Raport Białoruś

Cena walki. Obedrą z majątku, zburzą dom. Mikoła Statkiewicz kontra machina reżimu

Ostatnia aktualizacja: 07.10.2016 17:30
Grzywny o wartości rzędu 500 dolarów dostają proeuropejscy działacze - za protest przeciw fałszerstwom wyborczym, akcję pamięci ofiar stalinizmu i temu podobne. - Mam zasądzonych co najmniej 12 kar za demonstracje. Na ich spłatę zabierana jest połowa mojej wojskowej emerytury podpułkownika – mówi portalowi PolskieRadio.pl Mikoła Statkiewicz, były więzień polityczny, były kandydat białoruskiej opozycji demokratycznej na prezydenta. Co jakiś czas próbują konfiskować część majątku. A teraz - mówi opozycjonista - zburzony ma zostać dom.
Audio
  • Mikoła Statkiewicz o licznych karach za organizowanie demonstracji i o decyzji o zburzeniu domu, w którym mieszka (PolskieRadio.pl)
Mikoła Statkiewicz na demonstracji
Mikoła Statkiewicz na demonstracji Foto: PAP/EPA/TATYANA ZENKOVICH

Jak policzył Mikoła Statkiewicz, suma dotychczas przydzielonych mu kar przewyższa już wojskową emeryturę jaką pobrał za dwa ostatnie lata. W dodatku, jak nadmienia, bezprawne jest zabieranie na poczet grzywien aż połowy jego świadczenia, jednak nikt się tym nie przejmuje.

Co więcej, co jakiś czas władze próbują się upewnić, czy nie mogą skonfiskować jakiejś cząstki mienia opozycjonisty.  – Jednak praktycznie niczego już nie mam. Z żoną mamy podpisaną umowę o rozdziale majątku – zresztą i ona również niczego nie ma. Zatem musieli ograniczyć się do zablokowania mojego numeru telefonu. Orzeczeniem sądu pozbawili mnie też prawa do prowadzenia samochodu – opowiada Mikoła Statkiewicz. Dlatego obecnie autem musi jeździć Maryna Adamowicz, żona opozycjonisty. - Ponieważ lubi prowadzić, śmieję się z niej, że pewnie dała sędziemu łapówkę, by wpadł na taki pomysł - próbuje żartować Mikoła Statkiewicz. Dla reżimu to jednak poważna sprawa - bo za samochodem jeżdzą tajniacy i pewnie zastanawiają się, czy nie uda się przyłapać Mikoły Statkiewicza na gorącym uczynku, gdyby zasiadł za kierownicą.


CZYTAJ TEŻ
makajeu 1200 free.jpg
Skonfiskowano majątek opozycjonisty

Niedawno, na to wygląda, spróbowano skonfiskować nawet zakupy, podczas przekraczania granicy. Małżeństwo Statkiewiczów dokładnie zrewidowano. Przeprowadzono przeszukanie, ale, jak zauważył opozycjonista, ku rozczarowaniu funkcjonariuszy nie mieli niczego do konfiskaty, prócz dwóch firmowych kubków Biełsatu i przenośnego odkurzacza do samochodu.

Machina reżimu nie zamierza się zatrzymać - teraz szykuje się kolejna grzywna za demonstrację z postulatem wolnych wyborów 12 września, dzień po nieuczciwym głosowaniu w wyborach do parlamentu. A w ostatnich dniach milicja znowu przyszła do Mikoły Statkiewicza, by wręczyć mu kolejne wezwanie do sądu.

Jak zaznaczył opozycjonista, kary grzywien są bardzo wysokie – średnio wynoszą 500 dolarów. To o wiele więcej niż zarabia zwykły Białorusin. W taki sposób wyniszczani ekonomiczniie są również inni białoruscy opozycjoniści, co charakerystyczne z ugrupowań prozachodnich, proeuropejskich i opowiadających się za demokratyzacją Białorusi. Oni również dostają grzywnę za grzywną, następnie zaczynają się konfiskaty mienia, zajmowanie majątku, dramat rodziny, której zagląda w oczy pytanie, jak fizycznie przetrwać.

Buldożery zrównają dom z ziemią

Kary pieniężne chyba nie wystarczają już władzom, które chcą uciszyć opozycjonistów, bo oni nie poddają się i walczą dalej - uważa Statkiewicz.  - Dla nich jednak jest oczywiste, że te kary pieniężne przynajmniej na mnie nie działają – stwierdza Mikoła Statkiewicz i ze swoją działalnością polityczną wiąże decyzję w sprawie zburzenia domu jego żony, w którym mieszka, który budowali jej rodzice i z którym związane jest niemal pół wieku historii jej rodziny. Małżeństwo nie ma innego lokum, w którym mogłoby zamieszkać.

