Nie jest wielką tajemnicą, że z trójki golkiperów, która poleciała do Francji, najmniejsze szanse na grę ma Artur Boruc. Podstawowy bramkarz Bournemouth jest najbardziej doświadczony z tego grona, jednak gra w angielskim beniaminku w tym sezonie nie olśniewała - z jednej strony wciąż potrafił notować kapitalne interwencje, z drugiej jednak przytrafiało mu się sporo błędów. Najlepsze lata w karierze są już za nim? Wszystko na to wskazuje, jednak nie ma sensu podważać jego sportowej klasy - jeśli dostałby od selekcjonera swoją szansę, na pewno nie byłoby to dotkliwe osłabienie kadry.
Walka o to, kto stanie między słupkami podczas francuskiego turnieju, rozstrzygnie się między Wojciechem Szczęsnym i Łukaszem Fabiańskim. Choć wiele świadczy o tym, że o tej rywalizacji możemy mówić już czasie przeszłym, bo kluczowe dla Adama Nawałki były dwa ostatnie mecze towarzyskie, a konkretnie - to, jaką szanse dostał każdy z bramkarzy.
Szczęsny wyszedł przeciwko znacznie silniejszemu rywalowi, w dodatku bronił przez całe spotkanie. Mimo dwóch puszczonych goli, kilka razy stanął na wysokości zadania i pokazał swój znak firmowy - zawodnik Romy potrafi dać od siebie coś ponadprzeciętnego, interweniować w sytuacjach, w których wielu golkiperów pozostaje bez szans. Gdyby nie on, porażka prawdopodobnie byłaby bardziej dotkliwa, a przy straconych bramkach nie miał właściwie nic do powiedzenia.
Łukasz Fabiański zaś musiał zadowolić się jedynie 45 minutami w meczu z Litwą. Klasa rywala wydaje się nieporównywalna, ale piłkarz Swansea już na samym początku uratował zespół przed stratą gola. Właściwie przy każdej swojej interwencji był pewny siebie. Właściwie jak zwykle, bo akurat ten bramkarz w ostatnich dwóch sezonach pokazywał, że nie ma najmniejszych podstaw, by wątpić w swoje umiejętności. Walka o miejsce w składzie reprezentacji to jednak wyjątkowo ciężki bój, w którym spotkali się rywale diametralnie różni, ale o bardzo zbliżonej klasie.
Losy tych dwóch zawodników przeplatają się w zaskakujący sposób. Obaj mieli wzloty i upadki, zresztą widać to było przede wszystkim w londyńskim Arsenalu, gdzie przez lata rywalizowali o miano numeru jeden. Tutaj plus może zapisać sobie Szczęsny, który wygryzł Fabiańskiego i przekonał do siebie Arsene'a Wengera. Odejście z klubu było dla Fabiańskiego świetnym ruchem.
Swansea to nie zespół pokroju londyńczyków, jednak starszy z dwójki golkiperów w swoim debiutanckim sezonie był wymieniany wśród czołowych graczy na tej pozycji w Premier League. Młodszy zaś zanotował słabszy sezon, do tego doszły pozaboiskowe incydenty, przez które stracił zaufanie francuskiego menedżera, co spowodowało sprowadzeniem Petra Cecha, który błyskawicznie wskoczył do składu. Szczęsny trafił na wypożyczenie do AS Romy i rozpoczął odbudowę swojej marki. Nie brakowało drobnych wpadek, ale koniec końców zakończony niedawno sezon był lepszy właśnie dla niego.
W liczbach widać różnice w stylach bronienia, pokazują one też, że najbardziej zapracowanym zawodnikiem był Fabiański. To jednak Szczęsny bronił w klubie o największej renomie, grał też w Lidze Mistrzów. Osiągnięcia reprezentacyjne tej dwójki są jednak bardzo podobne - 30 meczów piłkarza Swansea to tylko 4 więcej, niż uzbierał ich 26-latek występujący w Serie A.
Jeśli reprezentacja Polski ma problemy z obroną, która nie wyglądała zbyt pewnie w starciach z Holandią i Litwą, lepszym wyborem może być Szczęsny, potrafiący bronić w sytuacjach wyjątkowo trudnych. Fabiański oferuje większy spokój, który przekłada się także na poczynania całej defensywy. To przede wszystkim solidność i nienaganność, w której jednak brakuje czegoś, co dla bramkarzy jest podobno nieodzowne - pewnego elementu szaleństwa.
Problem z tym jest jednak taki, że o ile może uratować zespół w kluczowych momentach, to równie dobrze może stać się obosieczną bronią.
ps, PolskieRadio.pl