- Muzyka jest czymś codziennym, empirycznym, a nie zbiorem idei, które przyjmują formę dzieła kompozytorskiego. Ale ta "zwyczajność" nie ujmuje nic z jej głęboko przejmującego charakteru - podkreślił socjolog, krytyki i kurator muzyczny goszczący w audycji Ewy Szczecińskiej "Bita godzina". - Gdy nagrywamy własny głos na taśmę, staje się on czymś zewnętrznym. Gdy kompozytor oddaje partyturę, utwór przestaje należeć do niego. Staje się częścią zwykłego, materialnego świata - dodał, polemizując z romantyczną filozofią muzyki.
- Empiryczne podejście do muzyki każe skupić się na historii słuchania, która jest wciąż w powijakach. Swoistym gatunkiem słuchania, "kradzieży" dźwięku jest nagrywanie. A dopiero potem przychodzą same dźwięki - wyjaśnił autor zbioru esejów o - zgodnie z podtytułem omu - "socjologii, geografii i metafizyce muzyki". Gość Ewy Szczecińskiej przywołał opinie znanego artysty dźwiękowego, Francisco Lopeza, że nagrać i usłyszeć można wszystko. Tylko po to, by ją podważyć. - Bo czy na pewno wszystko chcemy usłyszeć? I czy wszystko usłyszeć nam wolno? - pyta retorycznie Libera, a jako przykład podaje lament chłopca grzebiącego łopatą własnego ojca, który można odnaleźć na jednej z płyt Boba Ostertaga
Więcej - m.in. o tym, dlaczego nie lubimy słuchać własnego głosu i dlaczego dźwięk może być źródłem cierpienia melancholików - w załączonym nagraniu.