"Esse" Czesława Miłosza

Ostatnia aktualizacja: 14.08.2012 02:42
To zadziwiający, bardzo piękny i zagadkowy tekst. Powstał pod wpływem niespodziewanego, gwałtownego zachłyśnięcia się urodą kobiecej twarzy, widzianej tylko raz, przez moment.
Esse Czesława Miłosza
Foto: źr. Flickr/Fabbio

Rok 1954. Miłosz, wraz z żoną i dwoma synami, mieszka w wynajmowanym starym domu w Brie-Comte Robert - miasteczku trzydzieści kilometrów na południe od Paryża. To niezwykle trudny czas dla poety (początki emigracji, lęk przed przyszłością, problemy finansowe i problemy twórcze) - "na swój użytek miałem tyle, co na bilet autobusowy do Paryża i z powrotem, plus jedna szklanka wina", napisze po latach. Podczas odwiedzin we francuskiej stolicy jeździ również metrem. Doświadczenie jednej z takich podróży znajdzie swój wyraz w tekście szczególnym, zatytułowanym tajemniczo "Esse".

Przyglądałem się tej twarzy w osłupieniu. Przebiegały światła stacji metra, nie zauważałem ich. Co można zrobić, jeżeli wzrok nie ma siły absolutnej, tak żeby wciągał przedmioty z zachłyśnięciem się szybkości, zostawiając za sobą już tylko pustkę formy idealnej, znak, niby hieroglif (...)? Lekko zadarty nos, wysokie czoło z gładko zaczesanymi włosami, linia podbródka (...). Wchłonąć tę twarz, ale równocześnie mieć ją na tle wszystkich gałęzi wiosennych, murów, fal, w płaczu, w śmiechu, w cofnięciu jej o piętnaście lat, w posunięciu naprzód o trzydzieści lat. Mieć. To nawet nie pożądanie. (...) Na to mi przyszło, że po tylu próbach nazywania świata umiem już tylko powtarzać w kółko najwyższe, jedyne wyznanie, poza które żadna moc nie może sięgnąć: ja  j e s t e m – ona  j e s t. Krzyczcie, dmijcie w trąby, utwórzcie tysiączne pochody, skaczcie, rozdzierajcie sobie ubrania, powtarzając to jedno: j e s t!

Wysiadła na Raspail. Zostałem z ogromem rzeczy istniejących. Gąbka, która cierpi, bo nie może napełnić się wodą, rzeka, która cierpi, bo odbicia obłoków i drzew nie są obłokami i drzewami.

Wiele kobiet można spotkać u Miłosza (zarówno w jego dziele, jak i nierozerwalnie z nim złączonym życiu), wielorako są przywoływane. Skala uczuć i emocji, które budzą, jest przebogata: od tkliwości i wzruszenia ("Tendresse. Wolę to słowo niż polskie czułość. Kiedy ściska w gardle dlatego, że istota na którą patrzę jest tak bardzo krucha, ranliwa, śmiertelna, wtedy tendresse") po pożądanie ("długie podróże w delcie twoich nóg", "puszyste zwierzątko nie do oswojenia"). W "Esse" - po trosze wierszu, po trosze poetyckiej prozie - znajdziemy i świadectwo olśnienia pięknem kobiecej twarzy, i zapis niezwykle istotnych dla Miłosza kwestii filozoficznych.

/

Paryska nieznajoma usiadła być może naprzeciwko, jechała tylko chwilę - sam poeta przyzna, nie bez ironii, że był to krótki romans, trwający półtorej minuty - jednak spotkanie z nią stało się powodem do wyśpiewania ekstatycznego hymnu na cześć istnienia. To bycie (esse!) tej konkretnej, niepowtarzalnej osoby - z takim, a nie innym "lekko zadartym nosem, wysokim czołem, z gładko zaczesanymi włosami" - jest godne najwyższego zachwytu. Tak jakby jej uderzające piękno przypominało rzecz oczywistą i jednocześnie najbardziej nieprawdopodobną: istniejemy.

Jeśli miłość rozumieć tak, jak chciała to ważna dla Miłosza Simone Weil ("miłość to wiara w istnienie innych istot ludzkich jako takich"; "kochać to czynić swoje wzajemne istnienie coraz bardziej konkretnym"), poeta był przez tę krótką, intensywnie przeżywaną chwilę zakochany. Albo: spisane w poetyckiej formie codzienne doświadczenie mówi właśnie o miłości. I o szczególnym głodzie - aby mieć tę drugą, istniejącą naprawdę osobę, w całej pełni, bez ograniczeń zmysłów i czasoprzestrzeni. Aby doświadczyć najgłębiej jej istnienia.

Zachwytowi od początku towarzyszy jednak poczucie niespełnienia. Nie tylko "wzrok nie ma siły absolutniej", ale i słowo - poetyckie słowo - nie jest w stanie dotrzeć do jądra rzeczywistości, oddać tajemnicę istnienia. Bycie - w swojej pełni - okazuje się nieosiągalne, głód pozostanie niezaspokojony, jedyne, co można zrobić, to powtarzać "święte słowo: jest".

"Esse" może stanowić oryginalną wykładnię Miłoszowej filozofii istnienia. I związanej z nią kwestii nieprzystawalności języka, który - mimo niezliczonych zabiegów poety - pozostanie narzędziem niedoskonałym. Ale przede wszystkim jest to wielkiej urody tekst o bogactwie widzialnego świata, o tęsknocie za doświadczeniem go w pełni, tekst o niespodziewanych spotkaniach i o piękniej, jak zawsze niespełnionej miłości.

 

jp

 

W powyższym tekście zostały przywołane fragmenty z następujących utworów Czesława Miłosza: "Abecadło", "Esse" , "Tendresse", "Annalena" ("Nieobjęta ziemia"), "Voyeur" ("To"), "Republika doskonała". Fragmenty z pism Simone Weil w tł. Cz. Miłosza.

Czytaj także

"Pod podszewką świata" – o metafizyce Miłosza

Ostatnia aktualizacja: 01.05.2011 12:48
Jaka jest metafizyka Czesława Miłosza? W jaki sposób trudne kwestie istnienia i transscendencji objawiają się w twórczości autora "Ziemi Ulro"? Zapraszamy do wysłuchania audycji, w której o twórczości Noblisty opowiadają: ks. prof. Jan Andrzej Kłoczowski, Piotr Matywiecki i Zofia Król.
rozwiń zwiń