Polskie Radio

Rozmowa z Katarzyną Piekarską

Ostatnia aktualizacja: 02.08.2011 07:15

Krzysztof Grzesiowski: W studiu Sygnałów Dnia witamy panią Katarzynę Piekarską, wiceprzewodniczącą Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Dzień dobry.

Katarzyna Piekarska: Dzień dobry.

K.G.: Jedynka z okręgu podwarszawskiego w najbliższych wyborach.

K.P.: Tak.

K.G.: I kto jeszcze z pań?

K.P.: Muszę powiedzieć, że jeżeli chodzi o Mazowsze, to ta sytuacja tutaj wygląda bardzo dobrze, bo na 5 okręgów wyborczych w dwóch jedynkami tak zwanymi są panie.

K.G.: A w pozostałych trzydziestu dziewięciu?

K.P.: Mamy w tej chwili 4 panie na pierwszych miejscach, pewnie gdyby nie koalicja, ale ja się cieszę, że mamy koalicję z Unią Pracy, to byłaby piąta pani w Poznaniu, myślę o pani Krystynie Łybackiej. W tej chwili pani prof. Łybacka jest na drugim miejscu, pierwsze miejsce zajmuje koalicjant.

K.G.: Nie jest pani trochę przykro?

K.P.: Który kobietą nie jest.

K.G.: Nie jest pani trochę przykro, że tak mało kobiet na pierwszych miejscach? Cztery osoby z czterdziestu jeden to daje 1%.

K.P.: Prawo dzisiaj wymaga, aby kwoty 35% na listach, my średnio mamy czterdzieści kilka procent, a tutaj znowu się pochwalę, ponieważ na liście, gdzie ja jestem liderem, jest 50% kobiet i mężczyzn, tak że jest, powiedziałabym, modelowo i wzorcowo. Jest 50% pań na drugich miejscach. Jest w ogóle zasada, żeby w pierwszej trójce była kobieta, kobiety są umieszczane wysoko, ale też proszę pamiętać, że jednak wybory to nie totolotek, gdzie stawia się czy skreśla się cyferki. Tutaj jednak wybiera się ludzi. I ja też bym przestrzegała przed takim zbytnim nastawieniem, że ta jedynka to już jest pewne miejsce i że liczy się tylko jedynka i nic więcej. Nieprawda, ci, którzy mają pierwsze miejsca, wcale to nie jest tak, że śpią spokojnie, ponieważ dzisiaj wyborca jest coraz bardziej świadomy i szuka na tej liście. Najpierw, oczywiście, wybiera partię polityczną, która jest mu najbliższa, ale potem na tej liście danej partii politycznej czy komitetu koalicyjnego szuka tej osoby, z którą się identyfikuje. Tak że to nie jest tak, że tylko pierwsze miejsca są biorące, a drugie, trzecie i dalsze są bez znaczenia.

K.G.: Ale przyzna pani, że przy kilkunastoprocentowym poparciu to jedynki będą wchodziły, a nie dwójki, trójki i tak dalej.

K.P.: W dużej mierze, ale naprawdę panie, które są na drugich, trzecich miejscach to są bardzo silne nazwiska, w związku z tym moi koledzy będą czuli tutaj oddech pań na plecach i będą musieli bardzo intensywnie pracować, aby ten mandat uzyskać, a to zawsze jest bardziej korzystne dla ugrupowania, bo jeżeli jest intensywna kampania wyborcza, to wtedy mamy szansę w trudnym okręgu, gdzie np. byłby jeden mandat, np. możemy pozyskać dwa bądź trzy mandaty. Tak że ja w ten sposób na to patrzę i myślę, że jeżeli chodzi o kobiety na listach, to naprawdę mamy dużo kobiet, mamy wspaniałe panie, świetnie przygotowane, udało nam się pozyskać osoby, które nie są członkiniami, jeżeli mówimy o paniach, naszej partii, ale są bardzo zaangażowane i są wybitnymi postaciami, jeśli chodzi o np. działalność pozarządową, jak chociażby w Warszawie będzie kandydowała pani Wanda Nowicka, przewodnicząca Federacji na Rzecz Kobiet i Planowania Rodziny.

