Redakcja Polska

Białoruś dołącza do Rosji na wojnie energetycznej z Ukrainą

18.11.2021 10:04
Białoruś bez podania przyczyny wstrzymała dostawy energii na Ukrainę. Stało się to po tym, jak Rosja zatrzymała dostawy węgla. Mając na uwadze to, że siły zbrojne Rosji gromadzą się na granicy ukraińskiej, a wywiad amerykański ostrzega przed gorącym konfliktem nad Dnieprem, sytuacja wokół Ukrainy zaczyna się komplikować. 
Aleksander Łukaszenka
Aleksander ŁukaszenkaAsatur Yesayants / Shutterstock.com

Białoruskie Belenergo miało według Ukraińskiej Prawdy poinformować Ukraińców o zakończeniu dostaw ze względu na to, że nie zostały zakontraktowane na listopad. Wcześniej Rosjanie zatrzymali dostawy węgla na Ukrainę, a Kijów ogłosił, że znajduje się w stanie "wojny energetycznej" z Moskwą.

Tymczasem wywiad amerykański wywiad uważnie obserwuje koncentrację rosyjskiego wojska na granicy z Ukrainą, a przedstawiciele amerykańskiej administracji ostrzegli swoich europejskich kolegów, że Moskwa może rozważać inwazję na Ukrainę.

Ocena amerykańskich urzędników opiera się na informacjach, którymi nie podzielono się jeszcze z partnerami w Europie, ale które będą musiały zostać im przekazane przed tym, gdy zapadną jakiekolwiek decyzje o ewentualnej wspólnej reakcji.

Wzmożona aktywność rosyjskich wojsk w okolicach Ukrainy jest potwierdzana przez wiele powszechnie dostępnych źródeł. Rosja twierdzi, że nie zamierza dokonywać żadnej agresji, a ruchy wojsk na jej terytorium są jej wewnętrzną sprawą.

Powtórka z polsko-białoruskiej granicy?

Z kolei Ołeksij Melnyk, ekspert z Centrum Razumkowa ostrzega, że istnieje duże prawdopodobieństwo powtórki sytuacji z polsko-białoruskiej granicy na Ukrainie. Nie wyklucza, że "ten instrument będzie cynicznie wykorzystany, by stworzyć strefę destabilizacji" w tym kraju.

Według Melnyka Alaksandr Łukaszenka wraz z Władimirem Putinem "starają się forsować narrację, według której trzeba rozmawiać z Łukaszenką, uznać go za prawowitego prezydenta i iść na ustępstwa i wszystko się ureguluje". - Ale jeśli Polska, Bruksela nie ustąpią, to (...) Łukaszenka będzie chciał pozbyć się migrantów; wtedy, możliwe, ten instrument będzie cynicznie wykorzystany, by stworzyć strefę destabilizacji na Ukrainie - prognozuje ekspert.

- Wtedy układanka składa się w całość: wojska (rosyjskie - przyp.red.), które stoją na granicy, konflikt między Ukrainą i Białorusią i rosyjski sojusznik, jaki idzie na pomoc Łukaszence - mówi.

10 możliwych odcinków do sforsowania

Melnyk ocenia, że na Ukrainie jest duże prawdopodobieństwo powtórki sytuacji z polsko-białoruskiej granicy. Zauważa przy tym, że granice te znacznie się różnią: granica Ukrainy z Białorusią to częściowo odcinki bagienne, częściowo jest ona ogrodzona, a częściowo nie jest kontrolowana i nie ma tam infrastruktury. MSW Ukrainy już poinformowało, że określono 10 odcinków na granicy, do których mogą podejść migranci. Ochrona tych miejsc ma być wzmocniona.

Ołeksij Melnyk przypomina, że pomiędzy niedawnymi doniesieniami niektórych amerykańskich mediów w sprawie ruchów wojsk rosyjskich przy ukraińskiej granicy a stroną ukraińską "były rozbieżności", przy czym obie strony miały w pewnym stopniu rację - podkreśla analityk.

Jak zauważa, dosyć często podczas wykorzystywania terminów "wtargnięcie" czy "eskalacja" różne strony operują pojęciami odnoszącymi się do zjawisk o różnej skali. - Jeśli chodzi o wtargnięcie Rosji na Ukrainę, to ono już trwa stale od ponad siedmiu lat - dodaje. - Czy Rosja może próbować rozszerzyć okupowane terytorium? To jest możliwe, choć na dzień dzisiejszy prawdopodobieństwo rozwoju takich wydarzeń jest niskie - kontynuuje analityk, który jest dyrektorem programów polityki zagranicznej i bezpieczeństwa międzynarodowego w kijowskim centrum analitycznym im. Razumkowa.

Kontrolowany przeciek?

Melnyk uważa, że informacje podawane przez amerykańskie media na temat ruchów wojsk po pierwsze mogą być wnioskami, do jakich doszedł np. jakiś dziennikarz po analizie materiałów zdjęciowych; zaś drugi wariant to "kontrolowany przeciek informacji z państwowych struktur USA, by w ten sposób dać sygnał przez media przede wszystkim Kremlowi: widzimy i wiemy, że coś przygotowujecie".

Ekspert nie wyklucza, że Amerykanie posiadają informacje, których nie ma ukraiński wywiad, władze. Według niego potwierdzają to niedawne zintensyfikowane kontakty na linii Waszyngton-Moskwa.

Tłumacząc, dlaczego w krótkotermiowej perspektywie nie przewiduje eskalacji rosyjskich działań zaczepnych, zwraca uwagę na fakt, że późna jesień nie jest odpowiednia dla operacji lądowych. Zwraca też uwagę na trwającą rotację w rosyjskim wojsku.

Sytuacja może wymknąć się spod kontroli

Jednocześnie zaznacza, że ukraińsko-rosyjskie stosunki "nie znajdują się w próżni". - To, co dzieje się teraz na polskiej granicy, retoryka, jaka wybrzmiewa pod adresem Ukrainy ze strony Kremla i Białorusi, rosnące energetyczne problemy... - to wszystko w pewnej chwili może się tak ułożyć, że sytuacja wymknie się gdzieś spod kontroli, i może dojść do głównego uderzenia albo jakiegoś manewru odwrócenia uwagi. Więc Ukraina stale jest w tej strefie zagrożenia, w której Rosja prowadzi wojnę nie tylko przeciwko niej, ale też wojnę zastępczą (proxy war) przeciwko Ameryce i Europie - wskazuje ekspert.

Jak podsumowuje analityk, rosyjskie strategiczne cele wobec Ukrainy kształtują się w oparciu o "historyczny strach Rosji przed Ukrainą jako alternatywnym modelem rozwoju". To także "nieuznawanie możliwości samego faktu istnienia Ukrainy niezależnej od Rosji". - To dosyć irracjonalny grunt kształtowania strategii stosunków - wskazuje. - Z tego względu nie można mówić o jakichś strategicznych celach oprócz podporządkowania Ukrainy, zrobienia z niej państwa satelickiego, a może zniszczenia Ukrainy jako niezależnego państwa - uważa ekspert.


PAP/BiznesAlert/dad

Zobacz więcej na temat: Białoruś Ukraina Rosja