Kto się dziś kocha w Jane Eyre?

Ostatnia aktualizacja: 10.10.2011 14:32
Najnowsza adaptacja filmowa słynnej powieści Charlotte Brontë wchodzi niedługo na polskie ekrany. Zapraszamy do Dwójki na rozmowę – o tytułowej bohaterce, o niezwykłych siostrach Brontë, o miłości w naszych, dalekich od romantyzmu, czasach.

Wydawać by się mogło, że 23. (dwudziesta trzecia!) ekranizacja powieści Charlotte Brontë nie może już nic wnieść ani nikogo zadziwić. Tymczasem jest nie tylko wierna, ale bardzo, bardzo piękna, a główne postaci zostały świetnie zagrane przez Mię Wasikowską, Michaela Fassbendera i Judi Dench. Znakomita ekranizacja "Dziwnych losów Jane Eyre" wchodzi na ekrany polskich kin 14 października.

O fenomenie sióstr Brontë, przełomie w literaturze i kulturze, którego były czynnymi uczestniczkami, oraz o tym, dlaczego w czasach ponowoczesnych romantyczna Jane Eyre budzi emocje, będą mówili goście Michała Montowskiego: prof. Jakub Lichański i dr Marek Szopski.

11 października (wtorek), godz. 18:00

 

"Jane Eyre" to opowieść, która wychowała miliony nie zawsze rozważnych romantyczek na całym świecie. Współczesna ekranizacja to porywająca i zapierająca dech w piersiach historia o alchemii uczuć.

Jane (Mia Wasikowska) nie była dziewczyną, która szukała niezobowiązującego romansu. Choć rozum podpowiadał jej, że fascynującemu Panu Rochersterowi (Michael Fassbender) nie można ufać, oddała mu swoje serce bez reszty.

Moc tego filmu utkana jest z marzeń kobiet o odnalezieniu miłości, która jest im przeznaczona na całe życie. "Jane Eyre" wpisuje się w najmodniejszy obecnie nurt filmowy. Trwa wielki powrót filmów kostiumowych na pierwsze pozycje światowych box office’ów. "Sherlock Holmes", "Piraci z Karaibów" czy "Księżna" podobnie jak "Jane Eyre" przenoszą widzów w świat, który istnieje tylko dzięki genialnej wyobraźni filmowych twórców...

Czytaj także

Cantona naprawi ci życie

Ostatnia aktualizacja: 13.01.2011 11:30
- W swoim nowym filmie Ken Loach pokazuje, że nawet zwykłe życie może być niezwykle wartościowe, dlatego nie należy go lekceważyć i uważać za przegrane – mówi Michał Montowski.
rozwiń zwiń