Polskie Radio

Rozmowa z Krzysztofem Kwiatkowskim

Ostatnia aktualizacja: 14.01.2012 08:15

Mariusz Syta: W naszym łódzkim studiu jest już poseł Platformy Obywatelskiej, były minister sprawiedliwości Krzysztof Kwiatkowski. Witamy.

Krzysztof Kwiatkowski: Dzień dobry panu, dzień dobry państwu.

M.S.: Właściwie do tego przedstawienia to jeszcze powinienem chyba dodać: od wczoraj szef komisji nadzwyczajnej ds. zmian w kodyfikacjach. Czy komisja nadzwyczajna, bo ma nadzwyczajnie dużo pracy?

K.K.:  Tak, za chwilę do komisji trafi duża nowelizacja procedury karnej. Cały czas mówiliśmy, że zależy nam, żeby rozprawy sądowe w sprawach karnych uległy skróceniu o co najmniej jedną trzecią. Mówiąc wprost, żeby obywatel krócej czekał na rozstrzygnięcie jego rozprawy w sądzie. Ten projekt już jest gotowy, bo prace nad nim się zakończyły. Jeszcze jak byłem ministrem sprawiedliwości (...)

M.S.: I tak ma być od 2013, tak?

K.K.: Zrobimy wszystko, chociaż to jest zmiana, która przewiduje aż nowelizację 160 artykułów w procedurze karnej, ale zrobię wszystko, żeby rok 2012 był rokiem, w którym zarówno rozpoczęliśmy, jak i zakończymy prace nad usprawnieniem procedury karnej.

M.S.: To może teraz o tym, co ma się wydarzyć zdecydowanie wcześniej. 23 stycznia pan będzie obecny na posiedzeniu Krajowej Rady Prokuratury?

K.K.: Ja byłem członkiem Krajowej Rady Prokuratury jeszcze jako minister sprawiedliwości i prokurator generalny, ale teraz reprezentuję sejm w Krajowej Radzie Sądownictwa,  a nie Prokuratury, aczkolwiek posiedzenie będzie niezwykle istotne. Mówię oczywiście o Krajowej Radzie Prokuratury, bo zgodnie z zapowiedzią jej przewodniczącego w spotkaniu będzie uczestniczył zarówno prokurator generalny Andrzej Seremet, jak i naczelny prokurator wojskowy Krzysztof Parulski. I to ustawowe ciało będzie się zastanawiać, co zrobić, żeby prokuratura jako organ ochrony prawnej obywateli działała w taki sposób, że nie będzie przedmiotem żartów czy tym bardziej przedmiotem zastanowienia czy obawy ze strony obywateli, a będzie sprawnie działającą instytucją, której wszyscy przedstawiciele będą mówić w ten sam sposób o tych samych sprawach, a w szczególności będą mówić często, mam nadzieję, oszczędnie w słowach, bo o postępowaniach przygotowawczych, czyli o tak zwanych śledztwach, za które odpowiada prokuratura, mówić się powinno szczególnie dużo w momencie, kiedy akt oskarżenia trafia do sądu.

M.S.: A mówimy o tym wszystkim, co stało się po wydarzeniach w Poznaniu. Jeszcze tylko dodam, że to posiedzenie Krajowej Rady Prokuratury jest inspirowane przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. Pan powiedział o tych wypowiedziach pomiędzy prokuratorem generalnym a naczelnym prokuratorem wojskowym, ale trzeba przyznać, że ostatnio naczelny prokurator wojskowy Krzysztof Parulski stonował swoje wypowiedzi, nawet oświadczył, że jego konflikt z prokuratorem generalnym jest sztuczny i wykreowany przez media. Uwierzył pan w takie oświadczenie, że konfliktu tak naprawdę nie ma?

