Gdyby tak się stało, doszłoby wtedy do ogromnych zniszczeń, a ofiary  można by liczyć w milionach.
Takie są katastroficzne szacunki naukowców z wielu  krajów, którzy bacznie obserwują tor lotu asteroidy o nazwie Apophis, a do tej  grupy naukowców dołączyli też specjaliści z amerykańskiej agencji kosmicznej  NASA - czytamy w "Polsce".
Gazeta dodaje, że wszystko wyjaśni się w kwietniu  2029 roku. Jeśli wówczas asteroida wejdzie na określoną trajektorię lotu, co  jest niestety możliwe, jej uderzenie w Ziemię stanie się nieuniknione.  Pozostanie wtedy siedem pracowitych lat, by znaleźć sposób na zapobieżenie  tragedii.
W tej chwili zarówno rosyjscy jak i amerykańscy naukowcy uważają, że  konieczne będzie posłanie bezzałogowej maszyny, po zderzeniu z którą licząca aż  kilkaset metrów średnicy asteroida zmieniłaby kurs.
"Polska" dodaje, że w lipcu  2005 roku bezzałogowy Deep Impact rozbił się o powierzchnię komety Tempel 1, a  pobrane próbki świadczyły o tym, iż w jej składzie sporo było pyłu i lodu.  Prawdopodobnie taką strukturę ma także Apophis, co umożliwiłoby po zderzeniu  skierować asteroidę na bezpieczny dla Ziemi kurs.
kh