35., kiedy Kiraly odbił piłkę, a ta uderzyła w poprzeczkę.

Nie było jednak tak, że wyłącznie Belgowie atakowali. Swoich szans nie wykorzystali także Gergo Lovrencsics, Balazs Dzsudzsak czy Adam Pinter, który wskoczył do drużyny w ostatniej chwili, kiedy w trakcie rozgrzewki kontuzji nabawił się Laszlo Kleinheisler.

Węgrzy do kraju mogą wracać, mimo wszystko, zadowoleni. A Belgowie mocno postraszyli Walijczyków przed piątkowym ćwierćfinałem w Lille.

Węgry - Belgia 0:4 (0:1).

Bramki: 0:1 Toby Alderweireld (10-głową), 0:2 Michy Batshuayi (78), 0:3 Eden Hazard (79), 0:4 Yannick Carrasco (90+1).

Żółta kartka - Węgry: Tamas Kadar, Adam Lang, Akos Elek, Adam Szalai. Belgia: Thomas Vermaelen, Michy Batshuayi, Marouane Fellaini.

Sędzia: Milorad Mazic (Serbia). Widzów 30 000.

Węgry: Gabor Kiraly - Adam Lang, Richard Guzmics, Roland Juhasz (79. Daniel Bode), Tamas Kadar - Balazs Dzsudzsak, Zoltan Gera (46. Akos Elek), Adam Pinter (75. Nemanja Nikolic), Adam Nagy, Gergo Lovrencsics - Adam Szalai.

Belgia: Thibaut Courtois - Thomas Meunier, Toby Alderweireld, Thomas Vermaelen, Jan Vertonghen - Radja Nainggolan, Kevin De Bruyne, Axel Witsel, Dries Mertens (70. Yannick Carrasco), Eden Hazard (81. Marouane Fellaini) - Romelu Lukaku (76. Michy Batshuayi).

ps

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak

Czytaj także

Euro 2016: spokój i lizanie ran w kadrze Nawałki. "Zachowujemy chłodne głowy. Wszystko przed nami"

26.06.2016 22:17
Polscy piłkarze już zostali bohaterami dla swoich kibiców, ale nie powiedzieli jeszcze swojego ostatniego słowa na trwających mistrzostwach Europy. Jakie nastroje panują w reprezentacji przed czwartkowym starciem z Portugalią?
Arkadiusz Milik podkreśla, że Polacy muszą zachować chłodne głowy przed kolejnym meczem na Euro 2016
Arkadiusz Milik podkreśla, że Polacy muszą zachować chłodne głowy przed kolejnym meczem na Euro 2016Foto: PAP/EPA/CJ GUNTHER
Posłuchaj
00'19 Arkadiusz Milik miał udział przy golu Jakuba Błaszczykowskiego (IAR)
00'23 W spotkaniu 1/8 finału z powodu żółtych kartek nie mógł zagrać Bartosz Kapustka. 19-latek przyznał, że woli grać niż kibicować (IAR)
00'41 Lekarz kadry Jacek Jaroszewski przyznał, że w ostatnim spotkaniu ucierpiało kilku zawodników, ale nie są to poważne urazy (IAR)
więcej

Reprezentanci Polski nie mają wiele czasu na to, by odpocząć i przeanalizować zwycięski bój ze Szwajcarią w pierwszym sobotnim meczu fazy pucharowej Euro 2016.

Trwa lizanie ran, Robert Lewandowski i Arkadiusz Milik dochodzą do siebie po ostrych starciach z przeciwnikami, ale ze słów przedstawicieli sztabu medycznego można wnioskować, że powrót do pełni zdrowia to kwestia zaledwie kilku dni i będą gotowi do ćwierćfinałowego boju z Portugalią. Mamy za sobą starcie, w którym Polacy kilkukrotnie musieli korzystać z pomocy lekarzy, dodatkowo konieczność rozegrania 120 minut na pewno da o sobie znać. 

W meczach o taką stawkę, w takiej fazie turnieju, zmęczenie schodzi jednak na dalszy plan, a do gry wkracza ambicja i charakter - a tego na pewno nie możemy odmówić piłkarzom Adama Nawałki.

- Tak jak wszyscy widzieliśmy w sobotę, drużyna jest trochę poobijana. Od razu jednak pragnę uspokoić. Nie będzie żadnych problemów, żeby zespół w komplecie był zdrów przed następnym meczem - powiedział lekarz reprezentacji Jacek Jaroszewski w La Baule, bazie polskich piłkarzy podczas Euro 2016.

Jaroszewski poświęcił chwilę piłkarzom, którzy najbardziej ucierpieli w sobotę.

- Dwa urazy były odrobinę większe. Arek Milik doznał skręcenia stawu skokowego, na szczęście niepełnego. Dzisiaj już wiemy, że to nie będzie problem. Natomiast Robert Lewandowski ma dosyć nieprzyjemne stłuczenie śródstopia. Groźnie to wyglądało, ale na szczęście na tym się skończyło. Natychmiast po powrocie wdrożyliśmy działania lecznicze. Dzisiaj regeneracja, jutro trening, aktywny wypoczynek. To wszystko sprawi, że piłkarze najpóźniej pojutrze będą całkowicie zdrowi, gotowi do pełnego treningu. Jest jeszcze kilka drobnych spraw, o których nie ma sensu mówić, ponieważ nie stanowią żadnego problemu - podsumował.

