Zimowe Igrzyska Olimpijskie Pjongczang 2018

PjongCzang 2018: "Jeśli Jamajczycy potrafią, to ja też potrafię". Ghańczyk "poślizga" się w skeletonie

Ostatnia aktualizacja: 24.01.2018 18:00
- Moja babcia usiadła i powiedziała do mnie: Akwasi, to czego potrzebujesz do osiągnięcia sukcesu, masz w sobie. Musisz wierzyć w siebie, ciężko pracować i nigdy się nie poddawać - wspominał Akwasi Frimpong. Tak zaczęła się historia Ghańczyka, który wystąpi na zbliżających się zimowych igrzyskach w Pjongczangu.
Akwasi Frimpong
Akwasi FrimpongFoto: PAP/DPA Peter Kneffel

Niby banalne i proste słowa, ale przez całe życie towarzyszyły Akwasiemu Frimpongowi, który jako pierwszy w historii reprezentant Ghany wystąpi w zawodach skeletonu podczas tegorocznych zimowych igrzysk w Pjongczangu.

Jako dość egzotyczny akcent nie będzie debiutantem z Ghany. Podczas zimowych igrzysk olimpijskich w Vancouver w 2010 roku w narciarstwie alpejskim wystąpił Kwame Nkrumah-Acheampong. Urodzony w Wielkiej Brytanii Ghańczyk wystartował w slalomie gigant, zajmując 47. miejsce. Był również chorążym swojej reprezentacji podczas zawodów w Kanadzie. 

Akwasi będzie pierwszym w dyscyplinie skeletonu. Mimo że klimaty zimowe dla Ghany to coś zupełnie abstrakcyjnego, 31-latek nie zamierza się poddawać i z dumą będzie reprezentował swój kraj.

Ma nie tylko doświadczenie w skeletonie, startował także w bobslejach i w sprincie. Już jako nastolatek odkrył, że ma talent w dziedzinie lekkoatletyki i w tym kierunku rozwijał swoje zainteresowania. 

Sammy Monsels inspiracją 

Początki były trudne, jako młody chłopak lubiący aktywnie spędzać czas nie miał żadnych szans na to, by w jakikolwiek sposób realizować się w profesjonalnym sporcie. Perspektywa utrzymania się w Ghanie w ten sposób praktycznie nie istniała. Akwasi pochodził z biednej rodziny, która wychowywała się pod okiem babci w "domu" o powierzchni zaledwie... czterech metrów kwadratowych. Ponadto chłopak dzielił go z ośmioma innymi członkami rodziny.

Matka Frimponga wyjechała do Holandii by stworzyć swoim dzieciom lepszy dom. Perspektywa innego życia skusiła Akwasiego, który pojechał za swoją matką do Europy. Niestety na Starym Kontynencie musiał się zmierzyć ze statusem nielegalnego imigranta.

Nigdy nie zapomniał o sporcie, o tym co chciałby robić w życiu.

- W szkole w 2001 roku zostałem zauważony przez Sammy'ego Monselsa, który startował w sprincie podczas igrzysk w 1972 i 1976 r. jako reprezentant Surinamu - powiedział Frimpong. - Zauważył mnie podczas biegów, gdy miałem 16 lat. Moja drużyna była jedną z ostatnich, a ja dogoniłem rywali i zwyciężyłem - dodał.

Akwasi Frimpong Poprosiłem trenera co muszę zrobić by zdobyć medal

To właśnie Monsels był tym, który dał impuls karierze Ghańczyka i zaszczepił w nim pasję, która towarzyszy Frimpongowi do dzisiaj.

- To Sammy zainspirował we mnie marzenie o igrzyskach olimpijskich. Jeszcze w ciągu dwóch miesięcy wystartowałem w halowych mistrzostwach juniorów Holandii, gdzie przegrałem finale na 60 m różnicą 0,01 sek. Tego lata przegrałem również w finale na 100 m tą samą różnicą... Pytałem trenera, co muszę zrobić, by zdobyć medal. Wskazał na samodyscyplinę i od tego wszystko się zaczęło - przyznał reprezentant Ghany. 

2001 był przełomowym w rozwoju Frimponga, został mistrzem Holandii na 200 m w kategorii juniorów.

- Moje marzenie stało się rzeczywistością. Wtedy uświadomiłem sobie, że wszystko jest możliwe, o ile wierzysz w siebie - powiedział Akwasi. 

Spotkanie z Johannem Cruyffem

Sukcesy okazały się problemem, ponieważ rodzina Frimponga nie miała oficjalnego statusu pobytu. Ghańczyk nie mógł konkurować poza granicami kraju -  wszelkie wyjazdy mogły tylko spowodować większe kłopoty. Jak sam przyznaje, do dzisiaj źle wspomina tamte ograniczenia.

- Nawet teraz, kiedy mam 31 lat, chce mi się płakać, kiedy o tym myślę. Często chciałem się poddać, ale zawsze w sytuacjach jak tamta myślałem sobie o tym, co powiedziała mi babcia - wspomina.

Kluczem do sukcesu okazał się... sąsiad, który był dziennikarzem i pewnego dnia spotkał się z Frimpongiem. Polecił mu szkołę Johanna Cruyffa, która łączyła ze sobą sport i edukację. Problemem był dalej status nielegalnego imigranta, o którym do tej pory nikt nie wiedział poza sąsiadem. Ghańczyk postanowił postawić wszystko na jedną kartę i wyznać prawdę. 