K.G.:  A z którego miejsca?

K.P.: Z czwartego.

K.G.: Z czwartego. Pani prof. Magdalena Środa mówi dzisiaj w Gazecie Wyborczej w wywiadzie właśnie przy okazji...

K.P.: Ale trzecia jest Paulina Piechna, to jest w ogóle... warszawska lista jest niezwykle mocną listą – Ryszard Kalisz, Marek Balicki, Paulina Piechna, pani właśnie Nowicka.

K.G.: Wracajmy jeszcze do prof. Środy, że partyjny kolega przychodzi do kolegi i sobie wszystko załatwiają, chłopaki się wspierają, jak zawsze, a potem mówią, że kobieta nie chce startować albo że nie ma kompetencji.

K.P.: Ja będę wspierała panie w tych wyborach. Na zarządzie krajowym udało mi się kilka pań, że tak powiem, przepchnąć (przepraszam, że to kolokwialne określenie), wyżej będę wspierała panie i myślę, że jeżeli kobiet będzie więcej w tej przestrzeni publicznej, to pewnie i te listy też będą wyglądały tak, że tych pań na tych pierwszych miejscach będzie więcej, aczkolwiek mówię, że jest trend taki, żeby głosować na kobiety i myślę, że wyborca będzie kobiet szukał na tych listach.

K.G.: A skoro użyła pani słowa „przepchnąć”, to rozumiemy, że był opór.

K.P.: Czasami, oczywiście, że tak, że czasami jest opór. Ja jestem jedyną szefową województwa w całej partii, ale tak samo jest w innych ugrupowaniach. Ale cieszę się, że jest dzisiaj system kwot, choć lepiej byłoby, gdyby były parytety i tych pań musiałoby być 50% na listach, dzisiaj jest kwota 35%, ale spokojnie, tych pań będzie więcej i z kadencji na kadencję naprawdę to będzie wyglądało coraz lepiej.

K.G.: Czy sprawa list Sojuszu jest zamknięta ostatecznie? Ta decyzja sobotnia rady krajowej i zarządu?

K.P.: Jeszcze nie, w piątek będzie mieli jeszcze tzw. zarząd korygujący, gdzie wrócimy do kilku list.

K.G.: Józef Oleksy nie będzie startował, to już jest pewne? Nawet zarząd korygujący nie zmieni tu niczego?

K.P.: Znaczy jeżeli Józef Oleksy zdecyduje się przyjąć propozycję, która została mu złożona...

K.G.: Czyli Nowy Sącz.

K.P.: ...to przyjmiemy go z otwartymi ramionami na te listy, ponieważ jest to bardzo mądry człowiek, z olbrzymim politycznym doświadczeniem i myślę, że przydałby się w sejmie, a spokojnie myślę, gdyby zdecydował się kandydować w Nowym Sączu, to  na pewno tak znakomita postać nie miałaby najmniejszych problemów w zdobyciu mandatu.

K.G.: Były premier bardzo ładnie to ujął, całą tę sprawę, że (cytuję) „specjalnej natarczywości w sprawie mojego kandydowania nie odnotowałem”.

K.P.: [śmiech] No tak, cały Józef. Ale ja myślę, że też powinniśmy wszyscy przejąć odpowiedzialność za ugrupowanie, z którego się wywodzimy i patrzeć kompleksowo. Ja również zrezygnowałam czy zdecydowałam się nie kandydować z najbardziej prestiżowego okręgu i dla mnie zdecydowanie bardziej łatwiejszego okręgu, a przeniosłam się na okręg podwarszawski, właśnie w imię takiej odpowiedzialności za formację. I jeżeli jest trudny okręg, gdzie tylko może powalczyć ktoś tak znany, tak lubiany, tak powszechnie szanowany, jak były premier, no to czasami warto podjąć takie trudne wyzwanie. Ja na miejscu Józefa Oleksego zdecydowałabym się kandydować.

K.G.: W Siedlcach czułby się lepiej pewnie.

K.P.: W Siedlcach być może czułby się lepiej, ale tam jest silna liderka, pani Stanisława Prządka...

