X
Szanowny Użytkowniku
25 maja 2018 roku zaczęło obowiązywać Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016 r (RODO). Zachęcamy do zapoznania się z informacjami dotyczącymi przetwarzania danych osobowych w Portalu PolskieRadio.pl
1.Administratorem Danych jest Polskie Radio S.A. z siedzibą w Warszawie, al. Niepodległości 77/85, 00-977 Warszawa.
2.W sprawach związanych z Pani/a danymi należy kontaktować się z Inspektorem Ochrony Danych, e-mail: iod@polskieradio.pl, tel. 22 645 34 03.
3.Dane osobowe będą przetwarzane w celach marketingowych na podstawie zgody.
4.Dane osobowe mogą być udostępniane wyłącznie w celu prawidłowej realizacji usług określonych w polityce prywatności.
5.Dane osobowe nie będą przekazywane poza Europejski Obszar Gospodarczy lub do organizacji międzynarodowej.
6.Dane osobowe będą przechowywane przez okres 5 lat od dezaktywacji konta, zgodnie z przepisami prawa.
7.Ma Pan/i prawo dostępu do swoich danych osobowych, ich poprawiania, przeniesienia, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania.
8.Ma Pan/i prawo do wniesienia sprzeciwu wobec dalszego przetwarzania, a w przypadku wyrażenia zgody na przetwarzanie danych osobowych do jej wycofania. Skorzystanie z prawa do cofnięcia zgody nie ma wpływu na przetwarzanie, które miało miejsce do momentu wycofania zgody.
9.Przysługuje Pani/u prawo wniesienia skargi do organu nadzorczego.
10.Polskie Radio S.A. informuje, że w trakcie przetwarzania danych osobowych nie są podejmowane zautomatyzowane decyzje oraz nie jest stosowane profilowanie.
Więcej informacji na ten temat znajdziesz na stronach dane osobowe oraz polityka prywatności
Rozumiem
Muzyka

Bez wygładzania wszystkich kantów

Ostatnia aktualizacja: 29.05.2014 16:35
Wolne, sentymentalne początki i stopniowe narastanie emocji, a na końcu – mocne, dynamiczne, pełne pasji granie. Taki jest drugi krążek tria Colina Vallona „Le Vent” nagrany dla ECM.
Okładka płyty Le vent
Okładka płyty "Le vent"Foto: ecm

Proszę się jednak nie obawiać, chociaż w wydawnictwie tym mamy mnóstwo ciekawych zespołów występujących w takim składzie, a nieraz ich podejście do muzyki wydaje się być poddane zbyt dużemu wpływowi producenta Manfred Eicher, to jednak w przypadku Vallona otrzymujemy o wiele więcej niespodzianek. Cały krążek składa się z mnóstwa miniatur, swobody, płynnego zmieniania atmosfery, pozbawionych twardych kręgosłupów kompozycji. Żadnego smucenia, melancholii. Co więcej, jest to zaskakująco mało mainstreamowa płyta i jedynie w niewielkim stopniu dotknięta manierą ECM-u, by wygładzać wszelkie kanty i nierówności.

/

Co robi „One Is The Other” w stajni ECM? Stylistycznie post-bopowy – odwołujący się do końcówki lat 50 i początku 60 – nie jest to album ani odkrywczy ani eksperymentatorski – po prostu mainstream w pełnej krasie, wykonywany przez muzyków, którzy wciąż odnajdują niewyczerpane źródła inspiracji i wzorów z czasów milesowo-coltranowskich. Jeden bohater płyty – niekwestionowany lider kwartetu – doświadczony perkusista Billy Hart – mentor dla reszty kolegów, potrafi popchnąć ich w odpowiednim kierunku i ręka w rękę iść z nimi wciąż naprzód, nie zwalniając tempa, podrzucając jedynie co jakiś czas pomysły - pilnuje tempa i daje sygnały do szarży. Z wielką przyjemnością słucha się jego gry, tym bardziej, że zdecydowana większość utworów zawartych na krążku to kompozycje  zespołu. Hart pozostawia sobie pozycję równiejszego wśród równych – co jest wielką siłą tej ekipy. Drugi krążek nagrany dla niemieckiego wydawnictwa nie rozczarowuje – bez rewelacji – ale trzyma poziom pierwszej produkcji - „All Our Reasons” – która zrobiła na mnie przed dwoma laty bardzo dobre wrażenie.

