Redakcja Programów Katolickich

Daję im, czego chcą

Ostatnia aktualizacja: 15.04.2012 16:00
„Dlaczego tak się dzieje – pyta w liście Pani Maria z Ursynowa – że ludzie żyją bez Boga, łamią wszelkie przykazania, a powodzi im się dobrze?
Audio
Witraż w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w Łagiewnikach
Witraż w Sanktuarium Miłosierdzia Bożego w ŁagiewnikachFoto: DrabikPany, lic. CC, źr. Flickr

Wystarczy poczytać kolorowe czasopisma – kolejne żony czy mężowie, niewyobrażalne bogactwa i luksus na co dzień, gdy inni biedują, czasem nawet nie mając co jeść, już nie mówiąc po prostu o szarym życiu szarego człowieka…”. Ot, i mamy dylemat. Bo jak to jest? Czy w ogóle istnieje sprawiedliwość na ziemi? Niektórzy idą nawet dalej i uważają, że Kościół jest taki bogaty, więc po co mu tyle, mógłby oddać więcej biedakom. Jeśli chodzi o podział ziemskich dóbr, to z pewnością nie ma tu równowagi. Zaś co do Kościoła, to łożą na niego wierni i to ich wola decyduje, na co chcą przeznaczać swoje pieniądze, nawet jeśli to są ich ostatnie grosiki. Gdyby chcieli sami wspierać biednych, to by inaczej rozdysponowali swoje fundusze, nieprawdaż?

Często na co dzień borykamy się z poczuciem niesprawiedliwości co do niezasłużonych przywilejów, patrzymy czasem z zazdrością jak to innym się dobrze powodzi. A nam nie. I zastanawiamy się, dlaczego tak jest. Ale odpowiedzi brak. I nigdy jej nie otrzymamy. Bo dopiero na drugim świecie nastąpi rozliczenie. Możemy mieć tylko nadzieję, że Miłosierny Bóg potraktuje nas z litością. Taka mieszanina miłości, litości, sprawiedliwości i wyrozumiałości nazywa się właśnie Miłosierdziem.

A tym wszystkim, którzy nie chcą pamiętać o ostatecznym rozliczeniu, tylko pragną mieć wszystko, co najlepsze już tutaj, na ziemi, i za wszelką cenę, Pan Jezus odpowiada poprzez św. Faustynę, co możemy wyczytać w Jej Dzienniczku. Oto ten fragment: „Powiedz grzesznikom, że żaden nie ujdzie ręki mojej. Jeżeli uciekają przed miłosiernym sercem moim, wpadną w sprawiedliwe ręce moje. Powiedz grzesznikom, że zawsze czekam na nich, wsłuchuję [się] w tętno ich serca, kiedy uderzy dla mnie. Napisz, że przemawiam do nich przez wyrzuty sumienia, przez niepowodzenia i cierpienia, przez burze i pioruny, przemawiam przez głos Kościoła, a jeżeli udaremnią wszystkie łaski moje, poczynam się gniewać na nich, zostawiając ich samym sobie i daję im, czego chcą”.

Elżbieta Nowak