ABBA

Pieniądze, pieniądze, pieniądze

Ostatnia aktualizacja: 20.05.2022 13:29
Jako członkowie zespołu, który sprzedał setki milionów płyt, a jednocześnie nieskorzy do rozrzutności Skandynawowie, Agnetha, Björn, Benny i Anni-Frid przez ostatnich kilka dekad nie musieli się martwić o to, czy wystarczy im do pierwszego. Mogli też pozwolić sobie na luksus powiedzenia "nie", gdy zaproponowano im okrągły miliard dolarów za reaktywowanie grupy w momencie, gdy nie mieli najmniejszej ochoty wracać na scenę.
Abba - fajne jest życie bogaczy
Abba - fajne jest życie bogaczyFoto: T. Calvero / Polar Music

W wieku 18 lat Benny był już ojcem, ale jego muzykowanie nie przynosiło mu prawie żadnego dochodu. W desperacji został więc domokrążcą próbującym wciskać sprzęt AGD mieszkańcom Sztokholmu – skończyło się na jednej sprzedanej pralce w ciągu miesiąca. Z kolei Björn zapamiętał z dzieciństwa sytuację, gdy firma jego ojca zbankrutowała i gdy z zazdrością patrzył na posiadłość swego wujka Esbjörna i jego najbliższych krewnych. "Pewnego dnia będę jeszcze bogatszy niż oni" – myślał przyszły gwiazdor i multimilioner. Czyżby już wtedy zaświtały mu w głowie po raz pierwszy słowa piosenki "Money, Money, Money", o tym, jak fajne jest życia bogacza?

Niezliczone nakłady płyt i miliardy dolarów

To jednak stare dzieje. Muzycy Abby, jako twórcy i wykonawcy swojego repertuaru, dorobili się w życiu niemałych fortun. Zapewne zarobiliby jeszcze więcej, gdyby bardziej zaangażowali się w trasy koncertowe – zagrali w swojej karierze tylko trzy, a więc śmiesznie mało jak na tak popularny zespół. Jednak kokosy przyniosła im już sama sprzedaż płyt firmowanych szyldem Abby. Ich nakłady były tak gigantyczne, że do dziś nikt nie jest w stanie ich dokładnie policzyć. Wytwórnia Universal twierdzi, że łącznie na świecie sprzedało się około 400 mln płyt Abby i taką liczbę przyjmuje się za oficjalną. Wyliczenia dotyczące bogactwa zgromadzonego łącznie przez członków zespołu oscylują wokół kwoty miliarda dolarów. Drugi miliard mógł wpaść do ich kieszeni, gdyby nie odrzucili pewnej lukratywnej propozycji…

W 2000 roku świat obiegła wiadomość o tajemniczym amerykańsko-brytyjskim konsorcjum, mającym gotowy biznesplan związany z powrotem na scenę grupy, za którą tęskniły miliony fanów z całego świata. Biznesmeni wyłożyli na stół okrągły miliard dolarów, chyba jednak nieco przeszarżowali z liczbą koncertów, których miało się odbyć aż 250. Taki trud nie był na rękę muzykom Abby. Ich stanowcze "nie" ostudziło zapał kolejnych potencjalnych promotorów, którzy dali zespołowi spokój aż do momentu, kiedy jego członkowie sami uznali, że przyszedł czas na wielki come back.

Abba jako dźwignia szwedzkiego eksportu

Miliard dolarów to suma abstrakcyjna dla zwykłego śmiertelnika. Agnetha, Björn, Benny i Frida byli jednak członkami grupy, której muzyka w latach 70. została uznana za najbardziej dochodowy towar eksportowy Szwecji, nie licząc samochodów marki Volvo. Muzycy zostawili daleko w tyle działającą od 1838 roku przetwórnię ryb o nazwie ABBA. Gdy w 1973 roku nadawali identyczny szyld swojemu kwartetowi, zwrócili się do przedstawicieli firmy z pytaniem, czy nie mają nic przeciwko temu. "Nie, pod warunkiem, że nie będziemy musieli się wstydzić za to, co robicie" – usłyszeli w odpowiedzi.

Pewien procent z dochodu, jaki Abba zapewniła szwedzkiemu budżetowi państwowemu, wypadałoby oddać sąsiedniej Norwegii. Wszak to właśnie tam przyszła na świat Anni-Frid, córka młodej Norweżki i niemieckiego żołnierza (ojca poznała na skutek szczęśliwego zbiegu okoliczności dopiero w wieku 32 lat). Wokalistka nie ma jednak żadnych wspomnień z kraju swych narodzin, bo zamieszkała w Szwecji, jeszcze zanim ukończyła dwa lata.

Kolorowe szwedzkie gwiazdy w szarym PRL-u

Skoro mowa o pieniądzach, warto wspomnieć o jedynej wizycie Abby w Polsce, za którą zespół nie zarobił ani grosza. Miała ona miejsce w październiku 1976 roku i była jednym z największych muzycznych wydarzeń z udziałem światowej gwiazdy w historii PRL-u. Po muzyków wysłano do Szwecji specjalnie wyczarterowany na tę okoliczność od LOT-u samolot, który został oklejony przez pracowników Telewizji Polskiej naklejkami z logo zespołu (wszystkie odpadły w trakcie lotu).

Punktem kulminacyjnym wizyty był występ Abby w "Studiu 2", popularnym programie TVP, przed stuosobową publicznością, składającą się głównie z pracowników stacji i ich rodzin. Zespół wykonał łącznie osiem piosenek, z czego pięć pochodziło z najnowszego albumu "Arrival" i miało światową premierę właśnie w studiu polskiej telewizji. Grupa nie pobrała za występ żadnego honorarium, zagwarantowała sobie natomiast prawa do sprzedaży nagranego materiału na cały świat, z wyjątkiem Europy Wschodniej.

Muzycy ABBY zostali przyjęci w Polsce z honorami godnymi niemal głów państw, a z lotniska zabrały ich luksusowe fiaty mirafiori 131. Oprócz występu w "Studiu 2" wszyscy w komplecie wzięli udział w konferencji prasowej, a dwoje z nich udzieliło ekskluzywnego wywiadu dziennikarce Polskiego Radia Marii Szabłowskiej. W rozmowie wyemitowanej w audycji "Radiokurier" przyznali, że są zaskoczeni tak gorącym przyjęciem w naszym kraju. – Nie miałem pojęcia, że jesteśmy tu aż tak popularni – powiedział Benny. – Bardzo cieszymy się, że jesteśmy w Polsce i że podoba się wam nasza muzyka – dodała Frida.

Posłuchaj
05:50 Abba wywiad marii szabłowskiej.mp3 Frida i Benny w ogniu pytań Marii Szabłowskiej

Członkowie zespołu mieli też okazję, by pozwiedzać Warszawę – najwięcej czasu miała na to Agnetha, która przyleciała dzień wcześniej niż reszta. Wokalistka podzieliła się z dziennikarzami refleksją ze spacerów po naszej stolicy: "Wiedziałam, że Polska to ubogi kraj, ale nie wiedziałam, że jest tu aż tak źle".

Muzycy ABBY rozdają autografy na warszawskiej ulicy Muzycy Abby rozdają autografy na warszawskiej ulicy, fot. Forum/TT newsagency/Björn Larsson Ask/KB

Zobacz więcej na temat: ABBA