Porozumiewawcze uśmiechy robotników drogowych

Ostatnia aktualizacja: 31.12.2013 15:52
Jeśli Kocur weźmie się do mentalnego galopu, rychło może być jak Węgrzyn, który widząc pięknych, godności pełnych, surowych mężczyzn z młotami w dłoniach i w prostych skarpetkach na stopach – sedno swojej sztuki pisarskiej widzi.
Porozumiewawcze uśmiechy robotników drogowych
Foto: Glow Images/East News

Dzień, w którym Mateusz Węgrzyn zażąda od Mirosława Kocura zaświadczenia o przydatności kocurowych skarpetek do pisania o teatrze - zbliża się nieubłaganie. Tak wychodzi z mych obliczeń.
Oto po raz siódmy w ministranckim podnieceniu przestudiowałem teatrologiczną encyklikę Węgrzyna „Krytyka poniżej krytyki”, po raz siódmy mozolnie zsumowałem liczne szlachetności tego przenikliwego utworu, w którym Węgrzyn na kanwie tekstu Kocura „Wrażliwość sutków” surowo acz sprawiedliwie dowodzi, iż Kocur nie dość, że nie umie pisać prawidłowych recenzji teatralnych, to na domiar złego jest chuliganem o niesmacznej semantyce - i po raz siódmy mi wyszło, że następnym edukacyjnym krokiem Węgrzyna będzie milowy szpagat ku prawidłowym skarpetkom. Węgrzyn przejdzie od problematu prawidłowego stylu do problematu prawidłowej garderoby nożnej, albowiem prawidłowy styl prawidłowej recenzji jest w związku zgody z ogólnym wyrazem skarpetek recenzenta. Słowem – pokaż, coś założył na stopy przed usadowieniem się za biurkiem, a powiem ci, co, a zwłaszcza jak napiszesz. Rzecz jasna – Węgrzyn ci to powie, albowiem Węgrzyn i tylko Węgrzyn wie wszystko o wszystkich aspektach prawidłowego tworzenia prawidłowych recenzji. Tylko Węgrzyn zna świętą, jedynie słuszną regułę. Każda inna reguła nie jest regułą - jest błędem, jest grzechem. Amen.
Ale to jeszcze nie teraz, to niebawem, kiedy kolejny edukacyjny utwór Węgrzyna - encyklika „Skarpetka powyżej skarpetki” - będzie gotowy. Na razie mamy encyklikę „Krytyka poniżej krytyki”. I choć istnieje możliwość, że źródłem godnego bawarskiej pornografii tytułu Kocura „Wrażliwość sutków” są nieprawidłowe skarpetki, jakie Kocur założył do pisania, to Węgrzyn źródło bawarskiej pornografii Kocura, źródło całego jego pisarskiego dna, odnajduje w gruntownym nieuctwie Kocura. Otóż, stylistyczno-semantyczno-myślowe dno Kocura bierze się stąd, że Kocur nie zna dwóch dla współczesnego krytyka nadwiślańskiego fundamentalnych dzieł. Nie poznał ani utworu Zbigniewa Bauera „<Twój głos w Twoim domu>: cztery typy tabloidyzacji”, ani księgi Ireny Kamińskiej-Szmaj „Agresja językowa w życiu publicznym”. Nie zaznajomił się z tym, a recenzję popełnił! Niech się tedy nie dziwi, że gruntownie obeznany z myślami Bauera oraz Kamińskiej-Szmaj Węgrzyn surowo acz sprawiedliwie wypunktował wszystkie nieprawidłowości w tekście jego. Oto perły.
„Kpiarski dystans”, wytyka Węgrzyn, cytując do wglądu chuligańskie frazy Kocura: „Na premierze nikt nie wyszedł. Każdy myślał”. Rzeczywiście, zdania te - to skandal. Powinno przecież być: „Wszystkim się zdawało, że za chwilę wyjdą, a to echo grało”. Oto zdanie nie-tabloidalne, a na dokładkę dowodzi sporego rozeznania autora w literaturze romantyzmu.
Węgrzyn: „obraźliwa leksyka”. Przykład z Kocura: „antytalent”. To niedopuszczalne! Dopuszczalne jest wyłącznie określenie: „antyczny talent”. Nawet tego Kocur nie wie?! Zawstydzające matołectwo!
