Z tamtejszych roślin wytwarza się stroiki średnie i twarde, cechujące się piękną, pełną barwą. Pewnego dnia Matys dowiaduje się od Nareka, że stroiki podrożały dwukrotnie, z 25 do 50 euro. Jest to efekt przegranej przez Armenię wojny o Górski Karabach. Sytuacja ta wzbudza w nas, muzykach z Polski, którzy sięgnęli po brzmienie duduka, poczucie zakłopotania. Raz, że czerpiemy z tradycji zagrożonej, a przy tym bezwzględnie zakorzenionej w konkretnym miejscu, w jego ludziach, pejzażach, przyrodzie. Dwa – nas na te stroiki stać, wielu Ormian już niekoniecznie. Ze zdwojoną siłą dostrzegamy, jak bardzo niedostępna czy też pozornie dostępna jest nam tamtejsza kultura. Stanowi to asumpt do rozważań, w jakim wymiarze (i czy w ogóle) mamy prawo korzystać z tej Tradycji - tak, by jej nie naruszyć i nie profanować.
Zależy nam, by Trzciny Karabachu były skromnym, muzycznym odnotowaniem/zwróceniem uwagi, z jakiej kruchości wyrasta potęga duduka – instrumentu o grubo ponad tysiącletniej historii. Celowo nie sięgamy po tradycyjne melodie, mając poczucie ich wielkiej wagi, której nie jesteśmy w stanie należycie oddać. Skupiamy się zaledwie na brzmieniu duduka skorelowanego z brzmieniem trąbki. Właśnie te brzmienie jest tematem naszych muzycznych działań.
Stanisław Matys – duduk
Olgierd Dokalski – trąbka, flugelhorn
Paweł Bartnik – elektronika