 

/

Jeśli jakiś fan hinduskiego geniusza fortepianu - Vijaya Iyera - z rozmachu kupił jego debiutancki dla ECM album „Mutations” i natychmiast po wejściu do domu, nie zdejmując jeszcze butów ani kurtki, puścił płytę w swojej wieży, to przez pierwsze dwa niespieszne utwory solowe mógł się czuć „jak w domu”. Później jednak, gdy już wygodnie rozsiadł się w fotelu lub jak długi rozłożył na sofie i zamknął oczy, by delektować się nowymi kompozycjami swojego ulubieńca, już po pierwszych frazach tytułowego utworu – rozbudowanej suity na fortepian i kwartet smyczkowy – miał prawo poczuć się zdziwiony. Ba, nie tylko zdziwiony, ale także i zszokowany, a w wypadku jazzowych ortodoksów wprost oszukany. Vijaj bowiem, zamiast grać to, do czego przyzwyczaił nas choćby na ostatnich płytach wydanych dla ACT-u, właściwie odstawia swój nowoczesny jazz na stronę i przedstawia utwór będący muzyką współczesną, odwołującą się do sonorystyki i minimalizmu. Jest to wciągające dzieło, zajmujące – ale nie zdziwię się, jeśli duża część słuchaczy po jednokrotnym zapoznaniu się z krążkiem, wróci do jego wcześniejszych nagrań.

 

/

Nie pierwszy to już znakomity artysta ze świata nowojorskiej sceny improwizowanej, który został namówiony przez ECM do nagrywania dla tego wydawnictwa. Time Berne i Craid Taborn już jakiś czas temu przygotowali  miejsce dla znakomitego amerykańskiego trębacza Ralpha Alessiego – który od lat, bez zbędnego atakowania uszu miłośników awangardy noisowym brzmieniem – pozostaje centralną postacią tego środowiska. Na krążku „Baida” usłyszymy jego dwóch towarzyszy: kontrabasistę Drew Gressa i perkusistę Nasheeta Waitsa i do tego jednego z najciekawszych pianistów młodszego pokolenia - Jansona Morana. Czy ECM przytępił muzykę tworzoną przez Alessiego, rozrzewnił ją, umoczył w tanim sentymentalizmie i cukierkowatości? Nic z tych rzeczy! Co prawda „Baida” jest bardziej kontemplacyjna, balladowa niż inne jego produkcje – ale w tym wypadku do plus.

 

/

 

 

Zaskoczenie? Chociaż już wcześniej wiedziałem, że Myung Whun Chung - oprócz bycia jednym z najważniejszych współczesnych dyrygentów, niezrównanym promotorem twórczości Oliviera Messiaena – jest także dobrym pianistą (w 1974 roku wygrał konkurs Czajkowskiego) – ale i tak jego album, nazwany jakże prosto, ale i trafnie „Piano” – to niewątpliwie coś nietypowego. Tym większe było moje zaskoczenie, gdy sprawdziłem, czym takim chce nas uraczyć ten koreański artysta – szybko okazało się, że bynajmniej nie są to współczesne, awangardowe kompozycje, ale jakże znane, lubiane dzieła klasyków m.in: po dwa Impromtu Shuberta i nokturny Chopina, a do tego jakże często wykonywane „Clair de Lune” Debussy’ego czy „Für Elise” Beethovena – można by rzec, Chung przygotował składankę fortepianowych hiciorów dla mało wymagających słuchaczy, którzy od czasu do czasu lubią sobie włączyć taką muzykę dla ładnych melodii. Czy Chung nadał tym utworom nową jakość, by sięgnęli po ten krążek bardziej wymagający słuchacze? Wątpię, by te interpretacje zdobyły sobie poczesne miejsce, raczej należy uznać „Piano” za rodzaj intymnego potraktowania dzieł, z którymi obcowało się od najmłodszych lat i rodzaj hołdu złożonego wielkim mistrzom z przeszłości.

