WP#226 "Mrowisko" oraz "Muzyka teatralna i filmowa"

Ostatnia aktualizacja: 09.05.2021 22:00
W "Wieczorze płytowym" tym razem słuchaliśmy albumów: Klan - "Mrowisko" oraz Andrzej Kurylewicz - Warska - Niemen "Muzyka teatralna i filmowa".
Okładki płyt
Okładki płytFoto: mat. prasowe

W każdą niedzielę słuchamy - razem z Państwem - najważniejszych płyt. Z namaszczeniem i pietyzmem - od początku do końca, strona A, strona B. A dopiero potem bonusy, konteksty, porównania, komentarze zaproszonych gości. Klasyka, jazz, rock, awangarda, elektronika. 


Posłuchaj
176:21 2021_05_09 22_00_00_PR2_Wieczor_plytowy.mp3 "Mrowisko" oraz "Muzyka teatralna i filmowa" (Wieczór Płytowy/Dwójka)

 

Tym razem były to:

Klan - "Mrowisko" - Polskie Nagrania Muza 1971
Andrzej Kurylewicz - Warska - Niemen, "Muzyka teatralna i filmowa" - Polskie Nagrania Muza 1971

***

W tym tygodniu wysłuchaliśmy dwóch polskich płyt – Mrowisko Klanu oraz Muzyka Teatralna i Filmowa A. Kurylewicza. Zapraszamy do lektury waszych interesujących komentarzy:

Piszę do Państwa powodowany emisją płyty "Mrowisko" zespołu Klan, który to zespól mam szczęście pamiętać z młodości. Napisze też kilka słów o Panu Kurylewiczu. Może troszkę za dużo napiszę, ale nie wiem kiedy znowu będzie okazja? Ale po kolei. W roku chwilowej popularności Klanu, czyli w cudownym roku 1969 miałem prawie 17 lat, ale z muzyką polską i zagraniczną byłem dość dobrze zaznajomiony za sprawą starszego brata oraz jego kolegów, którzy u nas w domu praktycznie w każdą niedzielę organizowali "wieczorki studenckie" na które znosili wszystko co można było wtedy zdobyć lub pożyczyć w Warszawie: pocztówki dźwiękowe, single, longplaye... Chyba od 1970r jeden z kolegów mojego brata przywoził tez często zupełną nowość i rarytas:  ciężki, monofoniczny magnetofon szpulowy, nazwy nie pamiętam, ale na pewno produkcji polskiej. Do tego przeważnie kiepsko nagrane utwory z radia - w celu zapoznania.

Nieformalnym "szefem" tych spotkań i "guru" całego towarzystwa był jeden z ówczesnych pracowników Uniwersytetu Warszawskiego, który utrzymywał, że przed laty przez chwilę "obracał się" w kręgach zespołu o nazwie Jazz Believers oraz chwalił się znajomością przede wszystkim właśnie z Andrzejem Kurylewiczem  i Romanem Dylągiem z tego zespołu. Stąd też niekiedy towarzystwo odsłuchiwało i dyskutowało płyty z polskim jazzem, gdyż - z tego co pamiętam - zagranicznych płyt jazzowych nie dawało się zdobyć, jedynie jakieś nagrania na wymieniony magnetofon szpulowy.

Wracam jednak do Klanu. W 1969 Klan był już popularny w Warszawie i regularnie grywał w klubie "Medyk" gdzie widziało ich towarzystwo mojego brata,  radio zaczęło też grać ich utwory. Pamiętam doskonale  "Z Brzytwą Na Poziomki", "Nie Sadźcie Rajskich Jabłoni" i "Automaty" - one brzmiały  na prawdę rockowo, było w nich coś z krzykliwych protest songów ale i coś z groteski . Każda ich piosenka od razu zwracała uwagę zarówno muzyką jak i tekstem, co było wtedy ogromną sztuką, pamiętając że tyle się wtedy działo w muzyce: Breakout z Nahornym, Skaldowie, Niebiesko - Czarni a przede wszystkim olśniewający i przyćmiewający wszystko Czesław Niemen. Klan stał jakby trochę z boku, nie pamiętam , żeby występowali na jakichś festiwalach "mocnego uderzenia" czy żeby grali trasy koncertowe. Pamiętam ich pełne poczucia humoru wywiady i bardzo oryginalne teksty. Nie przypominam sobie, żeby kto inny w rock'n'rollowym środowisku śpiewał o "pustej sali po zebraniu" albo o "zielonym spychaczu dwusuwowym". Towarzystwo zbierające się  u nas na naszych "wieczorkach muzycznych" było zachwycone. Pamiętam też że przytaczano jakiś wywiad z Krzysztofem Klenczonem, bardzo chwalącym Klan za eksperymenty muzyczne.

