Logo Polskiego Radia
POSŁUCHAJ
Jedynka
migrator migrator 30.01.2010

„Ciekawy temat dla firm ubezpieczeniowych”

Decyzja, że wszyscy lekarze obowiązkowo muszą się ubezpieczyć na min. 100 tys. €, jest na tyle dla nas zaskakująca i kuriozalna, że stała się tematem dzisiejszego dnia.
  • Jakub Urlich: Moim i państwa gościem jest nowo wybrany Prezes Naczelnej Rady Lekarskiej, dr Maciej Hamankiewicz. Dzień dobry.

    Maciej Hamankiewicz: Dzień dobry, witam.

    J.U.: Panie doktorze, czy pan interesuje się sportem, tym dzisiejszym meczem Polska–Chorwacja?

    M.H.: Oczywiście, jak wszyscy, trzymamy kciuki za Polaków.

    J.U.: Myśli pan, że jest na to szansa, że wygramy? Chorwaci to twardy przeciwnik.

    M.H.: Ale nasi idą jak burza i niezłą siłę uderzenia mają.

    J.U.: Nasza słuchaczka, pani Krystyna, pisze tak: „Wygramy? Może. Po ostatnim meczu mój mąż miał ciśnienie 105/170. Nie pomogły moje tłumaczenia, że każda drużyna chce wygrać”. Pan jako lekarz co by poradził naszym słuchaczom, żeby tym meczem się za bardzo nie denerwować?

    M.H.: Jest to wspaniała sprawa, kiedy żona w czasie meczu mierzy ciśnienie mężowi. Przy takiej opiece rodzinnej rozumiem, że ten człowiek będzie długie lata żył.

    J.U.: Ale 105 na 170 to nie jest za wysoko?

    M.H.: 170 na 105, tak bardziej byśmy mówili. Oczywiście, że jest wysoko, ale tylko wtenczas byśmy się bardzo martwili, gdyby to ciśnienie było mierzone w warunkach spokoju, akustycznego, termalnego, co najmniej piętnastominutowego, a jeżeli w chwilach strzelania bramek nagle rośnie nam ciśnienie, tak jak mnie wczoraj w czasie kolejnej tury wyborów, to tak zostaliśmy skonstruowani, że jesteśmy tylko homo sapiens, czyli jednym z gatunków.

    J.U.: Czyli nie przejmować się, nie parzyć melisy.

    M.H.: Zmierzyć... Nie, położyć się na chwilę, zmierzyć ponownie ciśnienie i wtenczas ta żona, łapiąc za puls, tego męża na pewno doprowadzi do uspokojenia i do unormowania.

    J.U.: A pan wczoraj unormował się rzeczywiście w czasie tych wyborów? Skoczyło aż tak wysoko ciśnienie?

    M.H.: Dla nas wszystkich to był thriller, ponieważ było wiele rund wyborczych i losy, jak w czasie meczu tej piłki ręcznej, się zmieniały z minuty na minutę.

    J.U.: Dla pana, panie doktorze, to chyba duża zmiana, bo teraz jest pan ordynatorem Oddziału Chorób Wewnętrznych Szpitala Powiatowego w Będzinie, a Naczelna Rada Lekarska jednak działa w Warszawie. To oznacza przeprowadzkę?

    M.H.: Naczelna Rada Lekarska i Izba Lekarska działa na terenie całego kraju. Wybór mojej osoby na to stanowisko był również decyzją kolegów, że nie bardzo chcemy w samorządzie, w korporacji mieć lekarzy–urzędników zajmujących się z urzędu tylko i wyłącznie ich sprawami. To jest korporacja czynnych zawodowo lekarzy i pewnie również i dlatego zostałem ja wybrany.

    J.U.: Panie doktorze, kandydując na to stanowisko, musiał pan przedstawić jakieś założenia tego swojego prezesowania. Jednym z tych założeń czy celów, jakie chce pan osiągnąć, sprawy, jakimi chce pan się zająć, to ubezpieczenie lekarzy, obowiązkowe.

    M.H.: Od wielu lat zajmujemy się ubezpieczeniami, a ja osobiście od 16 lat. Ubezpieczenia lekarzy jest to temat numer jeden, którym się zajmuję, i o dziwo co chwilę jest to temat gorący, a teraz dzięki decyzji, że wszyscy lekarze obowiązkowo muszą się ubezpieczyć na kwotę minimalną 100 tysięcy euro, jest na tyle dla nas zaskakujący i kuriozalny, że stał się to temat dzisiejszego dnia i bardzo gorący, albowiem...

    J.U.: A co to może oznaczać tak naprawdę? Bo dla nas, dla pacjentów? To chyba wcale nie jest taka zła wiadomość, że za błędy lekarskie będą płaci ubezpieczalnie.

    M.H.: Panie redaktorze, nie do końca, dlatego że jest to temat obojętny i dla pana, i dla bardzo dużej rzeszy lekarzy, poza tym, że bardzo ciekawy dla firm ubezpieczeniowych, które mają zamiar na tym prawdopodobnie gwałtownie podnieść stawki, albowiem znaczna część lekarzy pracuje w publicznych jednostkach, gdzie ubezpieczenie tak naprawdę jest ubezpieczeniem szpitala i w jakichś rażących przypadkach szpital może jedynie żądać regresu z pensji, która wynosi trzykrotność, a że pensje są w większości takie jakie są, w związku z tym mówimy o...