 

/

Czas szybko płynie... na tyle szybko, że jeden z najbardziej utytułowanych pianistów ECM – Tord Gustavsen wydał już dla tego wydawnictwa szósty album. „Extended Circle” ukazuje jego zespół w pełni rozwoju, robiący kolejny krok w kierunku poszerzania muzycznej wypowiedzi. Oprócz naturalnego dla tego kwartetu sentymentalnego, skandynawskiego, wyciszonego brzmienia – na najnowszym krążku od razu rzuca się w oczy namiętne rozkochanie się w muzyce gospel. W połączeniu z balladowością i delikatnością kompozycji, które wychodzą spod ręki Gustavsena – daje to znakomite rezultaty i co ciekawe, wpływa na wzmocnienie siły wyrazu kolejnych utworów. Na „Extended Circle” nie zabraknie też grupowych improwizacji, a ozdobą albumu jest ascetyczna, pozbawiona ozdobników, niezwykle „mroźna” interpretacja jednej z norweskich tradycyjnych pieśni. Sam tytuł krążka także stanowi wieloznaczny klucz do zrozumienia jego zmieniającego się spojrzenia na muzykę. Ci, którzy pamiętają jego pierwsze utwory nagrywane w trio, zauważą zapewne, że wraz z wiekiem, coraz częściej oddaje on stery swojego okrętu we wspólne władanie” całemu zespołowi – mówiąc krótko – poszerza odpowiedzialność za efekt końcowy nagrań – a to w ogromny sposób wzbogaca jego muzykę i dodaje jej kolejnych płaszczyzn.

 

/

Eleni Karaindrou – wybitna grecka kompozytorka, która przez wiele lat nadawała swoją muzyką kolejne znaczenie i tak naładowanych symbolizmem filmom swojego sławnego rodaka – Theo Angelopoulosa, tym razem prezentuje dzieło dla Teatru Antycznego w Epidaurus. „Medea” (wyd. EMC) to kontynuacja jej muzycznych poszukiwań, kolejna antyczna tragedia, pełna smutku, melancholii a nieraz i rozpaczy. Muzyka narzuca się słuchaczowi, nie pozwala mu na ucieczkę od emocji. Tworząc dzieła z wykorzystaniem dawnych instrumentów i piętnastoosobowego kobiecego chóru, Karaindrou potrafi łączyć współczesną stylistykę z melodiami i wzorcami zaczerpniętymi z antycznej i bizantyjskiej Grecji. Jej muzyka jest głęboka, przejmująca i pozostawia wiele miejsca dla wyobraźni odbiorcy.

Mieczysław Burski

Zobacz więcej na temat: Jazz płyta recenzja
Czytaj także

Maria Sadowska: na tej płycie odreagowuję stres, który towarzyszy mi jako reżyserce

Ostatnia aktualizacja: 01.04.2014 17:45
- Jeśli chodzi o film, to dalej będę chciała zajmować się poważnymi tematami. Natomiast za pomocą muzyki mam zamiar odreagowywać – mówiła w radiowej Jedynce Maria Sadowska w dniu premiery swojej nowej płyty "Jazz na ulicach".
rozwiń zwiń
Czytaj także

Monika Lidke zachwyca się życiem w trzech językach

Ostatnia aktualizacja: 25.04.2014 15:27
- Mam ogromne szczęście do muzyków. Każdy w moim zespole jest nie tylko instrumentalistą, ale także kompozytorem. Doskonale rozumieją więc lidera, wiedzą jak bardzo cenny jest czas i potrafią razem pracować. Trwa to już 7 lat - mówiła w Jedynce Monika Lidke, polska piosenkarka mieszkająca na stałe w Londynie.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Dinozaur? Może i tak, ale jaki żywotny!

Ostatnia aktualizacja: 13.05.2014 08:00
Włodzimierz Nahorny już dawno zasłużył sobie na takie tytuły jak – legendarny, wybitny, gigant – choć często określenia te są nadużywane (przede wszystkim w celach komercyjnych i autopromocyjnych) to jednak w przypadku tego muzyka-artysty, wszystkie "achy" i "ochy" są jak najbardziej dozwolone, a nawet wskazane.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Moniuszko polskim towarem eksportowym!

Ostatnia aktualizacja: 20.05.2014 21:26
Stanisław Moniuszko jest mało znany poza granicami Polski, choć trzeba przyznać, że oprócz dwóch oper: „Strasznego Dworu” i „Halki” – pozostałe jego dzieła są nawet u nas stosunkowo rzadko wystawiane, a jego muzyka nie jest zbyt często nagrywana. Najwyższy czas to zmienić!
rozwiń zwiń