- Buldożer zniesie nasz dom. Jest on koło parku, z działką, jest przy nim mamy stary sad, kwiaty. Przysłano list, że dom będzie zburzony, działka ziemi będzie odebrana. Będzie budowany duży dom mieszkalny. Akurat tu, choć obok jest wielkie puste pole – mówi Mikoła Statkiewicz.

Problem burzenia domów, jak uzupełnia Maryna Adamowicz, dotyczy teraz też innych rejonów Mińska – i mówi się, że aby wypłacać mniejsze odszkodowania obecnym właścicielom, ziemie przejmuje państwo, a zabudowują je potem prywatni inwestorzy bliscy władzom. W przypadku dzielnicy w której mieszkają państwo Statkiewiczowie, miało być inaczej – zaledwie rok wcześniej zapewniano mieszkańców tego rejonu, że to dzielnica historycznie istotna i nie będzie tu wyburzeń.

Jednak stało się inaczej. Państwo Statkiewiczowie, jak oceniają na podstawie dotychczasowej praktyki, mogą liczyć na odszkodowanie w postaci jednopokojowego mieszkania w dużym bloku.

Decyzja o zburzeniu domów w dzielnicy przyszła dzień po tym, jak opozycja proeuropejska i demokratyczna zorganizowała protest z żądaniem uczciwych wyborów.  - 12 września współorganizowałem tę demonstrację. A następnego dnia, 13 września, wedle przysłanych dokumentów, przyjęli decyzję o zburzeniu domu i 15 września została ona zatwierdzona. 18 września dokumenty trafiły do mnie – opowiada działacz.

To wielki cios, przede wszystkim dla mojej żony – powiedział cicho Mikoła Statkiewicz

Opozycjonista wspomina, że po opuszczeniu więzienia, w którym dość długo nawet nie widział świata zewnętrznego, odpoczywał w ogrodzie i sadzie, było mu tam bardzo dobrze. Mówił w wywiadach o tym, że odpoczywa doskonale w domu, że wychodzi na trawę, czuje ją pod bosymi stopami i czuje się cudownie. Teraz bardzo żałuje tego, bo wie, że wszystkie jego wywiady są czytane przez osoby, które zajmują się zwalczaniem proeuropejskiej opozycji.


Mikoła Statkiewicz, PAP/EPA/ROMAN PILIPEY Mikoła Statkiewicz, PAP/EPA/ROMAN PILIPEY

Ciągła obserwacja

Mikoła Statkiewicz pytany o inwigilację, mówi, że przez cały czas jej podlega. Młodzi ludzie z opozycji, których ostrzegał przed tym, że po kontaktach z nim mogą być śledzeni, chyba trochę nie wierzyli, ale zdecydowali się kiedyś policzyć osoby, które śledzą Statkiewicza i naliczyli kilkanaście osób. Mikoła Statkiewicz gdy jedzie gdzieś na spotkania w regionach - widzi podążające za nim samochody, czasem i trzy. Opozycjonista śmieje się, że jest naprawdę ważnym pracodawcą, bo daje utrzymanie takim zastępom szpiegów. - Powinni mi oddawać procent od wynagrodzenia - ironizuje.

W okolicy gdzie mieszka Mikoła Statkiewicz tajnicy w cywilu prowadzą obserwację z zaparkowanych samochodów, jednak jest im trochę trudniej niż zwykle, bo tam ludzie znają się od dawna. Samochody, w których siedzą obserwatorzy, zwracają uwagę. I, jak podsumowuje opozycjonista, agenci KGB denerwują się, kiedy dzieci podchodzą do obcego kierowcy i pytają się, co tutaj robi tyle czasu.

Władze Białorusi ekonomicznie wyniszczają europejską opozycję

W białoruskich realiach opozycjoniści nie są w stanie spłacać naliczanych im olbrzymich kar. W rezultacie władze zabierają im majątek, co odbija się na ich losie, ale także, co jeszcze bardziej bolesne, uderza w ich najbliższych.