Źródło: TVP

Z Portugalią po raz ostatni w meczu o punkty graliśmy dwukrotnie w eliminacjach do mistrzostw Europy za kadencji Leo Beenhakkera. Pierwszy z meczów zakończył się zwycięstwem biało-czerwonych 2:1, w drugim zremisowaliśmy 2:2, zaliczając naprawdę dobre zawody. Będzie więc okazja do tego, by po raz kolejny pokrzyżować szyki zespołu o większej renomie, jednak borykającego się ze swoimi problemami.

W sobotę zespół Fernando Santosa niemiłosiernie męczył się z Chorwacją, rzutów karnych jednak udało się unikąć za sprawą gola w 117. minucie, którego zdobył Ricardo Quaresma. Portugalczycy nie wygrali w grupie ani jednego meczu, a przecież ich przeciwnikami były ekipy, które marzący o sukcesie zespół powinien ogrywać z łatwością - Islandia, Austria i Węgry miały pomysł na to, jak uprzykrzyć grę Cristiano Ronaldo i spółce. Czasem jednak niektóre drużyny długo się rozpędzają, a kiedy już wrzucą wyższy bieg, okazują się niemożliwe do zatrzymania.

Można zastanawiać, czy jest to bardziej wygodny rywal niż nieobliczalna Chorwacja, a to zdanie wydają się podzielać reprezentacji Polski, którzy w niedzielę uczestniczyli w konferencji prasowej.

- Czasu na analizę było mało, myśleliśmy tylko o tym, by wygrać mecz ze Szwajcarią. Cieszymy się, że możemy zagrać z tą drużyną. Gra tam dużo zawodników, którzy mają wysokie umiejętności indywidualne. My jednak udowodniliśmy, że potrafimy grać jeden za drugiego i myślę, że w kolejnym spotkaniu pokażemy to ponownie - powiedział Bartosz Kapustka, który w sobotnim meczu musiał pauzować za żółte kartki i oglądał spotkanie z wysokości trybun.

Źrodło: TVP

Podtekstów w tym meczu będzie sporo, oczywiście dużo emocji budzą tacy piłkarze jak Pepe, który znany jest z tego, że często przekracza przepisy i nie boi się nie zawsze czystej walki z napastnikami. Robert Lewandowski potrafił jednak znaleźć sposób na to, by kilka lat temu w Lidze Mistrzów zaaplikować Realowi Madryt 4 gole, wprawiając rywali w kompletną bezradność. 

Wydaje się jednak, że większość miejsca w mediach poświęcona będzie oczywiście Cristiano Ronaldo, który jak dotąd zachwycił tylko raz, w meczu z Węgrami, kiedy to jego dwa trafienia dały drużynie remis 3:3 po pasjonującym meczu. Ten zespół ma w swoich szeregach kilku innych zawodników, którzy potrafią zrobić różnicę, jak choćby bohater sobotniego wieczoru, Ricardo Quaresma, piekielnie utalentowany Renato Sanches czy potrafiący jedną akcją rozerwać szyki obrony rywali Nani.

Arkadiusz Milik po raz kolejny miał kilka wyśmienitych okazji do tego, by zdobyć swoją drugą bramkę na turnieju. 

- Nie jest tak ważne, kto strzela, a liczą się zwycięstwa. Na pewno jednak chciałbym trafiać, tym bardziej, że mam sytuacje. Może czasem brakuje mi trochę spokoju, ale mam nadzieję, że zmieni się to w meczu z Portugalią. Cieszymy się z tego, jak to wygląda na razie, zawsze gramy o zwycięstwo. Cieszymy się, że i Portugalia grała w dogrywce, obie drużyny miały podobne obciążenia. Czujemy się jednak naprawdę dobrze - mówił zawodnik Ajaksu.

Czytaj dalej
Robert Lewandowski 1200.jpg
Euro 2016: kolejny słaby mecz Lewandowskiego, Fabiański bohaterem

Polacy chcą wykorzystać fakt, że drabinka jest dla nich bardzo korzystna. Droga do finału nie jest tak trudna jak w przypadku zespołów z drugiej jej części - tam starcia tytanów zobaczymy już na początku, jak choćby w poniedziałkowym meczu, kiedy Hiszpania zmierzy się z Włochami.

- Wiadomo, że faworyci "na papierze" grają po drugiej stronie drabinki, ale to nie znaczy, że po naszej są słabi rywale. Każdy może tutaj wygrać z każdym. Jeżeli chodzi o nasz ewentualny finał, to... spokojnie. Cieszymy się z tego, że awansowaliśmy do ćwierćfinału. Zachowujemy chłodne głowy, oczywiście chcemy przejść do kolejnej rundy, ale wszystko jest przed nami. Musimy udowodnić, że zasługujemy na to i wyszarpać to na boisku - zakończył Milik.

Do momentu, w którym biało-czerwoni wyjdą na boisko, by walczyć o półfinał mistrzostw Europy, zostało jeszcze dużo czasu, jednak polscy piłkarze mają świadomość, o co będą grać. Tego nikomu nie trzeba tłumaczyć, widać jednak (chociażby po sposobie wykonywania rzutów karnych w sobotnim meczu), że piłkarze Adama Nawałki są pewni siebie, skupieni i pełni wiary w to, że mogą napisać najpiękniejszy rozdział rodzimej piłki od całych dekad. To wszystko zaprocentuje.

Paweł Słójkowski, PolskieRadio.pl, PAP, IAR