Kiedy późnym latem 1971 płyta "Mrowisko" trafiła na nasz "wieczorek" większości słuchaczy bardzo się spodobała. Co prawda byliśmy już osłuchani z "Enigmaticem" Niemena, ale taka 40 minutowa "suita", pełna dramatycznych zmian tempa i organowych pasaży robiła na nas ogromne wrażenie. Jedynie nasz "guru" nie był do końca zadowolony i zaproponował, żeby "Mrowisko" odsłuchać jeszcze raz za tydzień. Przyniósł wtedy dodatkowo pierwszą płytę zespołu "Vanilla Fudge" i kazał nam słuchać na przemian fragmentów obu płyt. Faktycznie - w kilku miejscach muzyka a czasem śpiew były bardzo do siebie podobne, a nasz "guru" miał wtedy triumf wypisany na twarzy. Niestety kilkanaście lat temu moją płytę  "Mrowisko" podarowałem synowi, zatem nie mogę dokładnie opisać, w których utworach stwierdziliśmy wtedy te podobieństwa. Dzisiejszą audycję Wieczoru Płytowego nagram na kasetę i ponowne odsłuchanie "Mrowiska" powinno mi odświeżyć pamięć.  Generalnie jednak te podobieństwa nie psuły wcale obrazu płyty, którą zgodnie wszyscy uznaliśmy za bardzo ciekawą i zdecydowanie psychodeliczną. Utwory były dość krótkie i zwarte, nie było dłużyzn ani nudnych fragmentów, choć też nie zapamiętałem żadnego przeboju, może poza pięknym chóralnym "Na Przekór". Jedno po latach  wiem na pewno, pomijając absolutnie nietykalny dorobek Czesława Niemena, przed pojawieniem się zespołu SBB nie poznałem polskiej płyty rockowej tak nowatorskiej jak "Mrowisko".

Cezary Sybicki

 

No i musiałam z ojcowskich zbiorów ponownie wyciągnąć "Mrowisko" - i nie żałuję :) Już malarska okładka płyty przyciąga wzrok. Rozpoczyna się  to wszystko blisko natury, śpiewem ptaków, potem gitara akustyczna... ale kolejne utwory to już jest mocne rockowe granie, hammondy,  łamańce perkusji, głośne gitary i bardzo charakterystyczny dramatyczny głos wokalisty, nieco przypominający mi głos Czesława Niemena. Jest też bardzo światowo i na czasie. W "Kuszeniu" słychać latynoską perkusję jak u Santany, w "Tańcu Głodnego" flet jakby żywcem wyjęty z ówczesnych nagrań Jethro Tull, jest miejsce i na ostrą psychodeliczną gitarę ( "Nasze Myśli") i na oniryczne, nieco folkowe fragmenty. Czasem też orkiestrowe, smyczkowe aranżacje i fragmenty podniosłe, hymnowe, jak w utworze "Na Przekór". Słychać, że muzycy byli na bieżąco z rockiem psychodelicznym z USA ale ja słyszę też jakieś echa jazzrockowe, jakby z Blood Sweet And Tears. Utwory wolniejsze niespodziewanie  kończą się przechodząc w szybkie  nerwowe interuldia, co daje efekt ciągłego ruchu i niepokoju, charakterystyczny dla ... życia w mrowisku! Wydaje mi się, że przesłanie płyty miało być ekologiczne, muzykę odbieram jako opis naturalnego krajobrazu, w który nagle wszedł człowiek, budując tytułowe "mrowiska" - miasta, z ich nienaturalnym rytmem i ekspansją. A zatem możemy powiedzieć , że mamy do czynienia chyba z pierwszym polskim koncept-albumem, może nawet suitą! Zauważyłam też, że po kilku przesłuchaniach z tego dość jednorodnego materiału zaczynam wyróżniać doprawdy porywające fragmenty, jak  "Pejzaż Pustych Ram", "NA Przekór" czy "Epidemia Euforii". Jak na warunki polskie w 1971 płyta brzmi mocno, bardzo eklektycznie i zdecydowanie progresywnie, ale fragmentami bardzo przebojowo! To już nie ma nic wspólnego z big-bitem. To są obszary bardzo ambitnego grania, blisko Anawy, "Krywania" Skaldów, płyt Niemena, potem SBB, Nurtu... Niestety, jakimś dziwnym zrządzeniem losu Klan, który w tamtych  latach też nie był wielką gwiazdą,  w tej jest zespołem raczej zapomnianym, a wielka szkoda. Cieszę się, że przypominacie "Mrowisko" :)

Monika P

 

"Mrowisko" usłyszałem po raz pierwszy 15 lat temu. Wybierałem się wtedy na koncert Ścianki (jeden z ostatnich w pierwszym składzie). Słysząc "Taniec wariatki" pomyślałem od razu, że stąd właśnie wzięły się te eksperymentalne miniaturki Ścianki, które Maciek Cieślak określa jako "słuchowiska". Płyta znakomita, jedna z moich ulubionych polskich płyt wszech czasów.