Wcześniej władze białoruskie za udział w demonstracjach skazywały opozycjonistów na ogół na kary aresztu administracyjnego. Represje te spotykały się z odzewem społeczności międzynarodowej. Teraz na grzywny, które łamią losy opozycjonistów i tych, których kochają najbardziej, ich rodzin, nie reaguje praktycznie nikt - choć to, prawdopodobnie, mogłoby pomóc wielu osobom.

Olbrzymie grzywny dotykają najważniejsze i najaktywniejsze postaci białoruskiej opozycji demokratycznej, takich zasłużonych działaczy jak m.in. Uładzimir Niaklajeu, Wiaczesław Siwczyk, Aleś Makajeu, Anatol Labiedźka i inni, ale też szeregowych opozycjonistów. Wykonawcy sądowi nie okazują empatii - z domu Alesia Makajeua wyniesiono ostatnio sprzęty domowe, mimo tego, że należały do właściciela wynajmowanego mieszkania, a opozycjonista ma małe dziecko. Leonidowi Kułakowowi wykonawcy sądowi chcą odebrać taksówkę - źródło jego utrzymania. To tylko niektóre takie przypadki.

Część opozycjonistów musiała wyjechać z kraju, z powodu zagrożenia, działają teraz jako dysydenci za granicą – to np. Andrej Sannikau, Źmicier Bandarenka. I oni, i ci, którzy wyjechali wcześniej, często nie mogą wrócić z powrotem.

Więzienia, kary, grzywny

Mikoła Statkiewicz wyszedł z więzienia w sierpniu zeszłego roku, po 4,5 latach spędzonych w zamknięciu, po tym gdy władze w Mińsku zdecydowały się na ocieplenie relacji z Zachodem. W 2011 roku został skazany na 6 lat więzienia w procesie po wyborach 2010 roku za rzekomą organizację masowych zamieszek. To nie pierwszy jego wyrok więzienia - po protestach w 2005 roku został skazany na trzy lata prac przymusowych, był wielokrotnie aresztowany.

Po wyjściu z więzienia w 2015 roku Mikoła Statkiewicz nie ugiął się, nadal organizował demonstracje m.in. z postulatem uczciwych wyborów, demokratyzacji Białorusi, przypominał o przeciwnikach Aleksandra Łukaszenki, którzy zginęli bez wieści – tak jak zawsze czynił to do tej pory.

Mikoła Statkiewicz na początku lat 90. był współzałożycielem Białoruskiego Stowarzyszenia Wojskowych, które doprowadziło m.in. do tego, że białoruska armia zaczęła przyjmować przysięgę na wierność Białorusi, a nie Związku Radzieckiego.

Opozycjonista jest  liderem Białoruskiej Socjaldemokratycznej Partii Ludowa Hramada.

Wcześniej był wojskowym, służył m.in. radzieckim wojsku w rejonie Murmańska.

***

Z Mikołą Statkiewiczem rozmawiała Agnieszka Kamińska, portal PolskieRadio.pl

***

bialorus. polskieradio.pl

Informacje o Białorusi: Raport Białoruś, serwis portalu PolskieRadio.pl

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak
Czytaj także

"Zabrano pralkę, zmywarkę". Białoruś: skonfiskowano majątek opozycjonisty Aleksandra Makajeua

Ostatnia aktualizacja: 30.09.2016 07:18
Wykonawcy sądowi przyszli wczesnym rankiem do mieszkania działacza proeuropejskiego i demokratycznego ”Ruchu Solidarności Razem” i zaczęli spisywać jego mienie. Następnie zabrali pralkę, mikrofalówkę, zmywarkę, telewizor, wentylator i inne rzeczy. Jak powiedział mediom Aleś Makajeu, który ma żonę i małe dziecko, jego dobytek ma być skonfiskowany na poczet grzywien, które przyznał mu sąd za udział w akcjach politycznych.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Po co Rosji bazy? Były wojskowy Mikoła Statkiewicz: ten scenariusz już znamy

Ostatnia aktualizacja: 09.10.2016 11:17
Już same zapowiedzi sojuszu Międzymorza, państw regionu, budzą w Rosji strach. Nie przypadkiem rosyjska baza powstaje w Klińcach, przy białoruskiej granicy. Wojska z tej bazy mogą zająć ten fragment białorusko-ukraińskiej granicy, przez który można udzielić pomocy wojskowej. Dalsza część granicy, od Mozyrza, to nadprypeckie błota – mówił w Warszawie Mikoła Statkiewicz, były wojskowy, opozycjonista, były więzień polityczny. W niezależnej Białorusi zakładał Białoruskie Zjednoczenie Wojskowych.
rozwiń zwiń