K.K.: Że dochodzi do różnicy zdań na poziomie kierownictwa prokuratury, to mogliśmy się przekonać w ostatnich dniach. Oczywiście zapoczątkowane całe zdarzenie było tą dramatyczną sytuacją w Poznaniu. Ja nie chcę teraz oczywiście rozstrzygać, czy to była próba samobójcza, czy to było uszczerbek na zdrowiu, który świadomie podejmował tę decyzję prokurator Przybył, w każdym bądź razie sytuacja była sytuacją wyjątkową. Pierwszy raz w historii prokuratury konferencja prasowa prokuratora kończyła się de facto tym, że sięgnął on po broń, żeby w ten sposób zamanifestować swoje stanowisko. To pokazuje, że sytuacja w prokuraturze nie jest najlepsza i że takie posiedzenie Krajowej Rady Prokuratury jako organu ustrojowego, który właśnie odpowiada za to i stoi na straży niezależności prokuratorów, sprawnego działania prokuratury i zajmuje się także sprawami interwencyjnymi, że do dobry pomysł i dobrze, że przewodniczący KRP to posiedzenie zwołał.

M.S.: A czy prokuratorzy Parulski i Seremet powinni stracić stanowiska?

K.K.: Nie mam żadnej wątpliwości, że dzisiaj doszliśmy do momentu, w którym uprawniona jest dyskusja, co dalej z prokuraturą. I też bardzo wyraźnie przedstawiam swoje stanowisko. To, co udało się zrobić dwa lata temu, czyli rozdział funkcji ministra sprawiedliwości od prokuratora generalnego, uważam, że jest wartością, że wpływ polityki na toczące się postępowania przygotowawcze powinien być jak najmniejszy. Zresztą nawet minionych kilka dni dało mi kolejne temu przykłady.

Odwołam się do przykładu, który w sposób pośrednio, ale mnie również dotyczy. 10 kwietnia 2010 roku, czyli w dniu katastrofy smoleńskiej, byłem wraz z delegacją rządową w Smoleńsku i wtedy rozmawiałem z prokuratorem generalnym, naczelnym prokuratorem wojskowym Krzysztofem Parulskim o tym, żeby zgodnie z prośbą Jarosława Kaczyńskiego osoby, która w katastrofie smoleńskiej straciła swojego brata śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, żeby mu jak najszybciej wydać zwłoki brata, bo taka była prośba jego jako przedstawiciela rodziny. Była skomplikowana sytuacja z tym związana, ponieważ Rosjanie nie chcieli... przepraszam za taki drastyczny opis tej sytuacji, nie chcieli wydać zwłok pana prezydenta z uwagi na to, że po katastrofie lotniczej, jak większość ciał, było to ciało niekompletne. Mówiąc o tym, że dopiero jak zakończą wszystkie sekcje i uda się przekazać śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego( przepraszam za to określenie, które aż nie przystoi do opisu zwłok osoby ludzkiej), kiedy się uda skompletować całość osoby pana prezydenta, chodzi o rzeczy związane z kończynami dolnymi, to wtedy nastąpi przekazanie ciała. Prośbą pana Jarosława Kaczyńskiego obecnego na miejscu było, żeby jak najszybciej ciało móc odebrać i przetransportować do kraju. I taką prośbę przekazałem prokuratorowi wojskowemu, który uczestniczył w tej sekcji, która zgodnie z przepisami prawa międzynarodowego poprzedza wydanie zwłok.

W tym tygodniu dowiedziałem się, że ta rozmowa stała się przedmiotem wniosku polityków do prokuratury z uwagi na ujawnienie tajemnicy śledztwa, czytaj: stanu zwłok. Podkreślę jeszcze raz: cała rozmowa dotyczyła tego, że właśnie z uwagi na niekompletność ciała strona rosyjska wbrew wnioskowi najbliższych, czyli obecnemu na miejscu Jarosławowi Kaczyńskiemu, nie chciała wydać zwłok śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego do momentu, kiedy one będą niekompletne. To pokazuje, że politycy wnioski do prokuratury czasami wykorzystują w nie najlepszy sposób. I to pokazuje, że decyzja, którą podejmowaliśmy dwa lata temu o rozdziale tych funkcji, była prawidłowa. A dzisiaj oczywiście jest czas i pora o tym, żeby rozmawiać, jak prokuratura ma się zmieniać, żeby takie sytuacje jak te z minionego tygodnia nigdy nie miały miejsca.

