Pierwsze dudy kupiła w 2003 roku, w Macedonii. Wkrótce potem, kolejne  już w Szwecji. Następnie, grająca kolekcja zapełniła się różnymi  szwedzkimi instrumentami. Od Macedonii przez Szwecję do…(?) Długa  podróż, geograficznie i estetycznie. Gdzie się zakończy? Nie wiadomo, bo  Elisabeth, wciąż w podróży. Dudy to antyczny wynalazek a pierwszy, znany z nazwiska, wykonawca to…  Cesarz Neron. Szwedzkie dudy, to odmiana nieco nowsza, średniowieczna,  ale i z nią związane są ciekawe historie. Zarówno zapisy jak i  wizerunki, nawet z 14 stulecia, ukazują dudy na terenach szwedzkich,  jako instrument codzienny, obdarty z niezwykłości  zwykły towarzysz  wesołej zabawy. Poświęca im swą uwagę biskup Olaus Magnus, który wydał w  Rzymie w 1555 roku swą Historię Ludów Północy. Opisuje on dudy jako  instrument przygrywający do tańca. W 19 wieku dudy osiągnęły status  instrumentu narodowego, by w końcu oddać pole skrzypkom. Ostatni  dudziarz, z długiej linii artystycznej sięgającej średniowiecza, Gudmund  Nils Larson, zmarł w 1949 roku. Możemy sięgnąć po norweskie źródła, w  których czytamy, że w 1849, a zatem sto lat wcześniej, w Kilingenbergu,  na otwarciu tamtejszej Sali grano dudziarskie utwory z Valdres.  Klevgard, który je wykonywał, wyjechał zaraz potem do Stanów i słuch po  nim zaginął, ale to świadectwo żywej tradycji dudziarskiej w tej  okolicy. Niewielu ludzi potem podejmowało trud gry na dudach. Mamy niewiele  danych, mówiących jak muzykę tę grano. 
Wiadomo że była  popularna, że ilość dudziarzy imponowała, ale ilość zapisów, jakie mamy  do dyspozycji, znikoma. Dziś, wraz ze sztuką wyrobu dud, też zanikłą,  rodzi się nowa szkoła, nowa muzyka dudziarska będąca zlepkiem domysłów,  pomysłów, jak interpretować skąpe dane i wyobrażeń na ten temat.  W kolekcji jedynie 3 utwory są tradycyjne. Reszta to kompozycje  Elisabeth. "Springlek aefter Troskari Erik" to tradycyjny temat szwedzki,  dudziarski, "Visa Fran Utanmyra" to szwedzka pieśń, znana bardziej z  fortepianowej wersji Jana Johansona a Danny Boy to temat, który znają  wszyscy, którzy nawet pobieżnie znają celtycki repertuar, hymn z Derry w  Irlandii Północnej. Elisabeth robiła wiele wypadów do mistrzów, tych stareńkich, którzy  niezgrabnymi już palcami wygrywali stare melodie. Filmowała ich grę,  sposoby gry, utrwalając niknący, indywidualny styl. Dla niej to coś  więcej niż gra na instrumencie to przygoda wiodąca do początków tej  sztuki, w głąb historii, by poznać „duszę” szwedzkich dud i kontekst  kulturowy, w jakim sztuka ta się rodziła i dojrzewała. Gdyby ktoś myślał, że oto mamy do czynienia z nudną, etnograficzną  płytą, zdziwi się już od pierwszego dźwięku. Początkowy utwór  "Fanfare", przypomina bardzo w charakterze "Theme from a Green Land" Dana  Ar Braza z Patrickiem Molardem na dudach. A potem już w tym samym  klimacie, aż do końca. Połączenie dud, harmonijki ustnej i gitary sidle,  z kolei przywodzi na myśl, dawny pomysł Davy’ego Spillane’a (dudy  irlandzkie) na płytę „Atlantic Bridge”. 
A zatem można  powiedzieć, że wszystko już było, że to nie nowość, ale jeśli banał to  piękny i od początku, do końca do zasłuchania. Można nawet powiedzieć,  że kobieta – dudziarka to też nie atrakcja, bo w samej tylko Galicji  mamy i Christinę Pato i Susanę Seveine o Mercedes Peon nie wspominając a  w Anglii, choćby kataryn Tickell. No i w tej kolekcji wspomnijmy też i o  naszym Mosaik ( a co). Pozostaje jedynie stwierdzić, że Elisabeth Vatn zaproponowała muzykę,  jaka nawiązuje do tego co w dudziarskim graniu dzieje się na Wyspach. To  muzyka na wskroś nowoczesna, choć osadzona w tradycji. Brzmienie dud  wkomponowane w tło organów Hammonda, bałałajki, Kalemby i wielu, wielu  instrumentów, które na co dzień nie miały okazji się spotkać. Nadaje to  tradycji wymiar futurystyczny a flirt z indyjskimi burdonami, przypadnie  do gustu wielbicielom… nowej elektroniki. Słowem – płyta arcyciekawa, różnorodna ale niestety krótka. 9 utworów to  stanowczo, w przypadku Elisabeth Vatn, stanowczo zbyt mało. Płytę dostałem od artystki niemalże rok temu. Grałem ją kilkakrotnie w  radiu, w Programie 2 i 3-cim. DO obu pasuje swym charakterem. W tym  roku, jeśli się nie mylę, Elisabeth Vatn, na WOMEXie w Kopenhadze  wystąpi. Bardzo jestem ciekaw tego recitalu.
 
Więcej na autorskim blogu Oss'over