    J.U.: Ano właśnie, jakie są pensje? Ile teraz zarabia lekarz? Ministerstwo Zdrowia mówi, że 10 tysięcy złotych.

    M.H.: To chyba chce obiecać taką pensję. Jeśli pani minister dzisiaj potwierdzi, to ja za taką pensję zasadniczą dla lekarza minimalną jestem gotów przystać.

    J.U.: Pan wie, że nie chodzi o pensje, tylko o zarobki z różnych źródeł. Czy lekarze zarabiają po 10 tysięcy złotych?

    M.H.: Nas obowiązuje prawo unijne i każdy pracownik w Polsce, a lekarz przede wszystkim powinien pracować 37 godzin tygodniowo i 55 minut. I wszystka praca powyżej...

    J.U.: Powinien. A pracuje?

    M.H.: No, znacznie więcej i zatem musimy mówić tylko i wyłącznie o wynagrodzeniu zasadniczym, w tym zasadniczym elemencie, w jakim pracuje. I wiemy, że grupą lekarzy, która osiągnęła wyższe zarobki, to jest grupa kształcących się rezydentów, z czego się bardzo cieszymy, ale niestety lekarze–specjaliści w olbrzymiej większości zarabiają znacznie poniżej. To po wielu latach pracy jest wysoce niesatysfakcjonujące i frustrujące lekarzy.

    J.U.: To może by, panie doktorze, trzeba by wprowadzić kasy fiskalne do lekarskich gabinetów? Wtedy by było wszystko jasne.

    M.H.: Ten pomysł oczywiście już wczoraj... byliśmy tym zbulwersowani, dlatego że owszem, kasy fiskalne, jeżeli tak zamiar byłby, to to powinien być drugi krok po najpierw ustaleniu stawki VAT–u. Najpierw owatujmy lekarzy, gabinety lekarskie, a potem dopiero wprowadzajmy kasy fiskalne. W ten sposób nakładamy kolejne obciążenia finansowe gabinetów lekarskich, które i tak licho przędą, a kasa fiskalna jest również dodatkowym dużym kosztem dla tych lekarzy. I w szczególności w prywatnych gabinetach i w prywatnych NZOZ–ach koszt wprowadzania – moim zdaniem bezsensownego, bo do niczego nie prowadzącego – kas fiskalnych bez możliwości odliczania VAT–u, jest po prostu nieracjonalny.

    J.U.: Panie doktorze, a po co lekarzom szkolenia z zakresu prawa prasowego? Czego się obawiacie?

    M.H.: No, obawiamy się tego, że dziennikarz wytrawny, taki jak pan, potrafi bardzo precyzyjnie rozmawiać i osiągnąć cel, który sobie zamierzy, a lekarz „zdybany” w cudzysłowie przez stację radiową, telewizyjną, często się czuje zagubiony i nie wie, w jaki sposób ma odpowiadać. A korporacja zawodowa to jesteśmy my wszyscy i wizerunek izby lekarskiej wobec społeczeństwa buduje każdy lekarz po kolei, nie tylko prezes Naczelnej Rady Lekarskiej. I żeby dobrze się móc zaprezentować, żeby uniknąć pułapek, w które bardzo często nasi koledzy wpadają w tych kontaktach, uważamy, że te szkolenia są niestety niezbędne. Jednym słowem troszkę się państwa obawiamy, bo też i troszeczkę państwo nasz zawód lekarza w ostatnich latach obiliście równo.

    J.U.: Czy to nie jest trochę tak, że lekarze jednak nie mają najlepszej prasy, że o ten wizerunek lekarzy też trzeba zadbać?

    M.H.: Oczywiście, że tak, i to potrzebują lekarze zadbać o swój wizerunek, ale również i nasza korporacja zawodowa potrzebuje poprawić wizerunek wśród własnego grona, własnych członków, to prawda.

    J.U.: Ale rozumiem, że tych członków na razie Naczelna Rada Lekarska ma, lekarze – tak jak jeszcze niedawno się o tym mówiło – nie wyjeżdżają masowo za granicę, już nie wyjeżdżają.

    M.H.: Tak, to prawda, że ta fala emigracji w tej chwili zdecydowanie się zmniejszyła.

    J.U.: A właśnie. A może zapytam jeszcze na zakończenie: dlaczego? Może dlatego, że zarobki w Polsce jednak są tak wysokie, że nie trzeba już wyjeżdżać?

    M.H.: Nie, one nie są tak wysokie, są szalenie zróżnicowane i część lekarzy nie wyjeżdża, bo rzeczywiście osiągnęła już w Polsce możliwości zarobkowania umożliwiającego w ogóle kontynuowanie pracy w Polsce. A świat się bardzo zmienia i dzisiejsza Polska to nie jest ta, która była przed sześciu laty, gdy wstępowaliśmy do Unii Europejskiej.

    J.U.: Naczelna Rada Lekarska ma nowego prezesa, był on gościem Sygnałów Dnia – dr Maciej Hamankiewicz. Bardzo dziękuję za wizytę w studio.

    M.H.: Dziękuję.

    (stenogram: J.M.)