Juliusz

 

Dzisiaj to ja bardzo krótko. Tak, też należę do tej grupy, która uważa, że "Mrowisko" to jedna z najważniejszych płyt polskiej muzyki rozrywkowej tamtego okresu. Powiem więcej - to jedna z ważniejszych płyt polskiej muzyki rozrywkowej w ogóle. I powiem jeszcze jedną rzecz - że to w zasadzie jedyna polska płyta psychodeliczna.

Wojciech Kapała

 

W zasadzie chciałem opisać moje dotyczące dzisiejszej płyty MUZYKA TEATRALNA I FILMOWA, ale szybko doszedłem do wniosku, że ta płyta - aczkolwiek bardzo ją lubię - stanowi przecież jedynie skromny wycinek obszernego dorobku Andrzeja Kurylewicza. W Chinach istnieje przysłowie o ślepcach, którzy starali się wyobrazić jak wygląda słoń, ale jeden dotknął tylko końca ogona, inny popukał w stopę, jeszcze inny chwycił za cios kości słoniowej.. jak tu opisać swój stosunek do Kurylewicza na podstawie raptem jednej płyty? Wygląda na to że napiszę jednak  laudacje na temat tego wspaniałego artysty, którego płyty jednak tak trudno zdobyć. A zatem: Po pierwsze multiinstrumentalista, klasycznie wyszkolony do fortepianu, ale sięgający po trąbkę, puzon, melofon, wibrafon, perkusjonalia. Do tego nie tylko muzyk, ale także kompozytor i dyrygent. Po drugie człowiek renesansu - tworzył zarówno na polu muzyki jazzowej, której był jednym z pionierów w Polsce, muzyki klasycznej jak i muzyki filmowej. Nie było chyba w panteonie polskiego jazzu równie wszechstronnego artysty. Po trzecie - człowiek obdarzony intuicją - "odkrywca" Tomasza Stańki i  - jeśli dobrze pamiętam - Adama Makowicza no i przede wszystkim twórca genialnego tandemu z Wandą Warską Po czwarte - pionier - to on nagrał pierwszy w Polsce album jazzowy "Go Right" Po piąte - człowiek nieustannie poszukujący i eksperymentujący, twórca bardzo odważnej moim zdaniem  płyty "Contemporary Music Formation"  z muzyką wręcz współczesną czy konkretną, a jego płytę jazzową "Ten + Eight" osobiście stawiam na równi z "Astigmathic" Komedy i pierwszą płyta Kwintetu Andrzeja Trzaskowskiego, do tego duże formy symfoniczne i w obszarze muzyki sakralnej. Po szóste - człowiek z "mocnym kręgosłupem" i nieprzejednany , za granie jazzu w połowie lat 50tych wyrzucony z Akademii Muzycznej, za odmowę wstąpienia do PZPR usunięty ze stanowiska szefa Orkiestry Polskiego Radia i Telewizji, za "działalność antypaństwową"  nagrodzony blokadą paszportu No i po siódme - wspaniały, naprawdę wspaniały kompozytor muzyki filmowej - tutaj dla mnie kanon to muzyka z filmu "Polskie drogi", której fragment usłyszymy zresztą na płycie dzisiaj prezentowanej.

Jacek ze Szczecina

 

Obie płyty genialne. I tak różne. Pamiętam spektakl, którego ścieżkę dźwiękową słuchamy. Muzyka Kuryla i instrumentacja na najwyższym poziomie. Wykonanie -mistrzowskie. Co za głosy! Jaka interpretacja!  Bolą wyciszenia solówek:-). Teksty. Poezja najwyższego lotu. Klimat. Nastrój. Ta muzyka i słowa leczą. Niezwyczajne. I w najlepszym tego słowa polskie, europejskie. I światowe. Dziękuję za przypomnienie Arcydzieła.

Jacek Golędzinowski

 

Prezentowana dziś płyta, pewnie dla niektórych słuchaczy jest zaskoczeniem. Przyzwyczajeni do jego autorskich, częstokroć niekonwencjonalnych odczytanie poezji Norwida, tym razem poznają bardziej stonowane interpretacje powiązane z muzyką Andrzeja Kurylewicza. Stonowane, ale mimo wszystko wyrafinowane i bardzo wysmakowane. Tym bardziej, że wokalnie to  mistrzostwo, do którego jesteśmy przyzwyczajeni. Po latach te utwory brzmią wciąż bardzo dobrze i świetnie uzupełniają dyskografię Niemena.

Piotr Bruch

***

Tytuł audycji: Wieczór płytowy

Prowadzili: Tomasz Szachowski i Piotr Metz

Data emisji: 9.05.2021

Godzina emisji: 22.00