M.S.: Wspomniał pan o katastrofie smoleńskiej. Tutaj mamy doniesienia prasowe, jakoby eksperci z krakowskiego instytutu ustalili, że słowa z kokpitu Tupolewa, do tej pory przypisywane generałowi Błasikowi, nie zostały wypowiedziane przez niego, a to podważa jedną z ważniejszych tez, że obecność dowódcy Sił Powietrznych w kabinie nie pozostawała obojętna dla załogi i mogła być formą nacisku. Czy to znaczy, że śledztwo w sprawie katastrofy trzeba rozpocząć od nowa? Tak mówi Prawo i Sprawiedliwość.

K.K.: Panie redaktorze,  mieliśmy artykuł w jednej z gazet i oczywiście zawsze trzeba słuchać opinii publicznej, ale ja mam daleko większe zaufanie w kwestiach, które są kwestiami formalnymi, do przedstawienia stanowiska przez instytucję, która za to odpowiada. Na poniedziałek była zwołana i odbędzie się konferencja prasowa prokuratury, która poinformuje o tym, jakie udało się przeprowadzić dodatkowe odczyty fonoskopijne, czyli zapisy głosów z kokpitu samolotu Tu-154, który uległ katastrofie pod Smoleńskiem w kwietniu 2010 roku, i wtedy to będzie stosowny czas, żeby wyciągać wnioski, bo dzisiaj tak naprawdę nikt z nas nie jest pewny, bo nie zostało to oficjalnie i formalnie przedstawione, co tak naprawdę Instytut Shena – placówka, do której mam ogromne zaufanie, placówka, która uchodzi za jedną z najlepszych na świecie, w zakresie możliwości właśnie odczytów fonoskopijnych – co udało się tej instytucji dodatkowo odczytać. Poczekajmy do tej konferencji, to będzie stosowny moment, żeby formalnie się zastanowić nad tym, czy te dodatkowe odczyty w sposób istotny wpływają na dotychczasowe ustalenia, tak, żeby do nich ponownie wrócić.

M.S.: To teraz zmieńmy wątek. Mamy awanturę o sądy. Mowa o reformie, która zakłada likwidację ponad 100 sądów rejonowych w całej Polsce. Nie chodzi o zamykanie sądów, ale o podporządkowanie tych tak zwanych małych sądów, w których zatrudnionych jest nie więcej niż 14 sędziów, większym jednostkom znajdującym się w sąsiednich miastach. I teraz samorządowcy już protestują, np. w Płońsku, np. w Sopocie, twierdząc, że te zmiany utrudnią ludziom dostęp do wymiaru sprawiedliwości. Nie utrudnią?

K.K.: Czy np. w pobliskich Brzezinach, bo niedawno rozmawiałem z burmistrzem Brzezin. Chciałbym bardzo mocno podkreślić, że dzisiaj jesteśmy na etapie rozmowy. Pan minister Jarosław Gowin przedstawił pewną koncepcję. Ja dzisiaj nie wiem, bo bardzo mocno podkreśla, że rozmawia teraz z samorządowcami, jaki będzie ostateczny kształt tej propozycji. I czuję się też o tyle w niezręcznej sytuacji, że komentarz i odnoszenie się do tego, co robi mój następca, jest zawsze troszkę sytuacją niezręczną. Czekam, jaki będzie ostateczny projekt, jakie będzie jego uzasadnienie i w szczególności kiedy będziemy znać już tę propozycję taką, jak ona ma mieć kształt finalny. To będzie taki moment, w którym będziemy mogli podjąć merytoryczną dyskusję, czy to jest najlepsza propozycja, czy ona wymaga jeszcze jakichś korekt.

Za to każdy z ministrów oczywiście ma prawo... Ja kiedy byłem ministrem, przedstawiałem swoje projekty, zresztą wszystkie, które chciałem przedstawić opinii publicznej i zrealizować, zostały w tamtym czasie zrealizowane. A nowy minister ma prawo do swoich projektów. I oczywiście poczekajmy na ten ostateczny kształt jego zamierzeń.

M.S.: Krzysztof Kwiatkowski, poseł Platformy Obywatelskiej, były minister sprawiedliwości, polityk, który pamięta, aby płacić abonament radiowo–telewizyjny. Zgadza się?

K.K.: Oczywiście. I do tego wszystkich zachęcamy, bo przecież z abonamentu utrzymywane jest i radio i publiczna telewizja, z których to korzystamy, korzystając z informacji o Polsce i świecie.

M.S.: Bardzo dziękuję.

(J.M.)