Węgrzyn: „jednoznaczne wartościowanie. Denność Kocura: „nudne przedstawienie”. A powinna przecież wybrzmieć cudowna, jakże jasna niejednoznaczność: „Przedstawienie było nudne, ale też ciekawe, choć ukryć się nie da, że i zanadto długawe, z drugiej jednak strony również krótkawe, co nie zwalnia nas z obowiązku odnotowania, że raczej o niczym traktowało, a jednak wiele ciekawych tez pozostawiło do przemyślenia, w związku z czym idźcie je zobaczyć, idźcie, albo nie idźcie, bo jak pójdziecie, lub nie pójdziecie, to stracicie, tudzież nie stracicie”. Właśnie tak powinna kończyć się prawidłowa recenzja, prawidłowo zatytułowana „Wrażenia Jadzi Klocek z wizyty w teatrze”.
Węgrzyn: „merytoryczne uproszczenia”. Prostactwo Kocura w kwestii scenografii: „malownicze słupy z folii”. Tu już opadają ręce! Czy Kocur nie wie, że aby uniknąć merytorycznego uproszczenia, należało zadzwonić do producenta folii, dowiedzieć się wszystkiego i przekazać czytelnikowi informacje, które szalenie interesują czytelnika, a mianowicie: jaka folia, jaki jest jej skład chemiczny, ile metrów tej folii teatr zakupił, ile zapłacił za metr bieżący, jaka firma bale folii do teatru przetransportowała, oraz – to najważniejsze – jak się nazywa firma produkująca folię? Czy Kocur nie wie, że gdyby przynajmniej tego ostatniego dopilnował, to by na poziomie Antoniego Słonimskiego mógł być, Słonimskiego, który ongiś dowiedział się, jaka firma produkowała żarówki do teatralnych reflektorów, w związku z czym miał nie tylko prawo, lecz i obowiązek nie-tabloidalnie oraz nie-agresywnie napisać po premierze: „A wszystkiemu przyświecały żarówki firmy OSRAM. Ja też”?
Wreszcie to, co Węgrzyn nazywa fachowo „stereotypizacją, hiperbolizacją, skłonnością do wywoływania mocnego wrażenia”. Tak powiada i wylicza: „pięciokrotne wspomnienie o „chędożeniu”, dwukrotne o „seksoholizmie””. Tak, tyle razy Kocur użył słów brzydkich, bo niestety nie wie, że w prawidłowej, czyli przyzwoitej, czyli profesjonalnej, czyli przyjaznej dla teatru, aktorów i reżysera recenzji „chędożenie” może pojawić się góra dwa razy, „seksoholizm” zaś – jedynie pół raza, a i to pod warunkiem, że na plakatach wyraźnie będzie stało napisane: Spektakl przeznaczony wyłącznie dla agencji towarzyskich z Bawarii.
No i najpotężniejszy wstyd Kocura – pornograficzna „Wrażliwość sutków”. Gdyby Kocur zapisał się na prowadzony przez Węgrzyna kurs „Jak kulturalna Jadzia powinna pisać prawidłowe recenzje teatralne”, to by się dowiedział, na ile wspaniałych sposobów można zastąpić rozpustne, tabloidalne, jak rekin ludojad agresywne „sutki”. Można sięgnąć do kosza pełnego żołędzi i wyciągnąć dwa. Można przywołać uroczy obraz berecików dla lalek, a każdy z antenką. Można też sięgnąć pamięcią do jasnobrunatnych parasoleczek, co wbite w plastry cytryny sennie falowały nad drinkami o zmierzchu, kiedyś w sierpniu wypoczywał na Sardynii. Jeśli o mnie chodzi – wybrałbym trop znanej lirycznej dobranocki „Opowieści z mchu i paproci”. Pornograficzną „Wrażliwość sutków” zamieniłbym na subtelną „Wrażliwość niekiedy spiczastych czapeczek dwóch leśnych skrzatów”. Taki tytuł bym ułożył i niechybnie piątkę bym od profesora Węgrzyna otrzymał. A Kocur?