Dziennikarz opisał historię sportowca jednym ze swoich artykułów.

- Napisał o mnie, a szkoła Cruyffa podjęła ryzyko i zatrudniła mnie mimo, że dalej byłem nielegalnym rezydentem - przyznał. Jak się później okazało Ghańczyk uzyskał tytuł studenta roku.

- To pokazuje, że jeśli pracujesz ciężko, osiągasz wielkie rzeczy - dodał.

Sportowiec otrzymał nagrodę, ale ze względu na swoje problemy z pobytem nie mógł polecieć do Barcelony. Stała się rzecz, której Akwasi nie był sobie w stanie wyobrazić. Do Amsterdamu pofatygował się sam Johan Cruyff, który obok Sammy'ego Monselsa uwierzył w chłopaka z Ghany i dał mu szansę na realizację swojej pasji jaką jest sport.

- Johan Cruyff przybył do Holandii i przekazał mi nagrodę. Uwierzył we mnie i sam fakt, że taka legenda jak on zaufała mi, jest niesamowity - wspomina Frimpong. 

Nie przestał marzyć

Zawsze chciał być olimpijczykiem.

- To było jak szczyt marzeń, Igrzyska symbolizują nadzieję - wspomina.

Wszystko zaczęło się rozwijać w dobrym kierunku - udało się uzyskać stały pobyt w Holandii. W takiej sytuacji kariera Ghańczyka mogła nabrać barw i przebiegać w spokoju. 

Postanowił się zgłosić do kadry Holandii, by móc reprezentować "Oranje" na igrzyskach olimpijskich w Londynie w 2012 roku. Miał startować w ekipie lekkoatletów, niestety kontuzja ścięgna Achillesa uniemożliwiła mu udział w IO. Mimo że nie pojechał do Londynu, nigdy nie przestał wierzyć w to, że uda mu się jeszcze uczestniczyć w jednej z najważniejszych imprez sportowych świata. W głowie cały czas miał słowa swojej babci Minki...

Źródło: YouTube/Akwasi Frimpong

W krótkim czasie skontaktowała się z nim trenerka holenderskiej drużyny w bobslejach - Nicola Minichiello, która zaproponowała mu udział podczas zimowych igrzysk w Soczi w 2014 roku.

- Po Londynie 2012 spotkałem się z Nicolą Minichiello, aby dołączyć do zespołu bobsleistów. Miałem wtedy wątpliwości, ale potem przypomniałem sobie "Cool Runnings" i pomyślałem, że jeśli Jamajczycy potrafią, to ja też potrafię! - powiedział Frimpong.

Przypomniałem sobie "Cool Runnings" i pomyślałem, że jeśli Jamajczycy potrafią, to ja też potrafię!

Podobnie jak na IO w Londynie, tak w Soczi nie doszło do oficjalnego występu. Był zaledwie rezerwowym w drugiej drużynie i nie udało mu się wystąpić podczas konkurencji. Większość zapewne dałaby sobie spokój, ale nie on. Akwasi wciąż nie tracił nadziei, że uda mu się pojechać na igrzyska i spełnić swoje marzenie.

- Moja żona spojrzała na mnie i wiedziała, że coś mnie trapi... wciąż miałem marzenie o występie na igrzyskach - przyznał. 

Ostatecznie postawił na inny sport zimowy. Wybór padł na... skeleton. Pierwsze próby jazdy na tych szybkich saniach odbył na torze w Utah.

- Jest tak szybko, uwielbiam to uczucie. Kiedy skończyłem zjazd, od razu chciałem wrócić na początek i spróbować jeszcze raz - powiedział Ghańczyk. Sami trenerzy, którzy go obserwowali, nie kryli zdziwienia, że tak dobrze sobie radzi na lodzie. Wtedy wiedział, że to jest ten właściwy kierunek, w którym jest w stanie coś osiągnąć. 

Cel jaki sobie postawił, to oczywiście pierwszy w historii medal dla Afryki podczas zimowych igrzysk olimpijskich. Być może to właśnie skeleton okaże się tą szczęśliwą dziedziną sportu, która jeszcze bardziej podgrzeje emocje wśród kibiców z Ghany. W światowym rankingu zdobył 95. miejsce. W planie były przygotowania na ZIO w 2022 roku, jednak dobre starty w zawodach pozwoliły mu myśleć o Pjongczangu. Dziś już wiemy, że jako pierwszy w historii reprezentant Ghany weźmie udział w skeletonie podczas tegorocznych ZIO. Akawsi Frimpong jest kolejnym przykładem na to, że jeśli wytrwale do czegoś dążysz, to jesteś w stanie to osiągnąć. Bez względu na wszystko.

Mateusz Brożyna, PolskieRadio.pl, olympic.org

Ten artykuł nie ma jeszcze komentarzy, możesz być pierwszy!
aby dodać komentarz
brak
Czytaj także

PjongCzang 2018: z Tonga na zimowe igrzyska. "Nie boję się porażki. Boję się nie spróbować"

Ostatnia aktualizacja: 22.01.2018 19:00
W wieku 12 lat chłopak z leżącego na krańcu świata Tonga zamarzył o tym, by reprezentować w taekwondo swój niewielki kraj na igrzyskach olimpijskich. Swój cel zrealizował w 2016 roku w Rio, a w lutym w nowej roli zobaczymy go na...zimowych igrzyskach w Pjongczangu.
rozwiń zwiń