Marek Hłasko

"Żył krótko, a wszyscy byli odwróceni"

Ostatnia aktualizacja: 10.06.2019 08:00
Piękny i tragiczny. Buntownik z wyboru. Głos swojego pokolenia. Symbol straconego pokolenia. Enfant terrible polskiej odwilży. Wygnaniec. Kaskader literatury. Legenda Marka Hłaski zaczęła się za jego życia.
Marek Hłasko w podparyskim Maisons-Laffitte, 1958 rok
Marek Hłasko w podparyskim Maisons-Laffitte, 1958 rokFoto: źr. Instytut Literacki w Paryżu

Pisarz i scenarzysta filmowy, którego życie zakończyło się zbyt wcześnie. Żył zaledwie 35 lat. Dla swoich ówczesnych czytelników był idolem, symbolem nonkonformizmu, walki ze sztuką przeżartą przez socrealizm.

Urodził się 14 stycznia 1934 roku w Warszawie. Kiedy miał 5 lat zmarł mu ojciec. Wychowywała go matka - Maria. Dzieciństwo Hłaski przypadło na okres wojny. Po Powstaniu Warszawskim przenieśli się z matką do Częstochowy. Potem mieszkali w Hajdukach (dziś Chorzów), Białymstoku i we Wrocławiu.   

Buntownik z wyboru

Buntowniczy charakter Marka Hłaski dał o sobie znać już w okresie szkolnym. Z wielkim trudem przychodziło mu podporządkowanie się regułom panującym w szkole i ostatecznie został z niej wyrzucony.

Podobnie jak szkoły, równie często zmieniał pracę. 16-letni Hłaska został kierowcą ciężarówki, a na przełomie 1950 i 1951 roku pracował w bazie transportowej w Bystrzycy Kłodzkiej, co zaowocowało później powieścią "Następny do raju". Posady zmieniał wielokrotnie, zawsze na własne życzenie, a swoje doświadczenia i obserwacje opisywał w opowiadaniach.

Złapał za pióro

- Pisał zawsze w ten sposób, że siedział na tapczanie, a na krzesełku niżej stała maszyna do pisania i on tak "klepał" w tę maszynę – wspominała matka Marka Hłaski, Maria w audycji Grażyny Gronczewskiej w 1996 roku.

W 1954 roku zaczął publikować swoje opowiadania w prasie literackiej. Zbiór opowiadań - "Pierwszy rok w chmurach" - wydał już dwa lata później. Młodym pisarzem zainteresował się Stefan Łoś, prezes wrocławskiego oddziału Związku Literatów Polskich. To jemu udaje się zdobyć dla Hłaski stypendium.

Proza inna od socrealistycznej

- Było to coś nowego w ówczesnej prozie polskiej, coś świeżego – wspominał pierwsze publikacje Hłaski, Kazimierz Bidakowski, redaktor wydawnictwa "Czytelnik". - Po prostu była ona inna od tej dość powszechnej prozy realizmu socjalistycznego.

Drukuje go wiele pism, takich jak "Sztandar Młodych", "Świat", czy "Po prostu". W tym ostatnim otrzymuje nawet etat i pisuje regularnie. - Wszystko co napisał, według jego oceny, było złe i nic nie warte - mówiła Maria Hłasko.

W 1958 roku Hłasko jako młody pisarz otrzymał Nagrodę Literacką wydawców. Nie przyniosło mu to jednak splendoru, a raczej, jak wspominała jego matka, zazdrość i zawiść w środowisku. Krótko po otrzymaniu tej nagrody na zaproszenie Instytutu Literackiego Hłasko wyjechał do Paryża. Mieszkał w siedzibie "Kultury" w podparyskim Maisons Laffitte, legendarnym centrum intelektualnym polskiej emigracji, na czele z redaktorem Jerzym Giedroyciem. 

Hłasko nie potrafił poradzić sobie z popularnością, przestał dotrzymywać terminów, zarobione pieniądze wydawał na alkohol i kobiety.  

Wieczny nonkonformista

Publikacja jego książek przez Instytut Literacki uniemożliwiła mu powrót do kraju. W Polsce zakazano go drukować.

- Ja nie jestem cynikiem, cyniczna była literatura socrealizmu - mówił w 1958 roku Marek Hłasko. - Mnie można zarzucić wszystko, ale ja nigdy nie pisałem nieprawdy. A to, że prawdę w jakiś sposób wyjaskrawiam, to już jest sprawa talentu - dodał.

Pisarz mieszkał we Włoszech, w Szwajcarii, w Anglii, w Niemczech, w Izraelu czy w Stanach Zjednoczonych. Stał się znany i rozpoznawalny. Próbował swoich sił również jako scenarzysta. Przyjaźnił się z kompozytorem Krzysztofem Komedą i reżyserem Romanem Polańskim.

- Ja naprawdę nie mam nic wspólnego z nihilizmem - tłumaczył Marek Hłasko. - Nie chcę epatować brutalnością, czy erotyzmem. Naprawdę, jeżeli chodzi o mnie, chciałbym w jakiś sposób, na miarę swoich możliwości i swoich zdolności, przekazać prawdę o swoim życiu, o moim czasie.

Pisanie jest rzeczą intymną

Prawdę tę najlepiej chyba przekazał w "Pięknych dwudziestoletnich", powieści autobiograficznej wydanej przez Instytut Literacki w Paryżu, ale niedostępnej przez lata w kraju. 

"Książki warto pisać tylko wtedy, jeśli przekroczy się ostatnią granicę wstydu; pisanie jest rzeczą bardziej intymną od łóżka; przynajmniej dla mnie" – czytamy w "Pięknych dwudziestoletnich".

Wyjechał z Polski, rozczarowany doktryną socjalizmu, z kraju, gdzie system zniszczył wydawałoby się wartości niepodważalne - miłość, przyjaźń, wierność, prawdę. Zagranicą nie znalazł spokoju i nie odzyskał wiary w porządek współczesnego świata. Przestał mieć złudzenia, tak ja i bohaterowie jego emigracyjnej prozy. 

Marek Hłsko zmarł w nocy z 13 na 14 czerwca 1969 w Wiesbaden w Niemczech w mieszkaniu redaktora niemieckiej telewizji i scenarzysty filmowego Hansa-Jürgena Bobermina. Za przyczynę zgonu uznaje się przyjęcie przez niego zbyt dużej ilości środków nasennych połączonych z alkoholem. Znajomi wykluczają jednak samobójstwo. W 1975 roku jego prochy sprowadzono do kraju i pochowano na Powązkach. Na jego grobie Maria Hłasko, matka pisarza, kazała wyryć napis: "Żył krótko, a wszyscy byli odwróceni". Twórcą nagrobka był kamieniarz Jan Himilsbach.

im