Czwórka Blog - baner
BLOG - Czwórka - Muzyczny

Najlepsza płyta w historii i największa finansowa klapa

Ostatnia aktualizacja: 21.11.2014 18:00
25 lat temu ukazał się "Paul's Boutique" - kultowy album Beastie Boys

Mało kto wie, że niezbyt wyszukana nazwa Dust Brothers wywołała dużo zamieszania i kontrowersji. Taki bowiem szyld przyjęli na początku swojej działalności dwaj Anglicy - Tom Rowlands i Ed Simons, czyli późniejsi The Chemical Brothers. Spóźnili się. Pod tą nazwą działał od 1985 roku amerykański duet producencki - E.Z. Mike Simpson i King Gizmo. Kalifornijczycy nie zastanawiali się długo, posłali na Wyspy swojego prawnika i w ten sposób angielskie Dust zamieniło się na The Chemical. Amerykanie, w przeciwieństwie do młodych i niedoświadczonych angielskich kolegów, mieli na koncie niemałe sukcesy. Wyprodukowali jeden z najlepszych albumów w historii muzyki rozrywkowej - "Paul's Boutique" Beastie Boys.

The Dust Brothers lubili wygrzebywać stare, pokryte kurzem płyty. Stąd wzięła się ich nazwa. Gdy znaleźli coś ciekawego - samplowali i dodawali do swoich produkcji. Już pierwsze z nich przyniosły im sukcesy - album dla Ton Loca czy nagrania dla Young MC. Sampler stał się najważniejszym akcesorium w studyjnym arsenale The Dust Brothers.

"To było nasze hobby - robiliśmy to dla zabawy" - wspomina Simpson. "King był geniuszem komputerowym, a ja studiowałem prawo. Nie planowaliśmy nagrywać płyt, nie miałem nawet pojęcia czym zajmuje się producent. Dużo samplowaliśmy, ale wszystko, co stworzyliśmy było zbyt intensywne, zbyt zwariowane, by dołożyć jeszcze do tego rap. Dlatego zrobiliśmy z tego autorskie wersje instrumentalne. I właśnie wtedy do studia przyszli Beastie Boys. Spodobały im się te kawałki i tak to się wszystko zaczęło…"

Po sukcesie debiutu "Licenced To Ill" Beastie Boys stanęli na rozdrożu. Osiągnęli ogromny komercyjny sukces, ale wcale nie byli szczęśliwi. Mieli dość pierwszego i niezbyt wyszukanego artystycznie albumu - teraz chcieli stworzyć coś głębszego muzycznie i mniej komercyjnego. Dlatego zdecydowali się podjąć stanowcze kroki. Porzucili Nowy Jork, wyjechali do L.A., skończyli współpracę z Rickiem Rubinem i Def Jam. Podpisali też kontrakt z wielką wytwórnią Capitol Records. Pewnego dnia trafili do domowego studia The Dust Brothers. Wtedy dowiedzieli się też, jak niesamowicie kreatywnym instrumentem może być sampler.

W drugiej połowie lat 80. samplowanie było dość skomplikowanym procesem. I drogim - wymagało kosztownego sprzętu i sporej wiedzy. Wczesne samplery mogły wysamplować zaledwie kilka sekund dźwięku, co przy dzisiejszych możliwościach wydaje się wręcz niewiarygodne. W hip-hopie sampli używano bardzo oszczędnie. Zazwyczaj korzystano z pętli perkusyjnej, na której powstawało całe nagranie. The Dust Brothers poszli dużo dalej - zaczęli budować całe nagrania tylko i wyłącznie na samplach. Na "Paul's Boutique" wszystko było kolażem. Z wyjątkiem jednego utworu, na którym Bestie sięgnęły po swoje instrumenty. Podczas 16-miesięcznej pracy nad krążkiem The Dust Brothers korzystali z samplera EMAX, który dziś jest eksponatem w jednym z amerykańskich muzeów.

Na płycie Nowojorczyków znalazły się m.in. sample z nagrań Jamesa Browna, Pink Floyd, Hendriksa, Sugarhill Gang, Afriki Bambaaty, Marleya, The Eagles, Led Zeppelin, Rose Royce. W sumie The Dust Brothers skorzystali ze 105 sampli. Pełną informację o wykorzystanych samplach można znaleźć na stronie dedykowanej tylko i wyłącznie tej płycie - http://paulsboutique.info/songs.php

Większość sampli, to może być zaskoczenie, została pozyskana legalnie. Szybko i w miarę tanio, co jak wspomina Simpson dziś jest wręcz "nie do pomyślenia".

Płyta "Paul's Boutique" nie odniosła tak dużego komercyjnego sukcesu jak jej poprzednik. Pokazała jednak, że Beastie Boys to zespół, który stać na dużo więcej niż tylko imprezowe licealne żarty znane z "Licenced To Ill". Album był początkiem końca epoki nieskrępowanego samplowania - od momentu jego ukazania na scenę muzyczną wkroczyli nowi bohaterowie - przedstawiciele kancelarii prawnych. Ci nie mieli litości - ścigali tych, którzy samplowali bez pytania. Prasa nie przyjęła nowego albumu Beastie Boys zbyt entuzjastycznie - oczekiwano przebojów na miarę "Fight For Your Right". Tych jednak zabrakło. Za to muzycy i koledzy po fachu przyjęli ten krążek z entuzjazmem. Miles Davis słuchał tej płyty na okrągło przez dwa lata (tak przynajmniej twierdził). Wśród fanów albumu znaleźli się metalowcy z formacji Anthrax, którzy pokusili się nawet o nagranie coveru jednego z utworów.

Płyta nie odniosła komercyjnego sukcesu, ale uważana jest jeden z najlepszych krążków w historii hip hopu. Szefowie Capitol Records byli wściekli - kontrakt z Beastie Boys miał im przynieść fortunę, a wyszła finansowa klapa. Wytwórnia zrezygnowała z promocji krążka, ale płyta i tak zdobywała coraz większą popularność. Choć okazała się finansową porażką, dla wielu stała się kultowym albumem. Zyskali na tym The Dust Brothers - zaczęto o nich mówić "ojcowie chrzestni samplowania". Już wkrótce mieli pracować z Beckiem. Dla Beastie Boys to także był początek światowej kariery.

Jeśli chcecie dowiedzieć się więcej na temat samplowania i sampli - zapraszam w każdy piątek od 19.00 do 20.30 na audycję "Covery Samplery"
(Bert)