Kocur jest stracony. Tako rzecze Węgrzyn lub Zaratustra w komży, głosząc święte reguły pensjonarskiego klecenia recenzji. Tak o pisaniu strzeliście bełkocze masoneria przeciętności stylistycznej, drużyna piewców zdań płaskich, bladych, zgrzebnych niczym koszuliny pastuszków gęsi w epoce Boryny. Skąd się oni wzięli? Oto kluczowa zagwozdka naszych czasów. Jakim cudem nie dostrzegli, że tekst Kocura nie jest żadnym szkolnym wypracowaniem Jadzi, co operuje piórem ołowianym, tylko opowiastką, literaturą – bajaniem narratora, nie Kocura, ironicznym bajaniem mannowskiego duszka opowieści, który oto leciuteńko bawi się z wyreżyserowanym przez Krzysztofa Garbaczewskiego „Kronosem”? Skąd się wzięli, którzy czytać nie umieją – a skandują o jedynie słusznych zasadach pisania o teatrze? Mamy wolność – to są. Demokracja panuje – to skandują. Oto odpowiedź na kluczową zagwozdkę naszych czasów. Stareńka myśl Stanisława Lema się przypomina: „Dopóki nie zacząłem używać internetu, nie wiedziałem, że na świecie istnieje aż tylu idiotów”.
Jak zwał, tak zwał, jedno wszakże pewne: Kocur jest stracony. Stracony jest i jeśli nie weźmie się do nauki – stracony pozostanie na zawsze. Kocur musi, koniecznie musi opanować zaklęte w encyklice Węgrzyna zasady dziergania prawidłowych recenzji teatralnych. Musi wykuć na pamięć sugerowany przez Węgrzyna słowniczek szlachetnych słów krytyka szlachetnego. Musi nauczyć się miłości do wszystkiego, co żyje, a także umiejętności prowadzenia dialogu ze wszystkim, co żyje. I dobrze, mądrze uczyni, gdy już dziś, nie czekając na ukazanie się encykliki garderobianej, pokornie zapyta Węgrzyna, jakiego kroju i koloru skarpetki należy do pisania o teatrze zakładać, by pisać jak Węgrzyn - tak prawidłowo, tak dojrzale, z taką godnością, tak rzetelnie – i dzięki temu stać się intelektualistą przydatnym i wartościowym dla teatru polskiego, a też dla rodaków swoich, szalenie spragnionych powagi, wartościowania niejednoznacznego oraz czapeczek leśnych skrzatów.
„Dziś rano po raz kolejny minął mnie ten samochód wieszczący apokalipsę”. Tak o wrzeszczącym, po Wrocławiu jeżdżącym aucie jakimś nawiedzonym powiada Węgrzyn w finale dzieła „Krytyka poniżej krytyki”. I dalej: „Przechodziłem wtedy obok robotników drogowych, akurat zdzierających bruk z chodnika. Oni tylko na chwilę podnieśli głowy i porozumiewawczo uśmiechnęli się do siebie. Zaraz potem wrócili do rzetelnej i przydatnej pracy, bardziej wartościowej niż bezradne zawodzenie. Pomyślałem, że to chyba najlepsza reakcja”.
Po prostu, jeśli Kocur weźmie się do mentalnego galopu, rychło może być jak Węgrzyn, który widząc pięknych, godności pełnych, surowych mężczyzn z młotami w dłoniach i w prostych skarpetkach na stopach – sedno swojej sztuki pisarskiej widzi. I jest rad. I czuje się potrzebny. I dalej niespiesznie zrywa z papieru naskórek, uśmiechając się porozumiewawczo.
Paweł Głowacki

Zobacz więcej na temat: felieton TEATR
Czytaj także

Człowiek patrzący na ścianę

Ostatnia aktualizacja: 03.12.2013 16:07
Wacław Niżyński. Jutro znów się urodzi i zgubi go to kolejny raz. Jutro ktoś znów trąci palcem klawisz "Światło". Więc on podniesie głowę. Znów. I spojrzy na ścianę.
rozwiń zwiń
Czytaj także

Dziewczynka o jasnych, prawie białych włosach

Ostatnia aktualizacja: 17.12.2013 15:26
O ile przesuwa się świat, kiedy w Teatrze Rozrywki w Chorzowie grane są Strzępki i Demirskiego Bardzo Dla Ojczyzny Ważne opowiastki z grubej krypty? O ile i w którą stronę?
rozwiń zwiń
Czytaj także

Człowiek niepodobny do nikogo

Ostatnia aktualizacja: 26.12.2013 15:00
Jeśli przez trzy godziny widać i słychać na scenie tak ciemną i tak cierpką samotność Podsiekalnikowa – kto o zdrowych zmysłach będzie zamartwiać się tym, że Dominik Rybiałek nie jest podobny do nikogo?
rozwiń zwiń