Świat jest z zasady sakralny, oczywiście zło jest jego częścią. „Jam częścią tej siły, która wiecznie zła pragnąc, wiecznie czyni dobro” – pisze Goethe, a za nim powtarza Bułhakow. Jedni chrześcijanie mogą masowo mordować innych chrześcijan i vice versa, ale i pierwsi, i drudzy stają osłupiali wobec tego, który nie wierzy w nic, który jest, a nie ma prawa go być. Nie można go nazwać, jest nawet poza zaprzeczeniem. W takim razie musi wierzyć w Szatana – mówią – próbując go wciągnąć do swojego świata, a nawet nie tyle do swojego, ile w ogóle do świata po prostu spoza świata, czy też z pozaświata. Zupełnie tak jakby w rzeczywistości, w dziele stworzenia, tego ziemskiego, w którym działają ludzkie radary, nie było nań miejsca, jakby owa istota nie żyła w obrębie praw swego rodzaju fizyki społecznej.
Pozaświat albo zaświat jest taką szarą strefą pomiędzy granicami, w której nie wiadomo do końca, kto rządzi. Jej odpowiednikiem na naszym padole jest „ziemia niczyja”. Wyobraźnia sięga tej strefy jedynie po omacku, bo wyobraźnia nie istnieje bez swojego nosiciela, którego w tej destynacji przecież nie niesie razy kilka, a tylko raz, i to bezpowrotnie. A więc z zaświata nie ma żadnych relacji, to znaczy niby są, ale takie bez świadków. Może to się zmieni w przyszłości, kiedy to nastanie człowiek jako istota wielomózgowa, ale nawet i wtedy… kto to wie. Mamy za to piosenki, co opowiadają o duszy w zaświecie błąkającej się. Są to piosenki-modlitwy, piosenki-prośby, bo skoro do końca nie wiadomo, kto zajmie błąkającą się duszę, to lepiej, żeby to był ktoś znajomy, ktoś w kogo się wierzyło. W zaświecie piosenkowym różnych wersji tekstu „Dusze rzewnie zapłakały” scenografia jest bardzo ogólna: są góry, chmury, lasy, wody. Czasem występuje wprost niebo, z prośbą, aby się otwarło.
Wnętrze cerkwi w Woli Wielkiej
Ale Kolberg w Kaliskiem (od Uniejowa) zanotował jedną pieśń o błąkającej się duszy, której tekst warto przytoczyć w całości:
1. Gołębica (dusza) już wylata
sukający swego świata.
2. Sukający pociesenia
i swych grzechów odpuscenia.
3. Lesie, lesie, przyjmij-ze mnie,
bo Pan Jezus nie wie o mnie.
4. I wleciała między drzewa
sukający co potrzeba.
5. I upadła na dębie,
lam na nią dybią jastrzębie.
6. I upadła na wiśni,
lam na nią krogulcyk myśli
7. Woda, woda, przyjmij-ze mnie,
bo Pan Jezus nie wie o mnie.
8. I wleciała do wody,
sukający ochłody.
9. I upadła do rzyki,
warły na nią scupaki.
10. I upadła do jeziora,
goniły ją do wiecora.
11. Ogień, ogień, przyjmij-ze mnie,
bo Pan Jezus nie wie o mnie.
12. I wleciała do ognia,
sukający ogrzania.
13. O najświętsza Matko Boska,
ratuj-ze mnie Częstochowska.
Zmienia tu się pejzaż, reprezentowane są nie tylko żywioły, ale także żywe, ziemskie istoty – ptaki i ryby. Podobnie jak w barokowym lamencie „Płaczcie anieli”, śpiewanym u Grobu Pańskiego w czasie nocnego czuwania przed rezurekcją wielkanocną, jednej z najbardziej niezwykłych polskich pieśni religijnych.
(…)
Płaczcie i ryby i wielorybowie,
Płaczcie syreny, płaczcie delfinowie,
Płaczcie pod wodą niepojęte dziwy,
Umarł Pan a wasz Stworzyciel prawdziwy.
(...)
Płaczcie ptaszęta, płaczcie bydło polne,
Płaczcie i leśne zwierzęta swawolne,
Płaczcie robactwa, płaczcie i gadziny,
Stwórca wasz umarł, Syn Boga jedyny.