K.G.: Z jedynką.

K.P.: Z jedynką, właśnie, natomiast w Nowym Sączu silnego lidera w tej chwili nie ma, dlatego zwróciliśmy się do Józefa Oleksego, aby właśnie tam kandydował. Podobnie jak zwróciliśmy się do pana premiera Millera, aby kandydował z Gdyni, tam jeszcze było kilka propozycji, i też nie wchodziła w grę Łódź, która można powiedzieć była takim naturalnym matecznikiem pana premiera. No i pan premier propozycję Gdyni przyjął, choć to też jest dla niego pewnie trudne. Jest to wyzwanie i tam walka w Gdyni na pewno o mandat będzie interesująca.

K.G.: Ale z byłym premierem jest jakiś problem, bo pytany, czy chce wrócić do sejmu, mówi, że czasami tak, czasami nie...

K.P.: Ale który były premier?

K.G.: Premier Leszek Miller, mówi, że parlament stał się zbytnio areną walki politycznej, a nie miejscem stanowienia dobrego prawa, tak że można odnieść wrażenie, że czuje się tam niekoniecznie komfortowo, nawet jeśli ten mandat będzie miał i do sejmu się dostanie.

K.P.: Ja tę opinię pana premiera podzielam, rzeczywiście niestety z kadencji na kadencję ze stanowieniem prawa, z debatą polityczną jest niestety coraz gorzej, no ale to tym bardziej jest ważne, aby do tego parlamentu dostały się takie osoby, które zagwarantują wyższy poziom polskiej polityki.

K.G.: I jeszcze jedna sprawa. Marszałek sejmu Grzegorz Schetyna przedstawił, zaproponował listę 60 projektów ustaw, nad którymi prace powinny zostać zakończone do końca tej kadencji, a to już prawie za chwilę, no i żadnych kontrowersji, żadnego in vitro, żadnych związków partnerskich, nawet (nie wiem, o co w tej sprawie chodzi, ale warto się chyba dowiedzieć) nie będzie dokończona ustawa o zatrudnianiu osób niepełnosprawnych w administracji publicznej. Nie wiem, czemu ona jest kontrowersyjna, no ale może zostawmy ją. In vitro, związki partnerskie – tego na pewno nie będzie.

K.P.: No, nie będzie też ustawy o ochronie zwierząt...

K.G.: O karach za znęcanie się nad zwierzętami. Też nie budzi kontrowersji.

K.P.: Tak, więc też wydawałoby się, że nie jest to ustawa kontrowersyjna. Mnie to dziwi, ponieważ nad ustawą dotyczącą in vitro praktycznie sejm debatuje, politycy rozmawiają o tym przez 4 lata i wydawałoby się, że te 4 lata to jest czas wystarczający, żeby uchwalić dobre prawo regulujące tę materię. Okazało się, że niestety nie. Podobnie ze związkami partnerskimi, od kilku miesięcy leży projekt ustawy i także nic się w tej materii nie dzieje. Tak że widać, że Platforma Obywatelska nie ma woli, aby zająć się trudnymi problemami, no i mnie to niestety trochę dziwi. Natomiast, no cóż, po wyborach będą to pewnie jedne z pierwszych projektów, nad którymi z kolei już przyszły parlament się pochyli i mam też nadzieję, że Platforma Obywatelska będzie bardziej skłonna do tego, aby nad tymi projektami pracować i poważnie się nad nimi pochylić.

K.G.: Może kadencję wydłużyć, to wtedy się zdąży?

K.P.: [śmiech] Wie pan, ja myślę, że nawet gdyby ta kadencja trwała dłużej, to jeżeli się czegoś nie chce zrobić, to po prostu się tego nie zrobi, bo jeżeli cztery lata to za mało, żeby uchwalić projekt ustawy, no to ja się pytam: no to ile potrzeba, żeby uchwalić dobre prawo?

K.G.: Katarzyna Piekarska, wiceprzewodnicząca Sojuszu Lewicy Demokratycznej, była gościem Sygnałów Dnia. Dziękujemy bardzo.

K.P.: Dziękuję bardzo.

(J.M.)