Kultura

Kulturysta - Rafał Betlejewski

Ostatnia aktualizacja: 01.06.2012 13:40
Jak go opisać? Skutecznie się wymyka.Performer, artysta parateatralny, copywriter, założyciel i pracownik agencji reklamowych, twórca akcji społecznych - wymienię trzy: "A ja, czy poszedłbym?" w 60 rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego, "Spal Wstyda" dla pracowników korporacji i "Tęsknię za Tobą, Żydzie" - w sumie kilka projektów, które walczyły o odzyskanie pamięci o polskich Żydach.*

Gdzie się obecnie znajdujesz?


W Warszawie, choć wolałbym na gdzieś nad morzem w domku z bambusa.  

 

Jak wyglądasz?

 

Jak facet, który osiągnął wreszcie dojrzałość płciową.


Co czytasz?


Obietnicę poranka, Romain Gary. W moim wieku powtórzenia są nieuniknione i trzeba umieć śpiewać refreny.


Czego słuchasz?


Serge'a Gainsbourga oraz taniego popu współczesnego.


Co pochłania najwięcej Twojego czasu?


Myślenie. I pisanie. Właściwie to jest jedno i to samo.

Skąd w Twoim życiu sztuka?


Moje życie to sztuka. Próbuję zmienić je w przedstawienie.


Czy od razu wiedziałeś,że chcesz robić to co robisz?


Tak. Ale przez piętnaście lat się bałem. Byłem artystą bez środka wyrazu.


Czy innym łatwo zrozumieć to co chcesz im przekazać?


Nie. Wydaje mi się, że im tego nie ułatwiam. Moje prawdziwe intencje dotyczące zrelatywizowania sofizmatu prawda-fałsz oraz próba zbudowania nowego indywidualizmu w oparciu o współczucie są trudne do dostrzeżenia dla osoby patrzącej z zewnątrz. Jestem odbierany niezwykle powierzchownie, co nawet mnie cieszy, gdyż opakowanie, etykieta - albo bardziej branżowo - maska jest centralnym punktem mojego zainteresowania. Jednak dość bezdusznie dla samego siebie rozpisałem sobie ścieżkę dojścia do artystycznego sukcesu, którym w moim przekonaniu jest stworzenie nowego języka, na wiele lat do przodu i podążam tą ścieżką z pełną determinacją, idąc z odległych peryferii do centrum rzeczy. Wiem, gdzie się znajduję. Mam jeszcze sporo przed sobą.


Jakie wyzwania wiążą się z Twoją pracą?


Najtrudniejsze jest zniesienie ostracyzmu branżowego z jakim mam teraz do czynienia. Trudno mi czytać krytykę pod moim adresem, konfrontować się z niezrozumieniem, odrzuceniem, brakiem zainteresowania, a czasami z pogardą. Wiem jednak, z czego to wynika i jestem cierpliwy. Podnieca mnie gra, w której stawką jest całe moje życie. Ciekawi mnie, czy zdążę.

Czy jest ktoś kogo nazywasz wzorem, mistrzem, lub coś co można nazwać punktem odniesienia?


Andy Kaufman.


Z czego jesteś najbardziej dumny?


Jestem dumny z tego, że udało mi się zachować integralność, odwagę, że nie dałem się skorumpować, że potrafiłem odrzucić wszystko w imię tego, w co wierzę.


Czy wracasz do swoich początków i rozumiesz własne, dawne, wybory?


Tak. Coraz lepiej. Kiedy przypominam sobie, jak delikatnym, eterycznym i wrażliwym chłopcem byłem, wiem, ile pracy wymagało ode mnie oswobodzenie się z własnych strachów i ograniczeń. Wiem też, że ze względu na pewną wstrzemięźliwość emocjonalną, którą dostałem wraz z wychowaniem, moja droga jest znacznie dłuższa i generalnie jestem zapóźniony o jakieś dziesięć lat.
 

Czy wsłuchujesz się w opinie innych o Twojej pracy?


Wsłuchuję się tylko w te, które mają odpowiednią intelektualną bazę, a to zazwyczaj wymaga albo niezwykłej przenikliwości lub poznania mojej artystycznej postawy. Cierpię na to, że mam niezwykle mało osób, z którymi mogę rozmawiać, a które wnoszą do mojego zrozumienia rzeczywistości coś nowego. W tym sensie brakuje mi zaplecza, środowiska, kolegów ze szkoły, której przecież nie zrobiłem. Natomiast krytyki gazetowej nie czytam. Boję się. Proszę o to innych, którzy potem relacjonują mi zawartość.


Czy zdarzylo Ci się mocno przeżyć jakąś wystawę, film, książkę, pracę innego artysty?


Oczywiście. Wielokrotnie byłem głęboko wstrząśnięty po kontakcie ze sztuką. Po filmie "Babe - świnka z klasą" nie mogłem jeść i spać przez trzy dni. Świetne wystawy wpędzają mnie w głębokie kompleksy i utratę poczucia wlasnej wartości. Jestem niezwykle zazdrosny. Chciałbym zabijać lepszych artystów.

Czy  w sztuce magia i  rzemiosło wykluczają się?

 
Dobre pytanie. Nie wiem.


Czy sztuka może żyć w internecie?


O tak! Nie chodzi tu tylko o reprodukcje krążące po facebooku ale o projekty zdizajnowane dla internetu. Ja sam prowadzę obecnie projekt Głód/Hunger, gdzie poprzez bloga tworzę swoją nową osobowość. Wiem, że odczucie widzów jest realne i mają wrażenie odkrywania prawdy o mnie. Być może po raz kolejny udaje mi się stworzyć "realną iluzję".


Czy można żyć bez sztuki?


Można. Nie można natomiast żyć bez złudzeń i fantazji na swój temat. A to dokładnie jest materia, którą zajmuję się ja.

 

odpytywała (przez internet) Agnieszka Szydłowska (Trójka)

* O Rafale mogłabym opowiadać długo i dużo, mam jednak świadomość, że obszar w którym się porusza jest zarezerwowany dla bardzo subiektywnych odczuć, trudno o fakty. Poza wymienionymi wyżej projektami śledziłam także "Mleko" [teatr na telefon, zamawiany do domu, akcja we współpracy z Teatrem Rozmaitości w Warszawie], "Teatr przezroczysty" oraz "Teatr jednego dnia" [27 marca 2010, wspólnie z Instytutem Teatralnym, aktorem mógł być każdy świadomy uczestnik]. Rafał jest organizatorem dwunocnego festiwalu Je m'appelle Serge, który rozpoczyna się 1 czerwca w Warszawie. To festiwal w duchu Serge'a Gainsbourga, polecam fanom gorąco!

www.narodoweczytanie.polskieradio.pl
Cichociemni