Motyw pośmiertnej wędrówki i to w bardzo ciekawej wersji występuje w ukraińskiej balladzie o siostrze i bracie, którzy nie znają się i fatalnym zbiegiem okoliczności zostają sobie poślubieni. W pieśni nagranej przez znakomitą śpiewaczkę poleską Ulianę Kot nieszczęśni kochankowie tułają się pośmiertnie – nie chce ich przyjąć ani las, ani woda, w końcu swoje miejsce znajdują na łące gdzie zakwitają w jednym biało-niebieskim kwiecie. W tym niezwykle sugestywnym i pięknym obrazie nie ma żadnych odwołań religijnych, poza: „niech będą popi przeklęci, siostrze i bratu ślub dali”. Przekroczenie kazirodczego tabu, skutkujące śmiercią oraz tułaczką dusz to wątek obecny już od starożytności w wielu kulturach. Claude Levi-Strausse uważa go wręcz za fundamentalny dla kultury, stojący u jej początku jako symboliczne odgraniczenie od natury, a zarazem będący ich częścią wspólną.
Бодай попи пропали,
Сестру з братом звінчали.
Ходім, сестро, в темний ліс,
Нехай там нас звір поїсть.
Ой ліс каже: "Не пущу",
А звір каже: "Не вкушу".
Ходім, сестро, до ріки,
Втопимося навіки.
Вода каже: "Вимию",
Земля каже: "Не прийму".
Ходім, сестро, по полю,
Розсіймося травою.
Ти зацвітеш в білий цвіт,
Я зацвіту в синій цвіт.
Я зацвіту в синій цвіт,
Піде слава на весь світ.
Піде слава на весь світ,
Сестра з братом в один цвіт.
Wobec człowieka niereligijnego, niewierzącego w nic, człowiek religijny jest bezradny, czuje się zagrożony w najwyższym stopniu, ale nawet zabić by go nie potrafił (jak chrześcijanin chrześcijanina), co najwyżej utłuc jak robaka. A człowiek niewierzący w nic przecież nie musi być synonimem bezbożnika, który nie szanuje człowieka religijnego i walczy z nim. Człowiek nie wierzący w nic przecież często nie walczy z człowiekiem religijnym, co najwyżej z jego przekroczeniami kodeksu moralnego, czyli z grzechem. A z grzechem powinien też walczyć człowiek religijny.
W tradycyjnej kulturze ludowej zachował się do niedawna niezwykły i poruszający zwyczaj śpiewanego czuwania przy Grobie Pańskim. Dzięki niemu przetrwało do współczesnych czasów wiele cennych pieśni od dawna nieużywanych w liturgii, albo w ogóle nigdy w niej nieużywanych, a obecnych wyłącznie w tzw. pobożności ludowej. Pieśni wartościowych nie tylko muzycznie, ale też jeśli chodzi o udatność, kunszt tekstu oraz jego przesłanie. Wyrażających w dojmujący sposób kondycję ludzką, zarówno człowieka religijnego jak i tego, który nie wierzy w nic. To śpiewane czuwanie trwało wiele godzin, ja kiedyś uczestniczyłem w dziesięciogodzinnym. Wspominam to jako prawdziwy obrzęd, pochłaniający całkowicie, zarówno duchowo jak i cieleśnie. Czułem, że uczestniczę w podtrzymywaniu świata, w którym zabrakło Boga, bo przecież nie ma go przez dwa dni, grób jest pusty. Oczywiście jest Bóg jako ojciec, ten bóg bardziej daleki, jak go nazywają etnolodzy czy religioznawcy deus otiosus. Ten Bóg bliski, bo zarazem człowiek, umarł. Opuścił nasz świat, trzeba więc ten świat ocalić, podtrzymać. Na przykład modlitwą, dobrym uczynkiem, śpiewem. Śpiew wzmacnia, buduje, daje życie. W różnych kulturach świata właśnie taką rolę odgrywa, rolę sakralną. Choć współcześnie w zinstytucjonalizowanych religiach wydaje się, że jego znaczenie wciąż spada i spada.
Śpiew jest czynem, czynem niezbrojnym. Dostępnym dla wszystkich. Kiedyś byłem na rezurekcji w kościele w Kocudzy, kiedy jeszcze nie było tam organisty. Śpiewali wszyscy, bez wyjątku, jednym głosem, w którym fałszywe tony były prawdziwe, cały kościół unosił się, wisiał nad ziemią jak wielki menhir. I ja też tam byłem, też tam śpiewałem. Ja – człowiek, który nie wierzy w nic?
Remek Hanaj
***
Więcej recenzji i felietonów - w naszych działach Słuchamy i Piszemy.