Redakcja Polska

Studenci w Chinach, w tym Polacy, praktycznie zamknięci na kampusach

22.07.2020 11:26
Polacy i inni cudzoziemcy studiujący na niektórych chińskich uniwersytetach mają od stycznia bardzo ograniczoną możliwość wychodzenia z kampusów – mówią studenci. Uczelnie tłumaczą to pandemią COVID-19, choć w ChRL dawno zniesiono już większość restrykcji. Według ustaleń PAP sprawą zajęła się Delegatura UE w Pekinie.
Koronawirus w Chinach - zdjęcie ilustracyjne
Koronawirus w Chinach - zdjęcie ilustracyjnePAP/EPA/ALEX PLAVEVSKI

- Mamy prawo do aplikowania o wyjście raz w tygodniu. To weszło w czerwcu. Wcześniej przez pół roku w ogóle nie mogliśmy nigdzie wychodzić (…) chyba że do szpitala, a nawet wtedy robili problemy - mówi Katarzyna, która studiuje na jednym z uniwersytetów we wschodnich Chinach. Podkreśla, że decyzja o wydaniu zgody na wyjście jest często arbitralna.

Na niektórych innych uczelniach jest jeszcze trudniej i o przepustkę można się ubiegać tylko raz na miesiąc. Na niektórych trzeba podawać szczegółowe powody wyjścia – dodaje dziewczyna. Problem dotyczy nie tylko Polaków, ale wszystkich zagranicznych studentów na tych uczelniach.

- Przez miesiąc, na przełomie maja i czerwca, leżałam i patrzyłam w sufit, bo nie byłam już w stanie tego wytrzymać - mówi Kasia - Na kampusie jest jeden sklep i stołówka. Nie ma kawiarni, nie ma wyboru. To nie jest tak, że my wszystko mamy. To nie jest wolność - dodaje.

Drastyczne restrykcje

Gdy pod koniec stycznia władze Chin wprowadziły drastyczne środki przeciwdziałania pandemii koronawirusa, wielu zagranicznych studentów było poza uczelniami w związku z noworoczną przerwą w zajęciach. Wielu innych opuściło akademiki w początkowej fazie kryzysu. Tych, którzy pozostali na kampusach, objęły surowe restrykcje.

W całym kraju większość ograniczeń zniesiono już jednak wiosną, po ustąpieniu największej fali zakażeń. Biura, fabryki, sklepy, restauracje i bary wznowiły w dużej mierze normalną działalność. Ruszyła turystyka i podróże między prowincjami. Niektóre uczelnie wciąż nie zniosły jednak ograniczeń.

Ciągłe badania

Na Pekińskim Uniwersytecie Międzynarodowego Handlu i Ekonomii (UIBE) studenci również potrzebują specjalnej przepustki, by móc na kilka godzin wyjść z kampusu. - Dwa razy dziennie mają w pokojach mierzoną temperaturę: o godz. 7 rano i o godz. 18 - mówi Anna, obywatelka jednego z krajów UE, która na początku czerwca dostała przepustkę i wyszła z terenu uczelni po raz pierwszy od końca stycznia.

W związku z surowymi ograniczeniami niektórzy zagraniczni studenci „mają objawy depresji”, ale władze uczelni "zupełnie się tym nie interesują" - ocenia inny student UIBE, przedstawiający się jako James.

Cudzoziemcy dyskryminowani

Studenci zwracają uwagę na dyskryminację cudzoziemców. - Wielu Chińczyków wchodzi (na kampus), żeby biegać, a nawet tańczyć w dużych grupach. Nie mają nawet maseczek. (…) Chińscy studenci mogą swobodnie wychodzić, ale my nie możemy, bo "opiekują się nami" - twierdzi James.

- U nas Chińczyków nikt nie sprawdza. Znajomi z akademika, którzy wyglądają na Azjatów, nie są pytani o nic. Za to jak podchodzi biały, od razu proszą o dokumenty, jeśli chce wyjść - mówi Kasia.

Władze UIBE ogłosiły, że model "zarządzania zamkniętego" będzie obowiązywał również w czasie letnich wakacji, między 13 lipca a 31 sierpnia. Decyzję uzasadniono między innymi wykryciem w połowie czerwca nowego ogniska koronawirusa na pekińskim targu Xinfadi. "Kampus jest czymś odrębnym od społeczeństwa i musi zagwarantować 100-procentowe bezpieczeństwo" - napisano w komunikacie. Restrykcje utrzymano również na uniwersytecie, na którym studiuje Katarzyna, gdzie wakacje mają potrwać do 9 września.

Nie jest jasne, ilu zagranicznych studentów znajduje się w podobnej sytuacji na chińskich kampusach. Rozmówcy PAP podkreślają, że poszczególne uczelnie stosują restrykcje o różnej surowości.

UE prosi o wyjaśnienia

Z nieoficjalnych informacji PAP wynika, że Delegatura UE w Pekinie wystosowała w imieniu państw członkowskich oficjalne pismo do chińskich władz z prośbą o wyjaśnienie sytuacji studentów z UE i czeka obecnie na odpowiedź. Delegatura nie odpowiedziała jak dotąd na prośbę o komentarz w tej sprawie.

Imiona wszystkich studentów cytowanych przez PAP zostały na ich prośbę zmienione. Obawiają się retorsji ze strony uczelni, w tym utraty stypendiów czy problemów na egzaminach. Na wizach studenckich nie mogą legalnie pracować, a wielu nie może sobie pozwolić na wynajem pokoju poza akademikiem. W obecnych warunkach powrót do rodzinnego kraju byłby utrudniony i kosztowny, a ponowny przylot do Chin, by kontynuować naukę, mógłby być niemożliwy.

PAP/dad

Zobacz więcej na temat: koronawirus Chiny NAUKA